Po wejściu do domu od razu rzuciłam się w stronę łazienki. Gorąca kąpiel była teraz moim największym marzeniem. Nalałam wody do wanny i wrzuciłam kilka kulek musujących. Zdjęłam bluzę Josha i swoje ubrania i rzuciłam je w kąt.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz gdy moje zmarznięte ciało zanurzyło się w gorącej wodzie. Poczułam się odprężona po dniu pełnym wrażeń.
Spojrzałam na bluzę leżąca na podłodze. Na sam jej widok uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
***
Gdy wszyscy przyjaciele złożyli mi już gratulacje, po dwa razy, postanowiliśmy się zbierać. Było mi to bardzo na rękę. Miałam już dość tego ciągłego chwalenia jaka ja to jestem odważna i szalona. Przecież ja tylko skoczyłam z klifu! To nic wielkiego, naprawdę!
Pożegnaliśmy się z Brandonem i resztą i ruszyliśmy w stronę domu. Oczywiście Chanel musiała się do nas przypałętać.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że skoczyłaś. - powiedziała blondynka tym swoim wyniosłym tonem.
- Widziałaś to przecież na własne oczy. - mruknęłam już mocno wkurzona tymi jej docinkami.
- No tak tak, ale....myślę, że ktoś Cię popchnął albo przewróciłaś się o swoje nogi... - prychnęłam cicho. Niech ktoś ją stąd zabierze! - No ktoś taki jak Ty nie mógł skoczyć w własnej woli.
Stanęłam jak wryta.
- Słucham!? A co to miało niby znaczyć?!
- Och no wiesz. - powiedziała posyłając mi sztuczny uśmiech. - Jesteś za cienka.
- Jaka jestem!?
- No udajesz takiego chojraka, a tak naprawdę to pewnie ciągle trzęsiesz się ze strachu. Podejrzewam teraz, że wysokość tego klifu jest mocno przesadzona i nie ma się czego tam bać.
- Tak?! - zaczęła Lily. - To może się wrócimy i popatrzymy jak Ty skaczesz, co?! Nie chcesz? - zapytała widząc grymas strachu na twarzy Chanel. - Więc lepiej się zamknij, bo tylko wkurzasz wszystkich dookoła siebie.
Blondynka już nic więcej nie powiedziała. Czułam cichą satysfakcję widząc jej naburmuszoną minę. Jednak moja radość nie trwała długo.
- Josh, odprowadzisz mnie, prawda? - zapytała posyłając chłopakowi zalotne spojrzenie, na którego widok miałam ochotę zwrócić obiad.
- Wiesz co...nie dzisiaj.
- Co!?
- Myślę, że sobie sama poradzisz. Wolę odprowadzić tego tu "chojraka". - powiedział Josh. Widząc jego uśmiech i to jak się we mnie wpatrywał, poczułam motylki w brzuchu.
- Aale...to wolisz JĄ ode mnie!? - krzyknęła Chanel nie ukrywając oburzenia.
- Tak. - odpowiedział bez wahania chłopak, za co miałam ochotę rzucić mu się na szyję.
Dziewczyna, cała czerwona na twarzy, odwróciła się i odeszła, a Jared, jak posłuszny piesek, pobiegł za nią. Jednak dla mnie nie miało to znaczenia. Miałam ochotę zostać teraz z Joshem sam na sam i przeprosić za to moje głupie zachowanie, za to, że za szybko wyciągnęłam wnioski i nie dałam mu szansy na wytłumaczenie. Lily chyba to zauważyła.
- Och nie, zapomniałam czegoś z plaży. Chodź Simon. - powiedziała i pociągnęła go w stronę, z której dopiero co przyszliśmy.
- Czekaj. Czego zapomniałaś?
- Kluczy. - odparła od razu. No tak Lily zawsze była lepsza w kłamaniu ode mnie.
- Nie. Ja mam klucze. - na dowód wyjął je z tylnej kieszeni spodni.
- Yyyy no tak, ale zostawiłam jeszcze, eee, kolczyki...
- Kolczyki? Ich to i tak nie znajdziesz, są penwie zakopane głęboko pod piaskiem. W ogóle to po co je zdejmowałaś? Kto normalny zdejmuje kolczyki na plaży i kładzie je na piasek...
- Kretynie zamknij się już no! Po prostu chodź. I zero gadania. Masz nie otwierać tej swojej niewyparzonej jadaczki, jasne?!
