Clarke
Stałam na ogromnym placu. Słońce świeciło bardzo mocno, przez co nie byłam w stanie w pełni otworzyć oczu. Wraz z upływem czasu przyzwyczajałam się do światła. Miejsce mojego pobytu wydawało się znajome. Nagle dostrzegłam ogromną wieżę znajdującą się kilkadziesiąt metrów ode mnie. Oczywiście, że znałam to miejsce. Główny plac w Polis. Pusty główny plac w Polis. Nigdzie nie było żadnych ludzi. Było to wyjątkowo dziwne dla tego miejsca. Rynek zawsze był pełny. Tutaj codziennie działo się coś ciekawego. Mieszkańcy handlowali, spotykali się, chodzili coś zjeść. Dosłowne Serce Polis.
Przez kilka minut wokół mnie była tylko kompletna cisza. Próbowałam rozgryźć co się dzieje. Wtem w oddali zobaczyłam niewyraźną sylwetkę zbliżającą się w moją stronę. Osoba była coraz bliżej mnie. Po chwili już wiedziałam kim jest. To był Bellamy. Wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, o czarnych, zawsze rozczochranych włosach i ciemnych oczach. Rozpoznałabym go wszędzie. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przypomniał mi się cały poprzedni dzień. Dopiero poznawałam moje uczucia do chłopaka, ale wiedziałam, że jest to coś więcej niż przyjaźń.
Zaczęłam iść w jego stronę. Zapragnęłam mocno wtulić się w jego ramiona, kolejny raz poczuć jego wspaniały zapach, który kojarzył mi się z zapachem lasu po deszczu, z nadzieją. Dzieliło nas już tylko około 10 metrów. Byliśmy tak blisko siebie. Zapomniałam, że znajdujemy się na pustym placu, zapomniałam jak bardzo to miejsce wydaje mi się nierealne. Nagle usłyszałam huk. Bellamy krzyknął z bólu. Z jego ust zaczęła cieknąć krew, a ciało osuwać na ziemię. Jak najszybciej pobiegłam w jego stronę i złapałam go w ramiona. Na plecach znajdowała się czerwona plama, która z sekundy na sekundę powiększała się. Chłopak zaczął się dusić. Nie miałam pojęcia co robić:
- Bellamy! Bellamy, słyszysz mnie? Popatrz na mnie! Nie zostawiaj mnie! - krzyczałam zalewając się łzami. Niestety, nic to nie pomagało. Jego ciało bezwładnie opadło, a oczy stały się nieobecne i puste. Trzymałam w ramionach zwłoki. Nie miałam pojęcia co się dzieje. To wszystko wydarzyło się tak szybko. Przed chwilą byłam taka szczęśliwa, a teraz patrzyłam na śmierć mojej miłości...Tak. W tamtym momencie naprawdę poczułam ile Bellamy dla mnie znaczy. Poczułam też największy ból jaki kiedykolwiek doświadczyłam. Moje serce rozerwało się na miliony małych kawałeczków. To mój koniec.
- Jeżeli ja nie mogę cię mieć, nikt nie może. - Usłyszałam znajomy głos. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ją. Lexa stała parę metrów od nas i celowała we mnie z pistoletu. Następnie usłyszałam po raz kolejny wielki huk. Zaczęłam krzyczeć.
Momentalnie otworzyłam oczy. To był tylko sen. Moje serce nadal waliło jak oszalałe, a twarz była cała mokra od łez. To był tylko sen. Bellamy żyje. Ty żyjesz. Boże. Znowu koszmary. Rozejrzałam się wokół. Byłam w pokoju chłopaka. Niestety, nigdzie go nie było. Tak bardzo potrzebowałam teraz jego uspokajającego głos, jego potężnego ciała, po prostu JEGO.
Od razu wstałam z nadzieją, że znajdę go gdzieś na korytarzu. Narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z pokoju. Podeszłam do pierwszego strażnika i spytałam się go o Bellamy'iego.
- Widziałem go, jak szedł w kierunku szpitala. - I tam właśnie poszłam. To wszystko wydawało mi się dziwne. Chłopak zawsze czekał, zanim się obudzę. Nie musiał robić tego często, bo to ja zazwyczaj budziłam się pierwsza. Wyglądało na to, że ma coś do załatwienia, a ja nie jestem mu do tego potrzebna. No cóż. Będę się musiała wprosić.W końcu, wychodząc zza zakrętu, zobaczyłam go. Od razu schowałam się. Nie chciałam, żeby mnie zobaczył. Najdziwniejsze było to, że Bellamy nie był sam. Szedł razem z Adamem, młodszym synem Hektor'a. To wszystko stawało się coraz bardziej podejrzane. Wiedziałam, że nie mogę się ujawnić. Postanowiłam, że będę ich śledzić. Może było to troszkę nie fair, ale nie dbałam o to. Chciałam tylko wiedzieć co jest grane.
CZYTASZ
May we meet again - The 100
FanfictionOPOWIEŚĆ NAPISANA NA PODSTAWIE SERIALU "THE 100" Jest to moja kontynuacja drugiego sezonu serialu. Clarke i Bellamy pociągnęli za dźwignię i tym samym zabili wszystkich mieszkańców Mount Weather. Zrobili to, aby uratować Sky People. Udało si...