Rozdział 2

680 24 0
                                    

Cisza w salonie była nie do zniesienia. Przerywana tylko naszymi oddechami i cichym szlochaniem kobiety, zwanej moją rodzicielką. Spojrzałam kątem oka na Michaela i od razu mogłam stwierdzić, że był równie zszokowany co ja. Po dłuższej chwili, która wydawała się być wiecznością zerwałam się na równe nogi.

-Czy to jakiś żart?! Bo jeśli tak to nie śmieszny - zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu - Gdzie ukryta kamera? - ruszyłam z miejsca aby dokładnie obejrzeć salon.

-Olivia, uspokój się. To nie jest żaden żart - powiedział spokojnie mój ojciec

-Usiądź.
Posłusznie zajęłam miejsce koło Michaela.

-To się stało 16 lat temu - zaczęła mama - Jeszcze do końca nie byłam z waszym tatą. Nie układało nam się, a ja poznałam Georgea. Zaczarował mnie swoim urokiem osobistym. Prawił mi komplementy, był bardzo miły...

-I zaciągnął Cię do łóżka. - dopowiedział Michael.

-Michael! Daj skończyć mamie. Nie widzisz że to dla niej ciężkie? - zapytał z wyrzutem ojciec.

-Spokojnie Christopher - uspokoiła go mama. - Tak, to prawda - przyznała. - Przespałam się z nim i zaszłam w ciążę.

-I co? Zostawił Cię? - zakpiłam.
Ojciec spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.

-Oczywiście, że nie. - zaczęłam po raz kolejny moja matka. - Był ze mną przez cały czas, ale coś zaczęło się psuć. Gdy Dylan się urodził, okazało się, że jest bardzo chory, a najlepsze warunki klimatyczne jak i medyczne były w Australii. W międzyczasie odeszłam od Georgea i wróciłam do waszego taty. Ojciec Dylana mieszkał w Australii więc zgodziłam się, aby wyprowadzili się tam. Pewnie zauważyliście jak co roku w każde święta byłam bardzo podekscytowana prawda? Co roku w wigilię dostawałam list od Georgea jak i zdjęcie Dylana. Wasz tata zaakceptował to. - uśmiechnęła się znacząco do ojca.

-A co my mamy z tym wspólnego, skoro on dalej siedzi w Australii i bawi się z kangurami w chowanego co? - zapytałam wrednie.
Michael wybuchnął śmiechem, na mój tekst i przybił ze mną żółwika. Gdy się już uspokoił, nasz tata wtrącił się w końcu do rozmowy.

-George miał wypadek samochodowy i zmarł - zaczął tata. - Dylan przeprowadzi się do nas.
Popatrzyliśmy na siebie z Michaelem i wybuchnęliśmy głośnym i niekontrolowanym śmiechem. Po kilku minutach udało nam się uspokoić i popatrzyliśmy na rodziców jak na kosmitów.

-No, dzięki za ubaw - powiedziałam do rodziców.

-To my lecimy do siebie - dopowiedział Michael.
Mieliśmy się już podnosić z sofy, gdy zatrzymał nas surowy i pełen stanowczości głos ojca.

-Wróćcie! Ile razy mamy wam powtarzać, że to żaden żart i wasz brat przeprowadza się do was! - wybuchnął ojciec.

Spojrzałam na Michaela wzrokiem mówiącym "Jemu coś serio na ten stary łeb padło?" Ten wzruszył tylko ramionami.

-Dzieci, to nie są żarty - wtrąciła się moja mama. - Dylan naprawdę się do nas przeprowadza - powiedziała pewnie. - Dlatego chcielibyśmy was prosić abyście byli dla niego mili, nie brali go do waszych gier typu strzelanie do siebie z broni, dobrze?
Już miałam się wtrącić, gdy przerwał mi mój ojciec.

-Nie ma żadnego ale Olivia, czy to jasne? I mam nadzieje, że go miło przyjmiecie. 
Otwierałam po raz kolejny usta aby coś powiedzieć, ale tym razem wtrącił się Michael.

-Frytki do tego! - powiedział. Gdy już widział, że tata chce coś powiedzieć szybko dodał. - Dobra! Nie spinaj się tak. Chodź mała. - zwrócił się do mnie.

Poszliśmy na górę do mojego pokoju, w którym mocno zatrzasnęłam drzwi.

-Co o tym myślisz? - zapytał

-Co ja myślę? Że zrobimy mu piekło. - uśmiechnęłam się chytrze.
Michael podszedł do mnie i pocałował w policzek.

-Uwielbiam Cię taką. - zachichotał - Lecę, pa! - krzyknął.

-Pa! - odpowiedziałam i usłyszałam jak drzwi za nim się zamknęły.
Położyłam się na łóżko i wzięłam do rąk laptopa. Włączyłam go szybko i zadzwoniłam do moich dziewczyn.

Gdy zobaczyłam je na ekranie monitora miałam zamiar je przywitać, ale mnie wyprzedziły.

-Cześć laska! Co ci jest?

-Coś się stało?

-Można tak powiedzieć - odpowiedziałam zrezygnowana.

-Opowiadaj! - krzyknęły równocześnie, widocznie zmartwione.
I takim właśnie sposobem przegadałyśmy półtorej godziny przez które próbowały mnie pocieszyć i pomóc wymyślić plan jak zniszczyć tego całego Dylana.

-Dobra laski ja kończę, dzięki za dziś i do poniedziałku - powiedziałam.

-Kochanie, przecież samej byśmy Cię nie zostawiły z tym problemem.

-Polać jej! Dobrze gada. Słońce przecież wiesz że Cię kochamy.

-Ja też was kocham. Dobra, do poniedziałku. - pożegnałam je.

-No, pa!

-Trzymaj się kochana! Pa.

-Będę. - powiedziałam i się rozłaczyłam.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dokładnie 23:25. Z głośnym westchnięciem wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Po umyciu się i zmyciu makijażu poszłam się położyć.

Przed zaśnięciem przejrzałam wszystkie portale społecznościowe. Gdy już nie było nic ciekawego odłożyłam komórkę na szafkę nocną i zgasiłam światło. Po jakimś czasie odpłynęłam w krainę Morfeusza.

*****

New Brother || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz