Za nim rozpoczniesz tą opowieść polecam do czytania posłuchać piosenek: "Take me home" - Jess Glynne (https://www.youtube.com/watch?v=2ebfSItB0oM) oraz "Knocking on Heaven's Door" RAIGN (cover Bob'a Dylan'a) (https://www.youtube.com/watch?v=mknLaFJZ4v4).
********************************************************************************
ClarkeSłyszę śpiew ptaków. Słońce swymi promieniami ogrzewa moją skórę. Wiatr delikatnie porusza koronami drzew, przy czym tworzy przepiękną muzykę. Włosy zasłaniają mi delikatnie oczy. Odgarniam je za uszy. Moją twarz naznaczają delikatne blizny. Nie mam żadnych świeżych ran. Nie musiałam walczyć siłą...
Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że to piękny dzień. Ale właśnie dzisiaj z moich rąk zginęło około 400 ludzi, w tym mężczyzn, kobiet, dzieci, osób starszych, bezbronnych ludzi, dotychczas żyjących w ogromnej górze. Idę powoli. Liście pod moimi stopami delikatnie szeleszczą. Z każdym krokiem moje serce jeszcze bardziej boli. Podnoszę wzrok na wprost. Przede mną idą Monty, Jasper, Wick niosący Raven, Kane przy mojej mamie... Bellamy...
Mogłam ich wszystkich stracić... Nie wiem co bardziej mnie przeraża. To co stałoby się gdybym nie pociągnęła za dźwignię otwierającą wrota Mout Weather czy to co stało się po jej pociągnięciu.Sala pełna trupów...
Jasper z Mai'ą na kolanach...
Dzieci ze skórą spaloną od promieniowania...
Łzy mimowolnie spływają po mojej twarzy. Szybkim ruchem wycieram mokre ślady na moich policzkach. Oni nie mogą tego zobaczyć. Próbowaliby mnie zatrzymać. Ale ja nie dam rady dłużej tutaj żyć. Wiem, że gdybym została każdy dzień byłby torturą. Odchodzą mogę przynajmniej oszczędzić bólu moim najbliższym.
Na horyzoncie widać obozowisko. W Camp Jaha czekają na nas wszyscy mieszkańcy. W oddali słyszę wiwaty, okrzyki, oklaski. Cieszą się... Uśmiechają... Śmieją...
Ich tam nie było. Nie widzieli tego wszystkiego. Nie brali w tym udziału. Nie SPOWODOWALI tego. Wszyscy po kolei przechodzą przez bramę i udają się na zasłużony odpoczynek. Staję mocno na nogach i spoglądam na obóz. Tak bardzo będę tęsknić za mamą... Wiem, że bardzo zaboli ją moje odejście. Ale muszę to zrobić dla niej. Jest teraz Kanclerzem. Będzie silna. Mam nadzieję, że Kane jej w tym pomoże. Bardzo ją kocham. Och, tak bardzo ją kocham. Gdyby tata mógł być z nami... Kolejna słona łza. Nie mogę być słaba. Nie tutaj.Jasper. Wiem, że nigdy mi nie wybaczy. W końcu znalazł osobę, którą pokochał z wzajemnością. A ja ją zabiłam... Jeśli nie będzie mnie widywać szybciej uda mu się zapomnieć. Moje odejście mu pomoże. Przeze mnie jego rany codziennie otwierałyby się na nowo.
Słońce tak przepięknie świeci. Wszystko wygląda tak wspaniale. Dlaczego to wszystko musiało się stać? Dlaczego dzisiejszy dzień nie mógł być najzwyklejszym dniem w Camp Jaha? Wszyscy mieliby wspaniałe humory, dzięki takiej pogodzie. W głowię widzę obraz ludzi z Arki bawiących się na świeżym powietrzu. Ktoś śpiewa. Inni tańczą. Dzieci biegają wokoło. Ale ten obraz szybko znika z przed moich oczu. Niestety tak nie jest. Teraz właśnie widzę rzeczywistość. Każdy chociaż trochę odczuwa ból po wydarzeniach z Mount Weather. Nie da się zapomnieć. Przynajmniej nie teraz.
- Clarke? - z zamyślenia wyrywa mnie znajomy głos - Wszystko w porządku?
- Tak... Jest wspaniała pogoda, prawda Monty? - uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Chodź tutaj do mnie - Monty zagarnął mnie w ramiona. Właśnie tego potrzebowałam.
- Dziękuję - mocno wtuliłam się w niego. To wspaniały przyjaciel. Pomógł mi w Mount Weather. Razem to przeżyliśmy. Razem zadecydowaliśmy. Ale to ja miałam ostatnie zdanie.
- Nie ma sprawy. Pamiętaj, tak trzeba było postąpić. Nie było innego wyjścia.
- Wiem... Obiecaj mi, że bez względu na to co zrobię dalej pozostaniesz moim przyjacielem - odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego ciemne, głębokie oczy - Obiecaj mi.
- Obiecuję. Wiem, że postąpisz słusznie - uśmiechnął się do mnie.
- Żegnaj Monty, dziękuję za wszystko. Opiekuj się Jasperem - twarz Montiego posmutniała.
- Jasper raczej nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Kiedy widziałem go trzymającego Maię w ramionach... Och, Clarke. Świat jest niesprawiedliwy... - spojrzał w moje oczy z bólem - Żegnaj Clarke - jeszcze raz mocno mnie przytulił i razem z resztą przekroczył bramę Camp Jaha.
CZYTASZ
May we meet again - The 100
FanfictionOPOWIEŚĆ NAPISANA NA PODSTAWIE SERIALU "THE 100" Jest to moja kontynuacja drugiego sezonu serialu. Clarke i Bellamy pociągnęli za dźwignię i tym samym zabili wszystkich mieszkańców Mount Weather. Zrobili to, aby uratować Sky People. Udało si...