- Nie, tu nic nie jest jasne. Po co Ty... - nie dane było Simonowi dokończyć, ponieważ został mocno i całkiem brutalnie pociągnięty przez Lily w stronę plaży.
I zostałam sama z Joshem. Cała moja wcześniejsza odwaga gdzieś wyparowała. Nie byłam w stanie spojrzeć chłopakowi w oczy. Zamiast tego patrzyłam się w jego trampki.
- Nina... - powiedział blondyn. Wziął moją twarz w dłonie, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Natychmiast oddałam mu pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję mocniej wpijając się w jego usta. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Nagle oderwaliśmy się od siebie. Starałam się wyrównać oddech.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy jednocześnie, przez co na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.
- Przepraszam. - zaczął Josh. - Nie wiedziałem, że Chanel tu będzie i, że w dodatku rzuci się na mnie. Później chciałem to wyjaśnić, powiedzieć jej, że nic z tego nie będzie, że już nie jestem taki sam co kiedyś oraz, że mam już idealną dziewczynę, za którą szaleję...
- Doprawdy? Chciałabym ją poznać. - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. - Musi być naprawdę wyjątkowa skoro wytrzymuje z kimś takim jak ty.
- Tak, jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
Josh cały czas patrzył mi głęboko w oczy. Poczułam, że to co mówi jest prawdą, przez którą poczułam motylki w brzuchu i łzy pod powiekami.
Powiedział, że jestem wyjątkowa. On za mną szaleje. Josh Hemsworth SZALEJE za MNĄ.
Wspięłam się na palce i go pocałowałam. Całowaliśmy się dopóki nie zaczęło nam brakować tlenu. Gdy już się od siebie oderwaliśmy poczułam wielkie wyrzuty sumienia. Jak ja mogłam dopuścić do tego by moja zazdrość przesłoniła mi moje uczucie do Josha. Żadna tleniona blondyna mi go nie zabierze. ŻADNA.
- Ja też przepraszam. Powinnam poczekać i dać ci to wszystko naprawić, a zmaiast tego znowu zachowałam się impulsywnie i troszkę dziecinnie. Następnym razem postaram się zachować ... mądrzej.
- To nic. Uwielbiam tą twoją impulsywność. To dzięki niej jesteś jaka jesteś i właśnie taką cię lubię.
W środku zrobiło mi się cieplutko, jednak na zewnątrz zaczęłam się trząść z zimna. To chyba nie był dobry pomysł, by skakać do wody w ubraniu. Zaczęłam sobie rozcierać ramiona, lecz nie udało mi się powstrzymać szczękania zębami. Josh to zauważył, ponieważ zdjął swoją bluzę i mi ją podał.
- Nnie. Jestem cała mokra, zamoczę ci ją. A po drugie nie chcę byś się przeziębił chodząc z gołą klatką.
Tak. Dobrze widzicie. Josh nie miał nic pod bluzą, więc teraz, gdy ją zdjął, stał przede mną z GOŁĄ KLATĄ.
- Och, weź przestań. Nic mi nie będzie, a to jest zwykła bluza. Nie jest warta twojego zdrowia.
- Dzięki. - mruknęłam i założyłam bluzę. Pachniała... Joshem. Połączenie mięty i starego papieru.
Zaczęliśmy iść w kierunku domu cały czas trzymając się za ręce.
- Mam propozycję. - zaczął Josh.
- Oho. Ja już znam te twoje szalone pomysły. Co tym razem, skok na bungee, a może walki z rekinami.
- Nie. - powiedział śmiejąc się. - Miałem raczej na myśli randkę.
- Randkę?! Ostatnio nasza randka miała nie zbyt szczęśliwe zakończenie, pamiętasz?
- No tak, ale tym razem będzie inaczej. Zobaczysz. Wszystko będzie idealne. Wszystkiego dopilnuję.
- No nie wiem...
- Och no zgódź się.
I jak ja mogłam mu odmówić, co?
- No niech ci będzie.
- Tak! To będzie coś niesamowitego, obiecuję.
Już nie mogę się doczekać.
CZYTASZ
Buntowniczka Z Wyboru
Genç KurguNikt nie mówił, że życie to bułka z masłem. Prawda jest jedna. Życie to dziwka, lubi się pieprzyć...