Rodział 2: Nowe życie

1.3K 69 8
                                    

https://www.youtube.com/watch?v=DVg2EJvvlF8

*********************************

Abby

Odczuwałam przyjemne ciepło okalające moje zmęczone ciało. Aksamitny koc okrywał mnie od stóp do twarzy. Czułam się tak dobrze... Tak spokojnie... Bez zmartwień... Bez bólu... Żałuję, że to nie mogło potrwać wiecznie...

Powieki powoli, leniwie zaczęły się podnosić. Nie było to łatwe. Światło od razu mnie oślepiło. Po chwili przyzwyczaiłam się do jasności. Otarłam delikatnie zaspane oczy. Rozejrzałam się wokoło. Znajdowałam się w pomieszczeniu, w naszym szpitalu. Ktoś spał z głową położoną na moim łóżko. Nagle poczułam lekki ból w nodze. Odrzuciłam koc na bok, podciągnęłam nogawkę spodni i zobaczyłam duży opatrunek. Teraz wszystkie wspomnienia wróciły. Nie wygodne łóżko operacyjne. Odgłos włączonego wiertła. I ból... Ogromny ból... Łza popłynęła po moim policzku... 

Wszystko znowu pojawiło się przed moimi oczami...

Już wiem dlaczego się tutaj znajduję. Mount Weather... Nie mogłam uwierzyć w to, że ludzie mogą zrobić coś takiego. Spróbowałam porównać rzeczy, które dokonali oni wobec nas i Ziemian, razem z tym co zrobiliśmy im. Zabiliśmy wszystkich... 

Wydarzenia z dzisiejszego dnia będą przez jeszcze długi czas nawiedzać mnie w snach, a raczej w koszmarach. Próbuję uwierzyć w to, że to była konieczność. Ale im dłużej o tym myślę, tym więcej mam wątpliwości:

- Witaj Abby, dobrze się spało? - moje myśli przerwał Kane. To on leżał na moim materacu.
- Wyjątkowo bardzo dobrze. - odrzuciłam od siebie wspomnienia, szybko, niezauważalnie wytarłam łzę i uśmiechnęłam się do niego - Ile spałam?
- Wydaje mi się, że parę godzin. - odwzajemnił uśmiech.
- Aż tak długo?! - zerwałam się na nogi. Niestety od razu odmówiły mi one posłuszeństwa. Jedną ręką złapałam za ranę, a drugą przycisnęłam do skroni. Marcus złapał mnie w swoje ramiona.
- Nie tak szybko Pani Kanclerz - pomógł mi usiąść na łóżku. - Musisz odpoczywać.
- Muszę wyjść do moich ludzi - rzekłam stanowczo. Nie mogłam tu zostać. Oni mnie potrzebowali. Na twarzy Kane'a pojawiło się zamyślenie. Zauważyłam także wielkie cienie pod jego oczami. Pewnie prawie w ogóle nie spał. W przeciwieństwie do mnie. Jest naprawdę wspaniałym przyjacielem. Ale czy czuję do niego coś więcej...? Od razu odrzucam od siebie te przypuszczenia. Nawet jeśli to nie mogę teraz o tym myśleć. Nie ma na to czasu. Teraz najważniejszy jest nasz dom. "Camp Jaha".

Tyle wszyscy razem przeszliśmy. Tyle się zmieniło. Tak bardzo ON się zmienił. Jest całkowicie innym człowiekiem. Lepszym. Dbającym o swoich ludzi. Dbającym o mnie... Wiem, że zmieni się jeszcze więcej. 

- Jest już wieczór. Wszyscy są teraz na ognisku. Jeśli będziesz ostrożna i nie będziesz się przemęczać...
- Dziękuję za pozwolenie proszę pana - z uśmiechem weszłam mu w słowo i szybko wstałam. Za szybko.
- Abby, spokojnie. - Nie pozwolił mi upaść. - Mamy czas. Możemy zwolnić. Odpocząć. A tobie w szczególności się to przyda - Posłuchałam jego rady i spokojnie stanęłam na nogi. Miał rację. Przez ostatnie dni nie myślałam o swoim zdrowiu, ale niestety mój wiek ma wpływ na wracanie mojego ciała do pełnej sprawności. Aby rany się zagoiły potrzeba więcej czasu.
- Dziękuję - spojrzałam w jego oczy.
- Za co? - powiedział z zaskoczeniem.
- Za wszystko. Za to, że jesteś. Za to jaki jesteś. Za to, że mnie nie zostawiłeś. Za twoją pomoc. Po prostu za wszystko - powiedziałam to w pełni szczerze. W końcu mogłam mu uświadomić ile dla mnie znaczy.
- Ja tylko się odwdzięczam - odrzekł, a ja poczułam ciepło na sercu. Powoli pomógł mi stanąć na nogi. Ubrałam na siebie ciepłą kurtkę i trzymając się jego ramienia wyszłam na zewnątrz.

May we meet again - The 100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz