Był rozstrojony co jeszcze bardziej go rozstrajało. Miotał się po swoim akademickim pokoju, podrygiwał niespokojnie na zajęciach i myślał cały czas tylko o nim. Nigdy nie sądził, że spotka go ponownie. Setki kilometrów między nimi, Ocean Atlantycki i strefy czasowe. Czy to było w ogóle możliwe, że wtedy w kawiarni to był on?
Harry przetarł zmęczoną twarz i powstrzymał się od pochylania i położenia swojego policzka na zimnej, drewnianej ławce. Czuł spojrzenie kilku osób na sobie ale zignorował to, zawzięcie próbując skupić się na wykładzie profesora McKinleya, jednocześnie zdając sobie sprawę, że nawet nie wie, czego uczy profesor McKinley.
Nim zdążył zarejestrować co robi, jego prawa ręka wystrzeliła do góry i poprosił o czas na wyjście do toalety. Niemal biegiem rzucił się do drzwi i zamoczył całą swoją głowę w umywalce, odkręcając lodowatą wodę. Torba zwisała mu z ramienia, więc kopnął ją gdzieś obok i pokręcił kilka razy głową, rozpryskując wodę z włosów na boki. Skup się, Harry, pomyślał. Przecież nie możesz tracić głowy tylko przez to, że w miejscu, w którym pracujesz pojawił się twój były, który brutalnie złamał ci serce, którego nie potrafiłeś posklejać przez bardzo duży okres czasu i być może nawet do dzisiaj tego nie zrobiłeś. Jezu.
Harry chciał być silny. Silny, męski i stanowczy. Ale nigdy, przenigdy mu to nie wychodziło. Był małą, rozpłakaną nastolatką w dalszym ciągu, która próbuje oszukać świat myślą "idę na studia, zaczynam nowe życie". Nie zaczynał wcale nowego życia, nie uwolnił się od starego. Problemy wywłóczone z rodzinnego domu ciągnęły się za nim jak sznurki wystające z nogawek spodni. Historia nieszczęśliwej miłości Louisa i Harry'ego także zaznaczyła na nim swoje piętno. Szalone wakacje, podczas których spał z kim popadnie i imprezował do białego rana także gdzieś tam w środku niego były. I wszystko to składało się na jego osobną historię, którą chciał przeciąć niewidzialnymi nożyczkami. Problem polegał w tym, że to właśnie było jego życie.
Wyprostował się nagle, kiedy usłyszał za sobą ciche chrząknięcie. Popatrzał do zaparowanego lustra, które ukazało rozmyty obraz jego mokrej, czerwonej twarzy. Długie pukle kręconych włosów opadały mu na twarz, mocząc jego koszulkę.
- Wszystko w porządku? - usłyszał ciepły, damski głos i zobaczył za sobą niską brunetkę w ogromnych okularach i szarym kardiganie. Spoglądała na niego zmartwionym wzrokiem i było w niej coś, co Harry natychmiast polubił. Po prostu, istnieją tacy ludzie, którzy swoim spojrzeniem, swoim głosem i aurą bijącą od nich, po prostu sprawiają, że lubimy ich od razu.
Pokiwał głową i chcąc wyglądać nieco mniej żałośnie, uśmiechnął się. Jednak to wcale nie sprawiło, że jego twarz nabrała normalnych kolorów, jego włosy były suche, a koszulka bez zagnieceń.
- Harry. - odezwał się nagle, wyciągając w stronę zdziwionej dziewczyny rękę. Niemniej jednak od razu złapała ją i potrząsnęła gwałtownie, kiwając do niego głową. Spojrzenie miała wesołe i jednocześnie zmartwione.
- Lindy. - odpowiedziała i palcem wskazała drzwi. - Chyba jesteś w damskiej łazience.
*
Nie czuł się za dobrze, więc zadzwonił do pracy i poprosił o dzień zwolnienia. I to wcale nie tak, że czuł się źle, ponieważ wsadził głowę pod lodowaty strumień wody w damskiej łazience, a potem poznał dziewczynę, z którą spędził resztę popołudnia. Po prostu, naprawdę czuł się wykończony. Całe to pojawienie się Louisa w Starbucksie, kiedy obściskiwał się z Troy'em i myślenie o tym spowodowało, że wieczorem miał gorączkę. Niall bardzo się martwił i Harry był wdzięczny za takiego kumpla, jednak kiedy Irlandczyk przebywał obok, Harry'ego zżerało poczucie winy. W głowie miał pustkę, ale wiedział, że prędzej czy późnej będzie musiał opowiedzieć blondynowi o spotkaniu i Louisem. Po prostu czuł, że to będzie jedna z tych rozmów, w których on się roztkliwia i nagle zaczyna płakać, a Niall wychodzi z zaciętą miną z pokoju, trzaskając drzwiami i przeklinając.
