Taksówkarz po skręcie w niewielką uliczkę zatrzymał samochód i powiedział łamanym angielskim, że nie da się podjechać bliżej restauracji, do której się wybierali. Kilkoma przesadnymi gestami wskazał kierunek, gdzie powinni się udać. Sherlock wysiadł bez słowa pożegnania, zostawiając Johna samego w taksówce. Mężczyzna niechętnie wyciągnął skórzany portfel i wyjął równowartość kursu w funtach, dając od siebie coś ekstra, by kierowca nie narzekał na obcą walutę. Po wyjściu mignęły mu ciemne włosy detektywa niknące w tłumie turystów. Mimo tylu lat znajomości, Holmes nadal potrafił zaskoczyć go swoim dziwacznym zachowaniem.
John jak zawsze miał problem, by go dogonić. Turyści nieprzerwanie gromadzili się na Grand Place, ustawiali do pamiątkowych zdjęć, blokując mu swobodne przejście. Zapatrzeni w zabytkowe kamieniczki górujące nad ich głowami nie widzieli, że doktor chciał właśnie przejść, a kiedy ich trącał, posyłali mu miny pełne żalu, gdy właśnie robione zdjęcie okazywało niewyraźne. On zdawkowo przepraszał za swoje zachowanie i szybkim krokiem starał się nadgonić dystans między nim a przyjacielem, który po mistrzowsku omijał każdego, nawet najbardziej nieprzytomnego człowieka, po którego ruchach można było błędnie odnieść wrażenie, że jest manekinem poruszanym przez wiatr, a nie żywą istotą. Watson ominął rodzinę z południa Europy i udało mu się w końcu zrównać z Sherlockiem i złapać go za rękaw ciemnego płaszcza.
- Gdzie jest ta restauracja?
Przystanęli na moment, by móc rozejrzeć się dokładnie ponad tłumem ludzi. Nieszczególnie wysoki John musiał się zdać na to, co zobaczy Holmes. Na szczęście bez trudu zauważył wąską uliczkę i fragment wyraźnego, ale nie jaskrawego czerwonego neonu z nazwą lokalu na tle surowych cegieł. Po wydostaniu się z Wielkiego Placu okazało się, że wspomniana uliczka jest prawie pusta w przeciwieństwie do wspomnianego skweru.
W tym samym czasie zauważyli również Lestrade'a i Mycrofta, który, co było niespotykane, śmiał się z żartu inspektora. Brat Sherlocka z poczuciem humoru, które nie było zatrute śmiertelną dawką sarkazmu? – dotychczas niespotykane. Starszy Holmes nawet w swoim rodzinnym domu z dala od obowiązków służbowych nie zyskiwał sympatii, utrzymując prawie biurokratyczny dystans i podkreślając na każdym kroku, jak ważną rolę odgrywa w całej Anglii nawet przy świątecznej kolacji. Osobie tak wysoko postawionej prawdopodobnie nie wypadało się śmiać, a tutaj?
W Brukseli działy się dziwne rzeczy.
Detektyw uśmiechnął się tajemniczo, widząc ich w takich okolicznościach, kiedy palili papierosy pod restauracją średniego standardu. Lestrade najwyraźniej odpuścił sobie walkę z nałogiem. Zastanawiało go jednak coś innego. Zerknął przez szybę i wystrój nie wskazywał na nic wykwintnego. To nie pasowało do polityka pierwszego frontu, bardziej do komisarza NSY, a mimo wszystko jego bratu odpowiadało Les Chapeliers.
- Przeszkodziłem wam w randce? - zapytał, kiedy wzajemnie się zauważyli.
- Przeszkadzasz mi w życiu od prawie trzydziestu sześciu lat – odpowiedział Mycroft, kompletnie ignorując pytanie brata. - Mogę odzyskać kartę?
Wyciągnął przed siebie rękę, a Sherlock oddał mu jego własność. Na tym jednak prawie rodzinne spotkanie nie miało się zakończyć.
- Skąd wytrzasnąłeś to kretyńskie hasło o komunie? Wiem, że to twoja zasługa. Będzie z tego skandal.
- Znalazłem w internecie. - Uśmiechnął się, wiedząc, jak bardzo zdenerwuje to Mycrofta.
- Sherlock, jesteś czasem tak.. nieprzewidywalny, że najchętniej bym cię aresztował na czas wolny. Na upartego mam nawet do tego przesłankę...
CZYTASZ
Ciężar kryształu | Sherlock BBC
FanficMłodszy Holmes został wplątany przez swojego brata w sprawy polityczne. Z powodu pogarszającej się sytuacji w Polsce Sherlock zostaje wysłany do tego kraju jako... nadzorca z ramienia UE. Sherlock wraz z Johnem i inspektorem Lestradem przylatują...