Jajecznica.
To pierwsze co poczułam, gdy rano wyszłam z pokoju. Zapach smażonych jajek od razu wywołał u mnie odruchy wymiotne. Jednak burczący brzuch przekonał mnie by zejść do kuchni. Nie jadłam nic od wczoraj, kiedy w samolocie wcisnęli mi ohydną kanapkę z, o ironią, jajkiem. Mój żołądek domagał się porządnego żarcia. Najlepiej naleśników, ale ujdzie także wszystko co nie jest małym dzieckiem kurczaka. Tak, tak, wiem. To mało prawdopodobne, by trafić w sklepie na jajko z zarodkiem, no ale wolę nie ryzykować. Nie chciałabym kiedyś obierać jajka i znaleźć w środku martwego kurczaczka. Fuj, ohyda.
Zeszłam po marmurowych, tak, dobrze widzicie, MARMUROWYCH schodach trzymając się złotej poręczy. Rozglądałam się we wszystkie strony, podziwiając piękne dekorację zdobiące hol. Zapierały dech w piersiach. Weszłam do kuchni, która była dziwnie zwyczajna w porównaniu z resztą domu.
- Inaczej ją sobie wyobrażałam. - mruknęłam.
Jared i Lily, którzy właśnie kończyli jeść "smażone pisklątka" podnieśli głowy.
- Jak to inaczej? - zapytał zaspany chłopak.
- No sama nie wiem. Myślałam, że będzie większa i pełna kucharzy i lokai.
- Za dużo filmów. - powiedziała roześmiana Lily.
Podeszłam do blatu i zaczęłam otwierać wszystkie szafki w poszukiwaniu kakaa.
- No chyba sobie jaja robicie?! - powiedziałam wkurzona, nie mogąc nigdzie znaleźć mojego ulubionego napoju.
- Czego szukasz?
- Cholernego kakaa!
- Druga szafka, zaraz za opakowaniem babeczek w proszku. - powiedziała Josh wchodząc do pomieszczenia.
Wyglądał jakoś inaczej. Swoje blond włosy zostawił w tak zwanym artystycznym nieładzie, przez co był jeszcze bardziej pociągający. Jednak kiedy przyjrzałam się dokładniej zauważyłam sińce pod oczami. Tak jakby całą noc nie spał...
- Dzięki. - mruknęłam wyjmując kakao z szafki.
Zaczęłam wsypywać do kubka zawartość opakowania, gdy nagle naszła mnie szalona myśl. Co jeśli to ja byłam powodem jego bezsennej nocy? Nie, to głupie. Chociaż po moim wczorajszym spotkaniu z Brandonem był jakiś dziwny i oschły. Wzięłam drugi kubek z suszarki. Jak wyjmowałam kakao z szafki, zauważyłam mały słoik kawy, po który właśnie sięgnęłam. Wsypałam kilka łyżeczek i zalałam wrzątkiem. Josh spojrzał mnie spod przymrużonych powiek, gdy położyłam przed nim parujący kubek.
- Nie prosiłem o kawę.
- Wiem, ale pomyślałam, że kofeina pomoże ci stanąć na nogi.
- Ale tym razem to niej nie naplułaś, prawda?
- Tym razem nie. - odparłam z uśmiechem.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka, siorbiąc pomału swoje kakao, kiedy pojawił się Simon. Miał złowieszczy wyraz twarzy i ciągle zacierał ręce. Tak samo jak starszy brat, najwyraźniej ten zwyczaj był rodzinny.
- Rodzice z Blake ' iem pojechali do parku wodnego, więc mamy cały dzień dla siebie.
- Do parku wodnego? - spytałam zdziwiona. - Po co tam, skoro mają swój własny basen, a poza tym plaża jest ledwo 200 metrów od nas?
- To moi rodzice, ich nigdy nie zrozumiesz. Ale na serio, co robimy? Chata wolna to może jakaś mała impreza? Muzyka, alkohol i półnagie dziewczyny tańczące na stole?
- Braciszku, jesteś tu dopiero od wczoraj, a ten upał już zdążył rozpuścić ci te mizerne resztki mózgu.
- Ha ha ha, zabawne. - mruknął urażony Simon.
- Chociaż z tą imprezą to nie kiepski pomysł. - powiedział Jared.
- Że co?! - krzyknęliśmy jednocześnie.
- Ludziska, spokojnie. Ale Josh. Pamiętasz rok temu tą imprezę na plaży w Miami Beach? - wymamrotał brat Lily. - I tą gorąca blondyna. Jak jej było? Candy? Cara?
- Chanel. - mruknął blondyn.
- Ach, no tak. Chanel. Najgorętszy towar w całym Miami. - skrzywiłam się, słysząc to jak Jared mówi o dziewczynach, traktując je jak jakieś przedmioty. - I, że akurat tobie udało się ja wyrwać.
- Ktoś jest głodny? - wykrzyknęłam.
- Pamiętam, że byliście w sobie tak szaleńczo zakochani. Teoretycznie jedliście sobie nawzajem z ręki. I te wasze słodkie rozmowy i przezwiska. Ty ją nazywałeś misiaczku, a ona...czekaj to było...A no tak cukiereczku...
- Jared stul twarz. - powiedział wkurzony Josh.
- Stary, spokojnie, ja tylko... - zaczął zdziwiony chłopak.
- Po prostu się przymknij!
- To może ja zrobię coś do jedzenia. - szybko wstałam od stołu i skierowałam się do lodówki. Miałam przeczucie, że jeśli nikt ich nie powstrzyma, to zaraz dojdzie do rękoczynów. A po drugie, słuchając wywodu Jareda poczułam dziwny ból w klatce piersiowej i ogromny smutek.
- Zostawiliśmy wam jajecznice. - oznajmiła Lily.
- Chyba spasuję.
- Ja też. - mruknął Josh. - Zrobię tosty. Też chcesz? - zapytał mnie.
W pierwszej chwili chciałam odmówić i powiedzieć, że dam sobie sama radę. Byłam na niego wkurzona. Na niego i tą całą Chanel. Jednak kiedy spojrzałam na chłopaka, zobaczyłam w jego oczach prośbę, wręcz błaganie.
- Jasne. - wymamrotałam.
- Czekaj, czy to znaczy, że mogę zjeść całą jajecznicę? - zapytał Simon.
- Tak Simon. Możesz zjeść te resztki małych piskląt.
***
Po zjedzeniu naprawdę pysznych tostów, razem z Joshem zabraliśmy się za zmywanie naczyń. Reszta słysząc o sprzątaniu uciekła czym prędzej do swoich pokoi, więc zostaliśmy sami. Nie wiem czemu, ale czułam, że czeka nas ciężka rozmowa.
- Słuchaj Nina, jeśli chodzi o tą całą sprawę z Chanel... - zaczął niepewnie chłopak.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - powiedziałam wchodząc mu w słowo.
- Masz rację. Nie muszę, ale chcę. - Josh wziął głęboki oddech. - Chanel była moją dziewczyną i naprawdę ją kochałem. Myślałem, że ona odwzajemnia moje uczucia. Jednak się myliłem. Byliśmy parą prawie pół roku. I jak się okazało przez ten czas zdążyła mnie zdradzić, trzy razy.
- Przykro mi. - mruknęłam.
- A mi nie. Bynajmniej teraz. Wtedy jak się o tym dowiedziałem byłem...załamany. Za każdym razem jak ją widziałem czułem rozpacz i jednocześnie ogromną złość. Na szczęście pod koniec I semestru przeprowadziła się z Nowego Jorku do Los Angeles...
- Czekaj. To ona mieszkała w Nowym Jorku? Myślałam, że poznałeś ją tutaj, w Miami.
- Jej ojciec jest jakimś wykładowcą, więc ciągle zmieniali miejsce pobytu. Ale wracając do tematu. Po jej wyjeździe postanowiłem, że już nigdy się nie zakocham. Żeby już więcej nie cierpieć. Ale na początku II semestru do rocznika mojego brata przyszła nowa uczennica. Piękna szatynka z oczami w kolorze nieba, które potrafią przejrzeć człowiekowi duszę. Wtedy zrozumiałem, że znowu się zakochałem. - cały czas Josh się we mnie wpatrywał. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, poczułam jak ciepło rozlewa się po całym moim ciele.
- Chciałabym ją poznać. Musi być naprawdę wyjątkowa.
- O tak, żebyś wiedziała. - mruknął chłopak podchodząc bliżej do mnie.
O boże. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo piękne on ma oczy. Były stalowoszare. Nie mogłam przestać na nie patrzeć.
- Mam szalony pomysł! - wykrzyknął blondyn. - Co ty na to, że nauczę cię surfować?
*********************
Kolejny rozdział za nami. Wiem, mało akcji, ale obiecuję, że w następnych będzie się działo!
CZYTASZ
Buntowniczka Z Wyboru
Novela JuvenilNikt nie mówił, że życie to bułka z masłem. Prawda jest jedna. Życie to dziwka, lubi się pieprzyć...