Rozdział 15

64 4 4
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi.

- Proszę - zawołałam i po chwili ujrzałam księcia.

- Już skończyłaś drzemać, śpiochu? - Pan łaskawiec pozwolił mi po śniadaniu przespać się jeszcze. Jak widać na krótko.

- Dzięki tobie tak - powiedziałam rozgoryczona. Chłopak z niewiadomych mi przyczyn zaczął się śmiać.

- O! Ktoś tu wstał ludzką nogą! Wstawaj wstawaj, bo cały dzień stracisz! - powoli zaczął do mnie podchodzić, aby powtórzyć pościelową zbrodnię.

- Dobra, dobra już jestem przytomna. - W żółwim tempie zaczęłam schodzić z łóżka. Po jakimś czasie osiągnęłam swój cel.

- Tempo, tempo. Trochę energii, dziewczyno! - John wziął mnie za rękę i delikatnie pociągnął. Razem wyszliśmy z pokoju.

- Dokąd mnie tak ciągniesz? Uciekamy przed czymś czy co? Pali się?

- Wiesz co? Zauważyłem, że jeśli nie jesteś w dobrym humorze, to uwielbiasz narzekać.

- Ależ ty spostrzegawczy! Weź rzuć wszystko, zostań detektywem! Mogę być twoją pierwszą klientką. Masz za zadanie odnaleźć moje utracone godziny snu. Zapłacę ci po wykonaniu roboty.

- Ej! Bo cię zostawię tutaj - ostrzegł książę.

- Powiedz chociaż, gdzie tak się śpieszymy - zajęczałam.

- Jaka ty niecierpliwa! Zobaczysz, to niespodzianka. - Jego oczy zabłyszczały.

- No dobra. Pozwolę ci tylko dlatego, że lubię niespodzianki.

- Zapamiętam to sobie - John się uśmiechnął.

Z śpieszeniem się, to trochę przesadziłam. Po prostu szybkim tempem szliśmy w niewiadomym dla mnie kierunku. Zauważyłam, że nie kojarzę żadnej z mijanych komnat. Była to dla zupełnie nowa część pałacu. Gdy już myślałam, że zaraz odpadnie mi ręka, zatrzymaliśmy się. Byliśmy przy jakiś zamkniętych drzwiach.

- Nooo i to wszystko? - spytałam zdezorientowana księcia.

- Nie to dopiero przystanek. - Ciężko westchnęłam.

- Jak ma być to niespodzianka, to nie spodziewaj się wszystkiego od razu! - John trochę się zirytował, ale szybko złagodniał.

- Jak tam chcesz - odrzekłam.

- Pozwól, że zawiążę ci chustę na oczach. - Popatrzyłam na niego zdziwiona.

- Ale, że jak? - Widziałam, jak chłopak wyciąga jakiś kawałek materiału z kieszeni.

- Normalnie. Chcesz tą niespodziankę, czy nie? - John czekał już z przygotowaną chustą.

- No... dobra. - Odwróciłam się do niego i po chwili zamiast królewskiego korytarza zobaczyłam ciemność.

- Chodź, będę cię prowadzić. - Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, po czym poczułam, jak chwyta mnie za dłoń. Zaczęliśmy iść.

Było to dla mnie całkowicie nowe przeżycie. Tak, bawiłam się w ganianego z zawiązanymi oczami, ale nigdy żaden chłopak nie prowadził mnie w ten sposób w nieznane mi miejsce. Nie bałam się, że coś mi zrobi. Za bardzo mu ufałam. Próbowałam cokolwiek zobaczyć przez chustę, ale John cały czas mi ją poprawiał.

Minęło z kilka długich minut i w końcu John powiedział:

- To tutaj. - Chciałam zdjąć chustę, ale książę mnie zatrzymał.

- Hola, hola. Zaczekaj. Zdejmij ją, dopiero jak powiem, ok? - Na potwierdzenie skinęłam głowę. Stałam w jednym miejscu, od czasu do czasu słysząc, że John coś popycha i ściąga. Myślałam, że zaraz żeżre mnie ciekawość. Na szczęście moje czekanie w końcu się skończyło.

Mój narzeczony kotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz