To działo się szybko.
Rodzice założyli własny biznes, gdy miałem jakieś trzy lata. Ojciec całkowicie oddał się pracy, rzadko wracał do domu. Wychowywała mnie tylko matka.
Mój tata nie należy do uczuciowych osób. Chyba nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Na pewno nie po tym, jak skończyłem trzy lata. Za to mama była bardzo emocjonalna. Płakała prawie na każdym filmie.
Teraz jest taka sama jak on. Są identyczni. Obchodzi ich tylko klinika.
Kalinka ginekologiczna. Jedyna rzecz, z której mogą być dumni...Teoretycznie mieszkam z rodzicami, ale oni nie mieszkają ze mną. Spędzają całe dnie i noce w firmie. Rozumiem ich zachowanie. Kto chciałby marnować na mnie swój cenny czas?
Jedyne, co mnie interesuje to szybkie samochody i piłka nożna. Czasami biorę udział w wyścigach. Są nielegalne, ale kogo to obchodzi? Rzadko pojawiam się na treningach nogi, za to nie przegapiłem żadnego meczu od początku roku. W telewizji, rzecz jasna.
Lubię imprezy. Imprezy z dużą domieszką alkoholu.
Niestety w tym mieście nie ma z kim porządnie zaszaleć. Nikt nie robi domówek. Jedynym ciekawym miejscem jest klub nocny. Co prawda muszę wlać w siebie kilka butelek, żeby przez parę godzin jakoś znosić osoby wokół. Dopiero po paru procentach jestem w stanie uznać, że mieszkańcy miasta choć trochę potrafią się bawić. Oczywiście na trzeźwo nawet nie przeszłoby mi to przez myśl.
Zazwyczaj wszystko kończy się tym, że wracam po pijaku do domu. Samochodem.
No, chyba że Liam, właściciel klubu i barman w jednym, zlituje się nad zapitym tyłkiem swojego stałego klienta i odwiezie go pod samą willę.
Liam jest moim całkowitym przeciwieństwem. Do niedawna myślałem, że troszczy się o mnie, bo zostawiam mu niezły napiwek oraz wydaję grubą kasę, dzięki czemu jego mizerny klub jeszcze jakoś się trzyma. Jednak, gdy ostatnio odwiedziłem klinikę rodziców, widziałem jego ojca. Pewnie ma zniżki na leczenie jajek, bo jego synek opiekuje się starszym od siebie dzieckiem lekarzy...Czasami Liam udaje, że nie widzi tego, jak wytaczam się z jego klubu i siadam kompletnie pijany za kółko. Wtedy na drugi dzień budzi mnie telefon od matki. Całkowicie skacowany muszę słuchać jej kazań na temat niebezpieczeństwa, które na siebie ściągam.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że używa przy tym swojego super-idiotycznego naukowego języka.
Jak w klinice. Coś w stylu: "Niestety, jest mi bardzo przykro, jednakże jestem zobowiązana poinformować pana o prątkach Ikasaa, które uporczywie infekują naskórek pańskiego prącia." Przecież mogłaby po prostu powiedzieć: "Sorry, facet, ale już nie zaruchasz."
CZYTASZ
Unborn
FanfictionBo przecież każdy jest kimś... Gdzie Harry pojawia się znikąd, twierdzi, że wszystko dzieje się w jakimś celu i miesza w beztroskim życiu Louisa, który nie jest zbyt odpowiedzialny i godny zaufania.