- Harry? - zapytał nagle jego współlokator, unosząc się na łokciach i opierając brodę na dłoni. Spoglądał na niego nieodgadniętym wzrokiem i tak, to sprawiło, że serce Harry'ego fiknęło trzy razy koziołka, podpłynęło do gardła, a potem wpadło do żołądka. Miał ochotę wymiotować.
- Tak? - zapytał, próbując ukryć drżący głos. Obrócił się twarzą do ściany, naciągając kołdrę na swoje ramiona i patrząc, jak w świetle małej lampki cień Nialla podnosi się i siada na łóżku.
- Co się z tobą teraz dzieje? - wymruczał i Harry udawał, że tego nie usłyszał. No bo jak miał powiedzieć Niallowi, że jego przeszłość, o której obiecywał sobie zapomnieć dogoniła go i sprzedała cios w policzek z pięści?
- Nic, Niall. - zdecydował się na prostą odpowiedź, a jego rozmówca westchnął. Krętowłosy podłożył łokieć pod swoje ciało i wsparł się, odwracając w stronę najlepszego przyjaciela. - Naprawdę źle się czuję. Jest mi niedobrze, boli mnie głowa i wszystko wokół mnie wiruje.
Na chwilę zapanowała cisza. Niall wyglądał tak, jakby próbował rozwiązać jakąś niewiarygodnie trudną łamigłówkę, a kiedy w końcu Harry ułożył się wygodnie w łóżku, podskoczył i uśmiechnął się.
- To bardzo dobrze! - krzyknął, a uszy Harry'ego cierpiały. Niall miał tak cholernie donośny głos. - Wiesz, przez chwilę myślałem, że zobaczyłeś kogoś, kogo ja też ostatnio zobaczyłem na kampusie i zmartwiłem się, bo wyszedłeś dziś z zajęć do łazienki i nie wróciłeś, a potem zobaczyłem cię w towarzystwie tej dziwnej dziewczyny na dziedzińcu i pomyślałem, że może tak odreagowujesz, ale ty jesteś tylko chory. Boże, Harry, myślałem, że znów się zaczyna!
Harry zmarszczył brwi na jego słowotok. Niall wyglądał tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z braku logiki w jego wypowiedzi. Siedział na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, a okulary, które czasem nosił leżały obok niego na podręczniku.
- Czekaj, Niall. - Harry zaczerpnął powietrza. - Kogo widziałeś w kampusie?
Niall lekko pobladł. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co mówi. Zaczął się kręcić niespokojnie, nie patrząc na Harry'ego, który gromił go wzrokiem.
- Niall? - zapytał nieco ostrzej, niż chciał. Ale na Boga, Harry miał złe przeczucia. Jego wnętrzności jakby gotowały się w środku, a jego kumpel wciąż milczał. - Niall, naprawdę nie sądzę, że mogłoby to być coś tak strasznego, że nie powinienem o tym wiedzieć.
Niall westchnął i zaczął przechadzać się po ich małym pokoiku. Harry myślał, że jego głowa zaraz eksploduje. Znowu westchnął, po czym zatrzymał się plecami do niego.
- Widziałem Louisa. - szepnął w końcu cicho. - Ostatnio w barze też, tylko że wtedy stwierdziłem, że to po prostu ktoś bardzo do niego podobny. Ale nie, to był i zawsze będzie on.
- Louis jest tutaj? - wymsknęło się Harry'emu. - Studiuje tutaj?
Niall kiwnął głową.
- Na drugim roku informatyki.
# #
Nawet nie wiecie, jak bardzo chciało mi się śmiać, ponieważ większość z was nie dowierzała, że to ten Louis. Więc uwaga: TAK, to TEN Louis.
Wy sobie czytajcie a ja lecę kuć wzory na matematykę, bo jutro piszę poprawę. To chyba już będzie mój standard. Materiał za trudny żeby ogarnąć go na pierwszy raz :D

YOU ARE READING
Hi! (Larry Stylinson)
FanfictionPieprzyć pierwszą miłość, pomyślał Harry i pocałował chłopaka przed nim. Czekam na drugą. Co jednak, jeśli pierwsza miłość okazuje się być tą drugą? "Oops" sequel. * * * Miejsce akcji: Londyn, Nowy Jork Bohaterowie główni: Louis (20)...