Na początku było zaskakująco cicho. Jakby cały świat wciąż miło spał. Były to jednak tylko przygotowania na wielkie wydarzenie, które miało się dzisiaj odbyć. Ale dlaczego było takie szczególne? To już słodka tajemnica.
O 6-stej nad ranem słońce delikatnie wyjrzało znad horyzontu. Kiedy zobaczyło otępiały świat, postanowiło temu zaradzić. Mocno się przeciągnęło i wesoło zaczęło swoją wędrówkę po niebie. Cały świat został obdarowany jego ciepłym blaskiem. Promienie słoneczne zawędrowały do każdego ciemnego zakątka, budząc mieszkańców owej krainy. Wszyscy podekscytowani czekali na godziny popołudniowe. Bardziej szczęśliwi niż zwykle powoli przygotowalisię na to wyjątkowe wydarzenie.
Gdyby teraz ktoś spojrzał na to piękne otoczenie z perspektywy słońca, mógłby uronić łzę z zachwytu. Światło odbite od każdego malutkiego listka, tworzyło wrażenie złotego starego lasu, w którym cicho rozmawiały potężne drzewa, szumiąc delikatnie do towarzyszy. Gdyby przystanąć i mocno się przysłuchać, można byłoby "wyłowić" pojedyncze historie o Pradawnych Istotach i ich skarbach. Jednak było za wcześnie i w lesie nie było żywej duszy. No może oprócz kilku małych saren i puchatych królików.
A pośrodku tego magicznego boru można było dojrzeć śliczne białe miasteczko. Może to gwiazdy pewnego razu przysypały to urocze miasteczko swoim pyłem, a może bogini za wiele użyła mąki do ciasta... Do końca niewiadomo. Pewnie któryś ze starszych znałby odpowiedź na to ciekawe pytanie.
Wokół przytulnych domków stała monumentalna świątynia. Cała z białego kamienia wyglądała, jak szanowana obrończyni ludzi, mieszkających obok jej wspaniałości. Wyglądem przypominała potężne kościoły, jednak była poświęcona innym bogom. Witała wierzących kolorowym witrażem, który ukazywał przepiękną Bastet podczas magicznego tańcu. Aby wejść do środka, trzeba było przejść przez olbrzymie wrota, nadszarpnięte zębem spokojnego przyjaciela - czasu. Później wystarczyło ruszyć między drewnianymi ławami wprost ku złotemu ołtarzowi, skąd można było otrzymać błogosławieństwo bogini. Światło słońca także tutaj dotarło, pokonując po drodze kolorowe szkiełka i rozświetlając niezwykłe wnętrze. W środku wyczuwało się lekko piekący zapach kadzidełek, wprowadzający człowieka w stan głebokiego zamyślenia.
Słońce już pokonało więkoszość drogi, kiedy ciszę rozdarł ciężki dźwięk. Ach, to dzwony świątyni powiadamiają ludność, że zbliża się to, na co wszyscy czekają! Z okrzykiem radości na ustach mieszczanie zmierzają do miejsca, gdzie ma się zacząć nowa era. Być może lepsza i radośniejsza. Wszyscy zbierają się we wnętrzu kościoła Bastet pod jej czujnym okiem. Zebrani siadają na ławach i czekają na dwie najważniejsze osoby dzisiejszegi dnia. Mają niedługo przybyć, ale kiedy dokładnie - to nie jest pewne. Wielkie wrota zwykle zamknięte, teraz przez długi czas będą wpuszczać ludzi do środka. Oprócz mieszkańców miasta na ważnej uroczystości mają też pojawić się ważne osobistości. Prawie nie da się wytrzymać z rosnącej ekscytacji. Tylko kiedy się to wszystko zacznie?
Do środka wchodzi dziewczyna, która jest znana tylko z plotek i opowieści. Zaszczytność tego wydarzenia wzrosła, gdy w świątyni pojawił się honorowy gość, który oniemiały z zachwytu, widząc wnętrze, powoli idzie w kierunku pierwszego rzędu. Od ostatniego razu, kiedy pojawiła się w Bastandii, zmieniła się w dojrzałą kobietę, której aura była niezaprzeczalnie silna. Ubraną w długą szmaragdową suknię, w której wyglądała naprawdę pięknie, z upiętymi włosami, można było ją wziąć za jakąś władczynie pobliskiej krainy. Zbliżywszy się do swojego miejsca, przywitała się z księżniczką, która jako jedna z pierwszych przyszła do świątyni. Obie wyglądały, jakby były kochającymi siebie siostrami. Tylko jedna w niebieskich barwach, a druga w zielonych.
Przy ołtarzu pojawiła się pierwsza osoba, której tak długo wyczekiwano. Mężczyzna ubrany w czarny garnitur sprawiał wrażenie pewnego siebie. Mając jeszcze trochę czasu, szybko przywitał się z bliskimi mu przyjaciółkami. W jego oczach można bylo dostrzeć wielką radość, kiedy zauważył, że obok księżniczki siedzi jego gość honorowy. Nagle fala wspomnień zalała jego umysł, jednak nie skupił się na nich. Najważniejsza była teraźniejszość, nie przeszłość.
Nagle zebrani usłyszeli początek pieśni złączenia. Wszyscy popatrzyli w stronę wrót świątyni, gdzie pojawiła się prawdziwa piękność. Jej pudrowo różowa suknia rozlewała się wokół niej jak delikatna mgła. Dostojnie szła ku lepszej przyszłości. Swojej i królestwa. Mimo cudnych włosów, drobnego makijażu, różowego bukietu, czy srebrnego diademu - najpiękniejszy był jej uśmiech. Niektórzy bardziej wrażliwi zaczęli cichutko płakać. Zachwytów nie było końca.
Po złożeniu przysięgi i wypiciu świętego mleka został ostatni aspekt, który miał podkreślić całe wydarzenie. Słodki pocałunek. Kapłanka złożyła podziękowania Bastet oraz życzyła młodej parze wiele szczęścia. Chłopak i dziewczyna spojrzeli na siebie z miłością i powoli zbliżyli twarze. Pocałowali się. Wtedy zakończyła się uroczystość. Goście wstali i zaczęli śpiewać pieśń dobrobytu. To była wspaniała chwila.
Tylko jedna osoba została na swoim miejscu. Dziewczyna ciężko oddychała. Straciła coś i nie miała sił zaśpiewać z innymi. Coś zostało przerwane i tylko ona to odczuła. Ale czy na pewno?
Szatynka spojrzała na pana młodego, a on na nią. Wtedy zrozumieli, co już na zawsze utracili. Nigdy więcej nie usłyszął swych pragnień. Jeszcze jakieś 2 lata temu uznaliby to za zły omen. Teraz delikatnie się do siebie uśmiechnęli. Pożegnali dawne zauroczenie, wiedząc jednocześnie, że nigdy nie zapomną momentu pożegnania.
Przysięga między nimi została zerwana.
KONIEC
CZYTASZ
Mój narzeczony kot
Fantasy"- Co znowu? Jakie miejsce? No, mów człowieku! - czułam się jakbym zaraz miała dostać migreny. - Człowieku? Na pewno? - zawadiacko się uśmiechnął, gdy nagle otoczyła go złota mgła. Zaczęła się kręcić wokół niego, pobłyskując jak płynne złoto. Po c...