- Jesteśmy na miejscu! Spójrz! To mój dom - spojrzałam we wskazanym kierunkiem. Widok zaparł mi dech w piersiach.
Przed nami stała wspaniała, pomalowana na biało, kamienica. Możecie to sobie wyobrazić? Budynek, który zobaczyłam, był jeszcze piękniejszy niż wasze wyobrażenia. Nadszarpnięta przez ząb czasu,sprawiała wrażenie bardzo przytulnej. Mieszkanie w takim miejscu nie mogło być tanie. Bliżej przyjrzałam się nieznajomej. Kim ona była, że mogła pozwolić sobie na taki luksus? Nie doceniłam jej na początku.
- Zapraszam w moje skromne progi - powiedziała ironiczne, kierując się do drzwi kamienicy. Przekręciłam oczami i podążyłam za Weroniką. Wyjęła klucze ze swojej kopertówki, gmerała chwilę przy zamku i otworzyła wejście do najpiękniejszego przedpokoju jaki w życiu widziałam. Czułam się jakbym cofnęła się w czasie. Nie wiem w jakim stylu urządzony był budynek, ale wiem za to, że w przyszłości chciałabym zamieszkać właśnie w takim otoczeniu. Tutaj nawet pachniało rodzinnością! Dobra, Em. Skup się. Masz znaleźć telefon. Ostatni raz pozwoliłam sobie na zachwyt i skierowałam uwagę z powrotem na gapiącą się na mnie paniusię.
- Bardzo ładne mieszkanie! Możesz mi powiedzieć... Weroniko, gdzie znajdę telefon? - Pani Cath zmrużyła oczy, niczym od ostrego słońca, a następnie przeszła do innego pokoju.
- Aż tak ci się śpieszy do domu? Usiądźmy i pogadajmy! Próbowałaś może soku z pora? Niesamowicie poprawia elastyczność skóry - powinnaś spróbować! Chętnie posłucham o twojej szkole i o twoich przyjaciołach. Ach! Niech mi się przypomną te szkolne czasy! - usłyszałam zza ściany. Kolejny raz pojawiło się w mojej świadomości pewne ostrzeżenie. Tak, była to zwykła kobieta (można było tak przypuszczać), ale cały czas miałam wrażenie, że nie uratowała mnie z samej dobroci serca. Miała w tym jakiś interes... Tylko jaki? Co takiego niesamowitego mogła posiadać 16-letnia dziewczyna, która zgubiła się w mieście? Nie chciała mojego powrotu. Więc czego oczekiwała? Zadrżałam na myśl o zostaniu z tą kobietą jeszcze choć na chwilę.
- Niee, nie będę zajmować ci czasu. Chcę tylko zadzwonić - rozejrzałam się w poszukiwaniu telefonu.
- Na pewno? Wiesz, czasem czuję się samotna, dlatego cieszę się, że cię spotkałam. Wierzysz w przeznaczenie? Ja myślę, że ten twój kot nie bez powodu zrobił sobie coś z łapą... Los różne tworzy drogi.
Nagle się zatrzymałam. Zaczęło robić mi się na przemian zimno i gorąco. Ręce zaczęły mi drżeć. Poczułam się jakbym przeżyła cały dzień jeszcze raz. Przez głowę przeleciały mi różne myśli, a jedną z nich była - Skąd ona wie, że Książę zrobił sobie coś z łapą?!! Przecież mówiłam jej tylko o gonitwie. Nie wspomniałam nic o jego upadku. Czy my na pewno poznałyśmy się przez przypadek?
- Hej? Jesteś tam? - usłyszałam jakiś łomot. Moja wyobraźnia od razu zaczęła tworzyć obraz Weroniki trzymającej nóż i czekającej na to, aż przyjdę do kuchni. Przełknęłam gulę w gardle.
- Tak. Wiesz co? Zmieniłam plany - nic mi się nie stanie jak zostanę, prawda? Ale przed tym wszystkim, poszłabym do łazienki. Chciałabym chociaż przemyć twarz. Gdzie ją znajdę? - Bałam się, że pani Cath usłyszy moje serce. Biło tak głośno... Za głośno.
- Musisz pójść w lewo, korytarzem na sam koniec. Po prawej będzie łazienka. Wskazać ci drogę? - jej głos zaczął się zbliżać.
- Nie! Saaama znajdę! Mogłabyś mi przygotować ten sok z pora? Chętnie go spróbuję - nagle nastała cisza. Przez pot prawie nic nie widziałam - musiałam cały czas wycierać czoło.
- Dobrze, kochana! Idź, a ja tu wszystko przygotuję! - odetchnęłam z ulgą. Dobra, Em. Powoli. Wycofuj się. Byleby nie nabrała podejrzeń.
Głośno tupiąc, skierowałam się ku korytarzowi, a następnie szybko i po cichu wróciłam się do przedpokoju. Krok za krokiem. Powolutku zbliżałam się do drzwi. Miałam ochotę zacząć biec, by jak najszybciej się wydostać z potrzasku. Ale nie! Tu potrzeba rozwagi. Badając skrzypienie podłogi (jakie to zabawne, że na takie szczegóły człowiek na początku w ogóle nie zwraca uwagi), czułam się jak na polu minowym. Tu też chodziło o moje życie. Dobra. Jeszcze tylko trochę. Zaraz otworzysz drzwi i pójdziesz na policję. Wrócisz do domu. Tylko ciii.
Brakowało centymetrów, abym złapała za klamkę. Aż nie do wiary - wolność jest tak blisko!
Trzask!
Przymknęłam powieki. Nie wiem co to było, ale myślałam, że zaraz umrę. Właśnie w tej chwili. Za chwilę się czegoś domyśli, przyjdzie i wbije mi nóż w plecy. Lecz nikt się nie pojawiał. W myślach zobaczyłam rodziców siedzących przy stole i czekających na mnie. Pewnie strasznie się martwią.
Otworzyłam oczy. Wyjdę. Ucieknę. Nie pozwolę siebie zatrzymać. Nacisnęłam klamkę.
- Wszystko okej, Emily? - Stukanie jej obcasów brzmiało jak wybijanie przez zegar moich ostatnich sekund.
Wybiegłam. Biegłam przed siebie nie zważając na nic. Byle jak najdalej. Czy to deja-vu? Już kiedyś tak uciekałam. Uciekałam przed nieszczęściem. Przed zamknięciem. Przed ciężarem odpowiedzialności. Coś się wtedy stało... A no tak. Spadłam...
***
Nie wiem ile biegłam. Musiało dość dużo minąć czasu, skoro słońce zaczęło się chylić ku horyzontowi. Najważniejsze było to, że Weronika mnie nie goniła. Zmęczona zatrzymałam się akurat przed komisariatem. W końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło. Weszłam (a dokładniej wpadłam) do niego. Wszędzie byli ludzie. Chodzili wte i wewte. Wielu z nich było już mocno poirytowanych - pewnie spędzili tu cały dzień. Nie wiedząc co zrobić, stanęłam jak wryta i zaczęłam panikować. A jak nikt mi nie pomoże? A jak Weronika mnie znajdzie? A co jeśli w końcu nie wytrzymam i umrę tu na zawał? Czy mnie pochowają? Wtedy z pomocą przyszła mi miła pani, która do mnie podeszła.
- Wszystko w porządku? Gdzie są twoi rodzice? - zapytała.
- Nazywam się Emily Castle, mam 16 lat. Mieszkam na ulicy Mahoniowej 8. Zgubiłam się i prawie zostałam porwana. Chcę wrócić do domu. Numer mojej mamy to 876554213. Proszę do niej zadzwonić. Niech po mnie przyjedzie - ostatkiem sił wyrzuciłam z siebie. Pojedyncza łza popłynęła mi po policzku. Koniec. Wreszcie będę w domu. Poczułam się o 50 kilogramów lżejsza. Widać było, że pani chciała mnie dokładnie wypytać, ale nie zdążyła. Moja świadomość spadła w przepaść. Zemdlałam. Na szczęście, okazało się, że na komisariacie był lekarz. Pani pierwsze co zrobiła, to zadzwoniła po moich rodziców, którzy zaniepokojeni o mnie, od razu wsiedli do samochodu i przyjechali po mnie. Mimo, że lekarz mnie ocucił, dalej moja świadomość leżała w czarnej dziurze mojego umysłu. Słyszałam ich, ale nie słuchałam. Robiłam wszystko odruchowo. Nie mogłam się powstrzymać od ciągłego rozglądania się. Bałam się, że pani Cath mnie znajdzie i ten koszmar się nie skończy. Raz myślałam, że ją widziałam (krzykiem przestraszyłam wszystkich obok, ci uznali jednak, że to z powodu szoku), ale okazało się, że to przewidzenie.
Po 20 minutach w końcu mogłam przywitać moich rodziców. Przytuliłam się do nich, jakbym nie widziała ich cały rok. To był tylko jeden dzień? Niemożliwe. Widok uśmiechu mojej mamy sprawił, że łzy zaczęły mi samowolnie płynąć. Zostałam zabrana do domu, gdzie mama otuliła mnie kocem i leżała przy mnie całą noc. Bała się, że znowu zniknę, ale teraz już na zawsze. Śniły mi się koszmary o Weronice trzymającej mojego kota w klatce. Śmiała się i pytała, czy to jego szukałam.
Rodzice pozwolili mi zostać i nie iść jutro do szkoły. Pod wpływem moich błagań (a co jak Weronika zna mój adres?) mama zrobiła sobie dzień wolny. Zrobiłyśmy sobie koktajle czekoladowe i cały dzień oglądałyśmy Dr House'a. Opowiedziałam jej tylko część mojego dnia. Nie wiem czemu, ale jakoś bałam się jej powiedzieć o nieznajomej pani mieszkającej w białej kamienicy. Gdy usłyszała o ucieczce kota, uznała, że jeśli chcę, to ona i tata mogą mi kupić kolejnego. Takiego, który nie będzie uciekać. Powiedziałam, że się zastanowię. Jednak byłam pewna, że jeszcze kiedyś zobaczę Księcia. Byłam jakoś z nim połączona. Pewną niewidzialną złotą nicią. Świat potrafi zaskakiwać. Nie sądziłam, że nasze drogi tak szybko się przetną. A wszystko zaczęło się w czwartek.
CZYTASZ
Mój narzeczony kot
Fantasy"- Co znowu? Jakie miejsce? No, mów człowieku! - czułam się jakbym zaraz miała dostać migreny. - Człowieku? Na pewno? - zawadiacko się uśmiechnął, gdy nagle otoczyła go złota mgła. Zaczęła się kręcić wokół niego, pobłyskując jak płynne złoto. Po c...