Rozdział 9

351 20 0
                                    

Tym razem obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Jęknęłam zrezygnowana i nie otwierając oczu wymacałam go na szafce nocnej. Odbierając przyłożyłam komórkę do ucha i nic nie mówiąc czekałam, aż osoba po drugiej stronie się odezwie.

-Roxy? - usłyszałam po drugiej stronie głos Kate.

-Hmm? - mruknęłam z zamkniętymi oczami.

-Gdzie jesteś? - zapytała.

-W domu. - odpowiedziałam zaspana.

-Chora jesteś?  A, nie ty od urodzenia jesteś chora, na głowę. - powiedziała znacząco - Co jest?

-Nic. - mruknęłam już trochę zniecierpliwiona jej ciągłym gadaniem. - Co chcesz? - zapytałam.

-Scott znowu dorwał Dylana. Zauważył, że Cię nie ma i dokończył to co wtedy zaczął. Zrobił z niego pośmiewisko przed całą szkołą. On już nie ma tu życia!  - powiedziała na jednym wdechu.

-No i? Sama miałam zamiar zniszczyć mu reputację, ale skoro Scotty mnie wyręczył to ja nie mam już nic do roboty. - odpowiedziałam obojętnie.

-Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz?! - warknęła wyraźnie wkurwiona. - To jest twój brat! W dodatku siedział chyba z 40 minut u higienistki, bo ma cały ryj obity! Dlaczego ty go tak nienawidzisz?!

-A dlaczego ty go tak bronisz? Zakochałaś się kurwa czy co?! Chcesz to broń tą sierotę, ja nie mam zamiaru! - w tym momencie złość kipiała we mnie jak lawa w wulkanie,  wypowiadając to zdanie zaczęłam krzyczeć.

-Nie! Po prostu martwię się o ciebie i chcę żebyś miała dobre stosunki z nim. - odpowiedziała już ciszej. - Co on ci zrobił?

-Nie wiesz, że gdy ktoś "nowy" - ten wyraz wypowiedziałam znacząco.  - wpierdala się w czyjeś życie. Rodzinne. To wszystko się jebie! I tak samo jest z nim. Przyleciał i wszystko spierdolił. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

-Będziesz jutro?  - zapytała niespodziewanie.

Co kurwa?! Najpierw się kłócimy o tą sierotę a ona w jednym momencie zmienia temat na inny i myśli, że odwróci moją uwagę od wcześniejszego tematu?! Ja pierdole!

-Tak do jutra. - powiedziałam zrezygnowana.

-Kocham cię. - usłyszałam jeszcze.

-Ja też cię kocham. - odpowiedziałam i się rozłaczyłam. Sprawdziłam godzinę. 11:36.

Odłożyłam telefon na szafkę i udałam się do łazienki. Po porannej toalecie i ubraniu luźniejszych ciuchów zeszłam na dół zrobić śniadanie. Gdy weszłam do pomieszczenia moją uwagę przykłuła karteczka na lodówce. Podeszłam i zaczęłam czytać.

Jestem z chłopakami u Luka wrócę późno. W lodówce masz swoje ulubione naleśniki z czekoladą i bitą śmietaną. Koło nich stoi toffi. Wiesz co z nim zrobić. Nie spal domu i uważaj na Dylana, dyrektorka dzwoniła do mnie i powiedziała co się stało. Ty pewnie też już wiesz od Kate. Powinien być o 12, nie zabij go.

                                              Kocham cię.
                                                 Michael x.

Odłożyłam kartkę na blat i w tym momencie usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach a po chwili do kuchni wszedł Dylan. Zmierzałam go spojrzeniem od stóp, a zatrzymałam się na twarzy. Była w siniakach i gdzieniegdzie rozcięta skóra z której sączyła się krew.
Przez chwilę poczułam współczucie, że został tak pobity juz drugiego dnia. Ale po krótkiej chwili współczucie zmieniło się w rozbawienie tym jak wyglądał.

Zaczęłam się przeraźliwie głośno śmiać. Zgięłam się w pół nie mogąc zapanować nad sobą.  Po kilku minutach uspokojona już usiadłam na krześle na przeciwko niego. Ten popatrzył na mnie ze złością i jednocześnie smutkiem. Uniosłam jedną brew do góry nie rozumiejąc o co mu chodzi.

-Co  się stało?  - zapytałam z szerokim uśmiechem na twarzy, bardzo dobrze wiedząc co się wydarzyło.

-Chyba twoje groźby nie podziałały na tego Scotta. - powiedział złośliwie.

-To znowu on? - udałam zdziwienie.

-Tak on. Przez niego już nie mam życia w szkole. Tak samo jak przez ciebie. - powiedział zły.

-Przeze mnie? Dlaczego? - dalej grałam, próbowałam dowiedzieć się tego od niego.

-Włożyłaś mi... - wyciągnął z plecaka moją,  czerwoną koronkową bieliznę. - to do plecaka rano. - spuścił zażenowany wzrok.

-Co?! Tak się składa, że rano Michael mnie obudził wylewając kubeł zimnej wody, a ja wtedy go postrzeliłam i pojechaliście razem do szpitala. - warknęłam. Podniósł na mnie swój przestraszony wzrok.

-Jak to ty? Ty go postrzeliłaś? - zapytał niepewnie. - Dlaczego?

-Głuchy jesteś?  - zapytałam wkurzona. - wylał na mnie zimną wodę!

-I dlatego władowałaś mu kulę w nogę?  - zapytał zdziwiony.

-Tak? No i co się tak gapisz jak ciele na malowane wrota? - zapytałam wrednie gdy patrzył z szeroko otwartymi oczami i buzią. - Jeżeli będę chciała to nie dożyjesz końca tygodnia! - warknęłam wściekłe i chwyciłam bieliznę dalej leżącą na blacie.

Skierowałam się do swojego pokoju, od razu chowając ja do garderoby. Przez to wszystko nawet odechciało mi się jeść. Jęknęłam zrezygnowana i pewnym siebie krokiem zeszłam z powrotem na dół kierując się do salonu.
Usiadłam na sofie chwytając pilot i włączając telewizję. Przełączyłam na mój ulubiony kanał i całkiem zatraciłam się w oglądaniu.

*****

New Brother || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz