W pokoju Shue opyliliśmy na pół w całkiem krótkim czasie całą whisky... Jego dotknęło to nieco bardziej niż mnie, choć sam czułem się wystarczająco przyćmiony. Siedząc na przeciwko siebie na ciemnym dywanie, rechotaliśmy sam nie wiem z czego, niczym opętani. Trzymając między palcami zapalonego papierosa, zaciągałem się, tworząc co jakiś czas kółka z dymu. Blondyn uparł się, że także chce, więc podałem mu bucha, a on zaciągnął się tak mocno, na dodatek nie wypuszczając dymu...
- Hej, idioto, tego się nie je! Wypuść to do jasnego chuja... - wymamrotałem, śmiejąc się z niego i próbując ratować go, by czasem się mi nie udusił.
- Co za jebaństwo... Jak ty możesz jarać to gówno!
- Ej, Evans... na chuja ci mleko i pierniczki, co? To jakaś specjalna dieta czy niecny plan? - zapytałem, paląc dalej i przy okazji łapiąc za pustą butelkę, mając nadzieję że znajdę w niej jeszcze coś dobrego. Zielonooki przez dłuższą chwilę rozmyślał i analizował to co do niego powiedziałem, po czym wstał, o mało nie zabijając się o własne ubrania i zaczął przewracać wszystkie szuflady, nie mam pojęcia czego szukając. W końcu wyjął z dna szafy pudełko niedbale opakowane kolorowym papierem, z wielką kokardą na samym środku i na powrót siadł na przeciwko mnie.
- To dla świętego Mikołaja... Natomiast, ja jako jego prawilny elf, jestem jedynie pośrednikiem i wręczam ci ten oto prezent... Weszołych Świąt Every! - oznajmił z wielkim, szerokim uśmiechem na twarzy i wepchnął mi w ręce pudełko. Ja natomiast sięgnąłem do kieszeni kurtki, wyciągając z niej małe, starannie opakowane ciemnogranatowym papierem pudełeczko.
- Ano... Gdybym wiedział... kupiłbym coś większego. - powiedziałem i podałem mu prezent. Zdarł od razu papier, dostając się do zawartości. Długo zastanawiałem się co mu kupić, lecz ostatecznie zdecydowałem się na srebrny naszyjnik z zawieszką czterolistnej koniczyny. Blondyn długo oglądał przedmiot, a mnie coraz bardziej ogarniało poczucie, że to jednak zły prezent...
- To, żeby nie opuszczało cię szczęście i te inne bzdety, w które zazwyczaj wierzy się przez czterolistną koniczynę - bąknąłem sprawę tak oczywistą, że po krótkim zastanowieniu znałem to za bezcelowe. Wkrótce prezent został zapięty na jego szyi, a radosny śmiech dobiegł do mojej osoby.
- Idioto! Przyjaźń z tobą daje mi wystarczająco dużo szczęścia. Dziękuję, jest zajebisty! Aaaa.... teraz ode mnie, no śmiało, nie mogę się doczekać! - rzucił podekscytowany, przewracając w palcach srebrny łańcuszek. Odpakowałem paczkę, a mym oczom ukazał się... pluszowy jednorożec. Tęczowa grzywa i ogon, biały tułów, różowy róg i jasnokremowe skrzydła. Prychnąłem niezwykle rozbawiony, nigdy nie spodziewałbym się po nim czegoś takiego. Dodatkowo Shue kupił mi epickie perfumy, naprawdę trafił w mój gust i czekoladę, która najprawdopodobniej pochodziła z drugiego końca Ameryki.
- Dzięki. Prezent naprawdę trafiony, świrusie. Perfum to pretekst do tego, że śmierdzę, nie? - zaśmiałem się głupkowato. Jestem pozytywnie zaskoczony jak zawsze...
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Około drugiej skończyły się nam trunki, mnie fajki i słodycze, dlatego po krótkich ustaleniach uznaliśmy, że możemy iść tylko spać. Przymulenie alkoholowe ani trochę mi nie przeszło, na dodatek wzmagając się. Nie miałem serca zajmować mu łóżka, dlatego spałem na pościeli, którą rozłożył mi bezpośrednio obok siebie. Z płytkiego snu wyrwały mnie niewyraźne słowa blondyna. - Eeeeuuch... c-coo? - wymamrotałem półprzytomny.
- Morgan, zimno mi... Mogę iść do ciebie...? - zapytał bezpośrednio, ale jednocześnie tak cicho, że nie zrozumiałem go do końca. - Taaaaa.... Idź spać... - wymruczałem, czując po chwili jak Shue wgramolił się na moje posłanie, po krótkim wierceniu wtulając twarz w mój tors. Z początku nieświadomy tego na co się zgodziłem, miałem zamiar wydrzeć się na niego i wyrzucić go, lecz czując tak przyjemne ciepło i wewnętrzny spokój, wkrótce zrezygnowałem z tego czynu. - Wesołych świąt, Every... - mruknął cicho i niewyraźnie blondyn, po chwili milknąc zupełnie. - Wzajemnie... - dodałem, lecz dalej nie wiem co się działo. Zasnąłem bez żadnego problemu, obejmując go swoim prawym ramieniem i cicho smurcząc.
Rano zbudziły mnie nieznośne promienie słońca przebijające się przez cienką skórę moich powiek. Dłuższą chwilę zajęło mi zorientowanie się co takiego właśnie się dzieje, gdzie jestem i co robiłem poprzedniej nocy. W twarz łaskotało mnie coś zadziwiająco miękkiego i ładnie pachnącego... Doszedłem do wniosku, że trzymam twarz wtuloną w włosy blondyna, jednocześnie tuląc go do siebie. Leżał do mnie tyłem, śpią w najlepsze... Poczułem cholerne ciepło na policzkach, dlatego bardziej wcisnąłem głowę między poduszkę a jego kark. To takie dziwne... A jednocześnie tak przyjemne. Shue ciągle narzeka, że jest mu zimno, a jak przyjdzie co do czego to jest niczym "mały" kaloryfer! Po jakiejś dłuższej chwili zaczął się wiercić, ostatecznie odwracając do mnie twarzą. Dalej nie mogę się przyzwyczaić do jego widoku bez okularów, wygląda dość... komicznie. Sądziłem, że po zorientowaniu się jak leżymy blondyn zareaguje jakkolwiek - zdziwi się, będzie krzyczeć, ucieknie... Nic z tych rzeczy. Ba! Wycedził, że dobrze się mu spało i liczy na więcej, bo jestem naprawdę "cieplutki"... Szczerze mówiąc, sam już dawno tak łatwo nie zmrużyłem oka. To zaskakujące...
- MIKOŁAJ!!! Chodź Every, sprawdzimy co zostawił nam pod choinką! - udarł się tak głośno i niespodziewanie, że aż nieznacznie się zerwałem. Zrzucił ze mnie kołdrę i popędził w stronę choinki postawionej w jego pokoju. Nie miałem serca mu tego wczoraj mówić i psuć mu świąt, ale przecież Mikołaj nie istni-...
- Ciastka znikły! Mleko także... - po założeniu okularów obchód po pokoju zrobił jego właściciel. A-ale to przecież niemożliwe, spaliśmy całą noc, niemożliwe że wstał... a drzwi były zamknięte od wewnątrz... NIEMOŻLIWE! I te ogromne pudełka pod choinką... Mimo wszystko zaśmiałem się krótko i serdecznie, przekonując się że te dziecięce opowiastki może jednak są prawdą.
- Wesołych Świąt, Shue.
I Wam, moje miśki ♥ Mam nadzieję, że prezent pod choinkę od Alayli w postaci trzech nowych rozdzialików Was ucieszy ;3
CZYTASZ
Kolekcjoner serc
TerrorHistoria postrzegana i interpretowana przez główną postać opowiadania - Everego Morgana. Amerykanin, zamieszkały w Nowym Yorku, pochodzący z Nevady, pół sierota. Wyjątkowo znienawidzony przez całe społeczeństwo oraz rówieśników z powodu jego dość od...