Rozdział 10

271 16 2
                                    

- Mam dobre wieści. - Powtórzył Ed.

- Tak, tak. Powtarzasz się. Lepiej mów o co chodzi. - Powiedziała zniecierpliwiona Lily.

- Kupiłem wszytkie materiały. Z niektórymi być małe problemy. Musiałem jechać na drugi koniec miasta! Więc od teraz możecie mi mówić mistrzu.

- Niee, chyba pozostanę przy frajerze. Aczkolwiek mogę przystać na pizdokleszczu. - Razem z Lily wybuchnełyśmy śmiechem

- Ha ha ha. Naprawdę zabawne. Ciekawe czy będziecie się śmiać, jak powiem wam... - Chłopak zrobił dramatyczną pauze, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.

- No mów! - Krzyknęłam

- Spokojnie... Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi. Wracając do mojej nie rozwiniętej myśli.

- Niedorozwinietej- wykaszlałam, zakrywajac usta ręką.

- Dobra... Pośmiałaś się już? Super... Także po raz kolejny mówię. Dostałem cynk od znajomych, że Matthews ma dziś dodatkowe zajęcia po lekcjach. A w związku z tym, że macie skłonności samobójcze, pójdziemy na nie i zorganizujemy nasz misterny plan.- potarł ręce o siebie w złowieszczym geście.

Patrzyłam na niego jak na największego idiote na świecie.

- Znajomi? Znaczy rozpiskę zajęć w pokoju nauczycielskim?- spytała Lily.

- Czepiasz się szczegółów.- odparł Ed z naburmuszoną miną- Ważne, że to załatwiłem. Teraz musimy tylko przetrwać ten dzień i iść na dodatkową chemię!

- Ten entuzjazm z powodu dodatkowych, planu, czy może niezłych lasek, które na te zajęcia muszą chodzić?

- Idę! - Znowu wydarł mordę idiota. Następnie poszedł w kierunku drzwi wejściowych do szkoły.

W sumie Ed nieźle to wykombinował, ale przecież mu tego nie powiem. Jeszcze bym roztyła to jego ego, które między nami już jest za duże. Teraz wystarczy poczekać na zajęcia.

***

W końcu! Doczekałam się upragnionego dzwonka, kończącego te męczarnie, zwane lekcjami! Ostatni był angielski, nie było źle, nie licząc, że dostałam kolejną jedynkę. Idąc w stronę sali chemicznej wpadłam na swoją paczkę.

- Gotowi!? - Zapytałam.

- Taa. - Mruknął Simon.

- Ej, Marudo, rozchmurz się trochę.

- Nie uważacie, że to trochę idiotyczny pomysł?

- Tak! - Odparłam jednocześnie z Lily.

- To po co go robimy!?

- A czemu nie? Miała być zemsta? Miała! Więc nie zadawaj głupich pytań!

Całą czwórką weszliśmy do sali. O dziwo, było tam już sporo ludzi, zwłaszcza osoby z jedenastej klasy. Była tam moja siostra Miley, która jak zwykle siedziała w pierwszej ławce, przy biurku. Dalej siedziały jakieś lasie, na których widok oczy Ed' a prawie wyskoczyły z głowy. Byli też jacyś inni kujoni i osoby ze średnią jeden... Nie mogę uwierzyć. Trzeba mieć chyba największego pecha na świecie. W środkowej ławce pod ścianą siedział nie kto inny jak Josh, który intensywnie się we mnie wpatrywał. Obok niego siedział jego najlepszy przyjaciel i - o ironio - starszy brat Lily, Jared.

Buntowniczka Z WyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz