Poważnie - takie żarty już dawno przestały mnie bawić. Mam wrażenie, że ten dzień staje się z każdą chwilą coraz gorszy. Coraz bardziej zbliżam się do piekła czy co? Na początek te poranne mordercze spojrzenia moich rówieśników, potem ten felerny satanistyczny taniec i bardzo przydatne rady ze strony Lemury, a teraz... trójka idiotów chce zrobić mi coś, o czym nigdy nawet nie chciałbym pomyśleć. Przestałem już walczyć ze swoim pechem. Nie wierzę w żadne amulety, a nawet jeśli to ich liczba i nadmiar przygniotłyby mnie do samej ziemi. Ja po prostu jestem szczęśliwym inaczej. Cieszę się, że przynajmniej mam mózg.
Na ten dzień nie spodziewałem się scenariusza, że trójka napalonych brzydali (na dodatek facetów!) będzie chciała mnie... powiedzmy to uczciwie - zmacać. Przestając się na krótką chwilę szarpać, starałem się przynajmniej w najmniejszym stopniu zregenerować siły. Rudy murzyn patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, jak gdyby zastanawiał się co takiego robi. Ani trochę nie żałuję tego co mu powiedziałem, nawet jeśli tak znacząco pogorszyła moją sytuację. Fałszywe nadzieję to to co najbardziej niszczy człowieka - choćby nie wiem jakim był gnojem czy idiotą. Mc.Little pocierpiałby tylko chwilę urażony moimi słowami, a potem zająłby się swoimi mniej czy bardziej nieinteresującymi mnie sprawami, zapominając o mojej egzystencji. Taki scenariusz bardzo by mi pasował. Niestety, oczywiście jak zwykle wszystko musiało się spierdolić... Zapewne w kilku miejscach zdarłem sobie odrobinę skóry, próbując uwolnić się od zabójczego uścisku słoniny.- Chorego psychicznie satanistę nigdy nie nauczysz pokory, gnoju - warknąłem pod nosem cicho, po czym rudy jakby wrócił do życia. Położył mi swoje lepkie i zimne paluchy na klacie, myślałem że zwariuje. To tak obrzydliwe... na mojej twarzy powstał znaczący grymas.
- Mówiłem ci już, nie jestem odpowiednią osobą. Nawet ty zasługujesz na kogoś lepszego - mruknąłem od niechcenia. I mimo, że było to czyste kłamstwo, miałem nikłą nadzieję, że jednak mój "wyrok" zostanie odroczony, a całe zdarzenie pójdzie w niepamięć. Wszystko to prysło w momencie, kiedy rudy zaczął macać mnie po półnagim torsie. Szarpnąłem się znacząco, rozglądając na boki i szukając najmniejszej choćby deski ratunku. TAK! Niedaleko mnie leży konar drzewa, może uda mi się go dosięgnąć... Krzyknąłem krótko kiedy grubas w irokezie wsadził swoje łapsko w moje spodnie, nie wiedziałem komu dziękować, ale dobrze zrobił to nieumiejętnie...
- Gdzie z łapami, świnio?! - wykrzyczałem się, rozpaczliwie próbując dosięgnąć kawałek drewna. W momencie kiedy rudy nachylił się nade mną z nadzieją pocałowania mnie (?!?!?!?!), złapałem gałąź i z impetem przyłożyłem mu w głowę, następnie wbijając ją w brzuch grubasa. To chwilowe zamieszanie pozwoliło mi pozbierać swoje obolałe ciało z pogniecionej trawy, drewno rzuciłem w stronę łysola, który widocznie nim zainteresowany, zaczął pomagać swoim kolegom.
- IDIOCI! Nie pozwólcie mu uciec!!! - udarł się Mc.Little, ale już dawno mnie tam nie było. Spierdalałem tak jak nigdy, pomimo poobijanych kończyn i zszarpanej dumy. Te oblechy... dotykały mnie! Yhh, długo nie będę mógł otrząsnąć się po tym incydencie... Zauważyłem szansę ratunku. Autobus! Wpadłem do środka i nawet nie kwapiąc się o kupno biletu, patrzyłem za szybę czy te durnie biegną. Akurat kiedy zaczęli docierać, kierowca zamknął drzwi i odjechał. Zaśmiałem się kwaśno i pokazałem gnojom oba środkowe palce. Pożałują jeszcze tego... Usiadłem ciężko na poniszczonym siedzeniu, dysząc ze zmęczenia. Wszakże całą tą drogę biegłem...
/*/*/*/
Wparowałem do swojego mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi i zamykając na podwójny zamek. Rzuciłem torbą w kąt i od razu poszedłem przyśpieszonym krokiem do łazienki. Ściągnąłem z siebie jak poparzony wszystkie ubrania, od razu pakując je do pralki i zasypując podwójną ilością proszku. Moja ulubiona koszulka... tak zhańbiona!
CZYTASZ
Kolekcjoner serc
HororHistoria postrzegana i interpretowana przez główną postać opowiadania - Everego Morgana. Amerykanin, zamieszkały w Nowym Yorku, pochodzący z Nevady, pół sierota. Wyjątkowo znienawidzony przez całe społeczeństwo oraz rówieśników z powodu jego dość od...