Rozdział 6

511 22 0
                                    

Obudziłam się o 4:30. Westchnęłam ciężko bo wiadome było, że już nie zasnę.  Sięgnęłam po telefon i przejrzałam wszystkie portale społecznościowe.

Przeczytałam jeszcze wiadomość od Nao, że nie będzie jej dzisiaj w szkole. Odpisałam i ruszyłam leniwym krokiem w stronę kuchni. Weszłam do pomieszczenia spotykając w nim tatę pijącego kawę.

-Hej - przywitałam się

-Cześć kochanie - odpowiedział - Czemu nie śpisz?  - zapytał.

-Nie mogę zasnąć - wyjaśniłam i wyjęłam mrożoną kawę z lodówki.

-Jest mama? - zapytałam

-Pojechała do pracy.

-A ty nie idziesz?

-Dopiero o 8. Zawieziesz Dylana? - zapytał - Chodzicie razem do szkoły.

-A ty nie możesz? - jęknęłam.

-Nie, a przy okazji poznacie się lepiej. - wyjaśnił.

-A Michael?

-Michael nie chodzi z wami do szkoły i spóźnia się na wszystkie lekcje a jakby miał zawieźć Dylana to może dojechałby na 14 - powiedział ze śmiechem.

-A nie może pojechać autobusem? - zapytałam z nadzieją.

-Skoro masz samochód to możesz go zawieźć. A przecież jedziesz,  prawda?

-No tak. Jadę. - powiedziałam zrezygnowana. 

-Właśnie. To go zawieziesz I przywieziesz do domu, dobrze?

-Ta..
Kubek po kawie wrzuciłam do zmywarki i poszłam na górę. Przebrałam się i zeszłam do salonu. Włączyłam telewizor i skupiłam się na oglądaniu.

~.~
-Rusz się jeżeli nie chcesz iść na nogach! - krzyknęłam.

-Już idę. - usłyszałam w odpowiedzi.
Po kilku sekundach w przedpokoju pojawił się Dylan uśmiechając się od ucha do ucha.

-Co się tak szczerzysz?! - warknęłam.
Mimowolnie jego uśmiech się zmniejszył. - Nie mam całego dnia! Rusz się!

Wyszłam z domu idąc w kierunku mojego samochodu. Wsiadłam za kierownicę, a po chwili na miejscu pasażera pojawił się Dylan. Włączyłam radio i wyjechałam z posesji. 15 minut później parkowałam samochód na moim stałym miejscu. Na odchodne rzuciłam Dylanowi,  aby po lekcjach czekał przy aucie i ruszyłam w stronę wejścia do szkoły.

~.~
-Jeszcze tylko 2 lekcje. - oznajmiła uradowana Kate.

-W końcu! 
Nagle za drzwiami stołówki usłyszałam odgłosy kłótni.

-Słyszysz to? - zapytała.

-Tak. Chodźmy.  - oznajmiłam.
Ruszyłyśmy w stronę korytarza. Gdy drzwi stołówki zamknęły się za nami, zobaczyłam Dylana bitego przez Scotta, największego kobieciarza i egoistę tej szkoły. Scott okładał pięściami Dylana, a on nie miał się nawet jak bronić. Tylko stał i przyjmował ciosy.

-Nic nie zrobisz?! Przecież to twój brat. - powiedziała lekko przestraszona Kate.

-Dlaczego ja? - zapytałam obojętnie.
-Ponieważ ciebie wszyscy słuchają?! - zapytała z wyrzutem.

-Mówiłam mu, że nie ma co liczyć na moja pomoc. - wyjaśniłam.
Kate popatrzyła na mnie wzrokiem, który mógłby zabijać.

-No dobra - poddałam się i podeszłam do Scotta. Szturchnęłam go w ramię i czekałam aż się w końcu odwróci.

-Czego?! - warknął, ale gdy mnie zobaczył dostrzegłam strach w jego oczach i szybko się poprawił.

-Ooo hej Roxy. Co tam? - zapytał myśląc, że odwróci moja uwagę.
Uśmiechnęłam się fałszywie i wykręciłam mu rękę do tyłu i kopnęłam w tył kolan tak, że upadł na nie. Przybliżyłam się do niego i powiedziałam na ucho.

-Wiesz, że nie znoszę jak ktoś się tak do mnie zwraca.

-Ja wiem,  nie wiedziałem...
Nie dokończył, ponieważ mocniej wykręciłam mu rękę tak, że skrzywił się z bólu.

-Mi się nie przerywa!  - wysyczałam - Nie pamiętasz? I ciesz się, że nie miałam przy sobie spluwy, bo byś leżał w kałuży własnej krwi! A teraz może przejdę do sedna sprawy. Dlaczego go biłeś? - zapytałam nad wyraz spokojnie.

-Przecież wiesz jak to jest.

-Tak, wiem, że zaczepiasz nowych i gdy powiedzą coś nie tak od razu rzucasz się na nich z pięściami. - powiedziałam.

-A teraz posłuchaj mnie uważnie -warknęłam. - Jeśli jeszcze raz zobaczę,  że coś mu się przez ciebie stało, nie skończy się na wykręceniu ręki. Znasz mnie, wiesz do czego jestem zdolna. - ostatnie zdanie wyszeptałam mu do ucha. Puściłam go i zwróciłam się do gapiów.

-Większej widowni nie było? Nie macie własnych zajęć?! Wypad! - wrzasnęłam.  I jak na zawołanie wszyscy opuścili tą część korytarza, razem ze Scottem.

-Kate - zwróciłam się do przyjaciółki - widzimy się jutro.
Odwróciłam się do Dylana, który podnosił właśnie plecak z ziemi.

-Już pierwszego dnia musisz się w jakieś gówno wpakować?! - warknęłam.

-Ja... - zaczął, ale mu przerwałam.

-Pogadamy w domu. Chodź. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie w stronę szkolnej higienistki.

~.~
Już od 10 minut Dylan siedzi u higienistki,  a ta mu robi opatrunki na twarzy.

-No! Gotowe. - oznajmiła.
Westchnęłam zrezygnowana i podniósłam się z krzesła.

-Uważaj na siebie następnym razem. - ostrzega ze śmiechem.

-Oczywiście, dziękuję. - powiedział Dylan.

Wyszliśmy z gabinetu higienistki i zaczęłam iść w stronę auta. Nagle Dylan poszedł zupełnie w inną stronę.
-A ty gdzie? - zapytałam.

-No, na lekcje. - odpowiedział nieśmiało.

-Zwariowałeś? Jedziemy do domu.

-Ale... - zaczął,  ale po raz kolejny mu przerwałam.

-Usprawiedliwie ci to. Nie spinaj się tak - powiedziałam - A teraz chodź.
W ciszy dostaliśmy się na szkolny parking. Wsiedliśmy do auta i wyjechaliśmy z piskiem opon.

*****

New Brother || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz