Bellamy
Delikatnie głaskałem ją po jasnych włosach obejmując w ramionach całe jej ciało. Siedziała na moich kolanach opierając głowę o moją klatkę piersiową. Oddychała głęboko i spokojnie. Postanowiliśmy wspólnie oglądnąć wschód słońca, ale szybko zmógł ją sen. Byłem szczęśliwy. Na reszcie znałem całą prawdę. Chociaż ciężko było mi w nią uwierzyć...
Po kilkunastu minutach powoli wstałem, dalej trzymając Clarke w swoich ramionach. Dziewczyna była bardzo zmęczona. Potrzebowała odpoczynku i spokoju. Przez chwilę bałem się, że stracę równowagę i runę na ziemię. Na szczęście tylko lekko się zachwiałem, by następnie stanąć pewnie na ziemi. Ruszyłem w kierunku pokoju blondynki. Znajdował się on w pobliżu szpitalu. Clarke bardzo często była tam potrzebna, a więc jego umiejscowienie nie było przypadkowe. Ludzie ją uwielbiali. Traktowała ich ze szczególną delikatnością, szczerością i powagą. Nigdy nie ignorowała czyjegoś problemy. Każdy czuł się przy niej bezpieczny. Praca jednocześnie dawała jej siłę i ją wyczerpywała. Przy każdej czynności chce dać z siebie sto procent, nawet jeśli nie jest w stanie stać na prostych nogach. To właśnie Clarke.
Szedłem przez ścieżki Camp Jaha powoli, spokojnie, uważając na każdy mój krok, aby przez nie uwagę nie obudzić przypadkiem Księżniczki. Trudno było mi w to wszystko uwierzyć. Jednak starałem się po prostu żyć chwilą. Wiedziałem, że szybko coś znowu może stanąć na drodze do mojego szczęścia. Teraz byłem szczęśliwy. Chociaż przez chwilę mogłem napawać się tym wspaniałym uczuciem.
Po kilku minutach trafiłem na miejsce. Delikatnie położyłem Clarke na łóżku. Dziewczyna spała bardzo głęboko. Na reszcie mogła spokojnie odpocząć. Naprawdę, podziwiałem jej siłę. Po wszystkim co się stało, mogłaby się po prostu poddać. Jednak ona zawsze walczy, zawsze stara się zrobić wszystko co może, aby ludziom na około niej było lepiej. Oddałem czuły pocałunek na jej czole, po czym powoli udałem się w kierunku wyjścia:
- Zostań - usłyszałem od razu po przekroczeniu progu. - Zostań ze mną, Bellamy - szepnęła zaspanym głosem Clarke. Nic jej nie odpowiedziałem. Od razu ruszyłem w kierunku łóżka i położyłem się obok blondynki. Dziewczyna wolno obróciła się w moją stronę i pocałowała mnie czule. Po kilku minutach oderwała ode mnie swoje usta i spojrzała mi głęboko w oczy:
- I co teraz? - zapytała nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Przez dłuższą chwilę musiałem zastanowić się nad odpowiedzią na to pytanie. W tym momencie byliśmy szczęśliwi, ale co dalej? Mamy wszystkim ogłosić jak bardzo się kochamy? Ale czy my w ogóle się kochamy? Nie umiałem opisać moich uczuć do Clarke. Widziałem jedynie, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Jednocześnie było to wspaniałe uczucie, ale też wielki ból kujący w samo serce. Coś nie do opisania. To wszystko było dziwne i nowe. Zabrałem z twarzy dziewczyny blond kosmyki delikatnie zasłaniające jej oczy. Clarke złapała moją dłoń i splotła nasze palce.
- Nie mam pojęcia... - odpowiedziałem przerywając ciszę.
- Myślę, że musimy zaczekać, trzymać to w sekrecie. Sam wiesz jak działa na nas miłość... - Ale czy to była miłość? Nie miałem pojęcia... Ale nie podzieliłem się tym z Clarke. Chciałem najpierw naprawdę poznać moje uczucia.
- Tak będzie chyba najlepiej - powiedziałem cicho uśmiechając się delikatnie do blondynki.
- Ale to nie zmienia faktu, że planuję spędzić cały dzisiejszy dzień z tobą w tym łóżku - odparła z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Zacząłem zastanawiać się co ma na myśli. Dziewczyna zauważyła moje zmieszanie i wybuchła śmiechem. - Spokojnie, Bellamy. To nie to o czym myślisz. Jestem tak bardzo zmęczona. A na twoje nieszczęście najlepiej zasypia mi się w twoich ramionach. Nie masz wyjścia, musisz zostać.
- Niestety to chyba prawda, nie będę sprzeciwiać się Księżniczce - odparłem próbując przybrać smutną minę, co średnio mi się udało. Clarke od razu mocno wtuliła się w moje ciało. Jak zawsze, pachniała lasem. Świeżymi roślinami, dzikimi zwierzętami, strumykiem, zimnym wiatrem, promieniami słońca. Przy niej naprawdę czułem się jak w domu. Zagarnąłem ją w ramiona i delikatnie pogłaskałem po głowie. Mogliśmy na chwile przestać myśleć o Ziemianach, Skaikru, byliśmy tylko my, tutaj, w tym momencie. Nareszcie przez chwilę mogłem poczuć się szczęśliwy.
CZYTASZ
May we meet again - The 100
FanfictionOPOWIEŚĆ NAPISANA NA PODSTAWIE SERIALU "THE 100" Jest to moja kontynuacja drugiego sezonu serialu. Clarke i Bellamy pociągnęli za dźwignię i tym samym zabili wszystkich mieszkańców Mount Weather. Zrobili to, aby uratować Sky People. Udało si...