#6

2.1K 199 23
                                    

Minęło kilka dni od wydarzenia w rezydencji Akshich. Nadal byłam nieco skołowana tym wszystkim. Akashi ignorował mnie przez cały następny tydzień. Pytając się czy wszystko dobrze zbywał mnie krótkimi odpowiedziami.

Najbardziej irytowała mnie ta jego obojętność. Już wolałam żeby się na mnie wydarł, a nie zakładać maskę obojętności. Sei zachowywał się tak jak dawniej. Zimny nieczuły drań.
Nadeszła sobota, co oznaczało spotkanie z Midorimą.

Nareszcie wybiła 14, Shin zaraz miał być. Z oddali już zauważyłam zieloną czuprynę.

- Cześć, przepraszam za spóźnienie. - powiedział.

Przytuliłam go i również się z nim przywitałam.

- Midorima... - zaczęłam, jednak nie dane mi było skończyć.

- Chcesz porozmawiać o Akashim jak mniemam? Powiedział ci już, czy nadal tchórzy? - uśmiechnął się. Skąd on to wiedział, i o co mu właściwie chodzi?

- Nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi. Seijūrõ wrócił znowy do swojej złej wersji. Co mam zrobić, żeby go przywrócić z powrotem. - powiedziałam.

Mina mu zrzedła. Zapewne nie spodziewał się teraz takich słów.

- Cóż... jeżeli chodzi o osobowości Akashiego, to zależy tylko od niego która strona będzie go kontrolować. Tak jak sama zauważyłaś, Akashi ma dwie wersje siebie, musisz coś zrobić co by go uszczęśliwiło. - pomysł Midorimy nie był taki zły, ale...

- Midorima co by go uszczęśliwiło. - tej jednej rzeczy nie wiedziałam.

- Jedyną rzeczą która go choć trochę zadowoli, jesteś ty. - zatkało mnie.

- Uznajmy że masz rację, ale co niby mam robić, skoro on nawet nie chcę ze mną tozmawiać? - przez ten cały czas tęskniłam za Seiem. Mimo iż czasem był dziwny, straszny, oschły. To w głębi tej mrocznej duszy to był dobry człowiek. Chyba coś zaczynam do niego czuć...

Kolejne dni były coraz gorsze. Dom kultury malowaliśmy na zmianę. Jedno jednego dnia, drugie grugiego.

Moje samopoczucie stawało się z dnia na dzień coraz gorsze. Pewnego wieczoru zadzwoniłam do Aomine może on ogarnie co mi jest. Mimo tego że jest głąbem, to zna się na emocjach.

- Halo, Yuno? -

- Daiki, pomóż mi ogarnąć, co mi się stało. -

- No to dawaj. -

- Nie chcę mi się jeść, coraz gorzej się czuję i cały czas myślę o jednej osobie... -

Aomine wybuchł głośnym śmiechem.

- Co cię niby tak bawi, ech?-

- Yuno... - nagle stał się jakoś dziwnie poważny. - twoja choroba zwie się... Miłością. -

- Co? -

- Jezu... i to niby ja jestem niekumaty? Zakochałaś się Yuno. Mogę wiedzieć kim jest ten szczęściarz? -

- Muszę kończyć Daiki. Dzięki za pomoc. -

- Do usług mała. -

Nie mogłam się zakochać, nie w nim. Aomine się pomylił. Chociaż... Daiki jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.

Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.

Zrezygnowana poszłam spać. Obudziłam się wyjątkowo późno jak na mnie, ponieważ była już 7:05.

Ogarnęłam się i wyszłam. Kolejny dzień do bani. W głowie kłębił mi się plan. Muszę sprawdzić czy Sei cokolwiek do mnie czuję.

Po trzeciej lekcji zobaczyłam Seijūrõ. Musiałam to sprawdzić, choćby tu i teraz.

- Sei! Sei, zaczekaj! - krzyknęłam w jego stronę.

Zatrzymał się. Pierwszy krok w dobrą stronę.

- Czego chcesz? - zapytał.

Nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego, i najzwyczajniej w świecie wpiłam się w jego miękkie usta. Trwaliśmy tak chwilę, po czym odepchnął mnie.

- Co ty wyprawiasz? - był wściekły.

Nie mogłam tak dłużej. On do mnie całkowicie nic nie czuł. Chociaż na samym początku zgrywał pozory że mu na mnie zależy.

W moich oczach zebrały się łzy. Wybiegłam ze szkoły. Ktoś biegł za mną.




Akashi Seijūrõ - Nie lubię cię!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz