Rozdział 12

73 4 2
                                    

- Jeszcze nigdy nie jadłam tak dietetycznego śniadania - powiedziałam ironicznie, zajadając się frytkami.

- Nawet nie wiesz, co tracisz - zaśmiała się Monika - Muszę cię pouczyć o zdrowym odżywianiu.

- Oczywiście. - Mrugnęłam do niej. Miło jest od czasu do czasu zjeść coś niezdrowego.

- Kochaj jedzenie jak siebie samego - odparła żartobliwie przyjaciółka, po czym zabrała frytkę z mojego talerza.

- Ej! - krzyknęłam. Już miałam odpłacić się tym samym, gdy usłyszałam dźwięk SMS-a. Położyłam talerz na stole i ruszyłam do kuchni. Podniosłam telefon z blatu.

Nieznany numer: O której zaczynają się Targi? Adam.

- Twój ukochany nie może się już doczekać spotkania z tobą - zachichotałam.

- Tak?! A co pisze? - Monika gwałtownie wstała i podbiegła do mnie, wyrywając mi komórkę.

- Ej! - krzyknęłam ponownie, zabierając jej moją własność.

- Dobra, dobra. Już wiem, co tu się święci. Chcesz mi go zabrać i uciec z nim do Ameryki - zachichotała.

- No oczywiście, weź lepiej odpuść. Nie twoja liga. - Machnęłam rękę w jej stronę.

- Przykro mi kochana, ale nie wygrasz ze mną. - Przyjaciółka ostentacyjnie schowała pukiel włosów za ucho. Obie zaczęłyśmy się śmiać.

- Dobra, odpowiemy twojemu chłopakowi, żeby mój policzyć minuty do waszego spotkania. - Wysłałam SMS-a do Adama.

- To nie jest mój chłopak! - Dziewczyna zarumieniła się.

- Zobaczymy w niedzielę - odpowiedziałam jej. Wróciłyśmy obie na kanapę. Zabrałam Monice frytkę.

- Masz za swoje - uśmiechnęłam się do niej.

***

- Jeszcze raz dziękujemy, że nas ciocia podwiozła - zawołałam do mamy Moniki.

- Nie ma sprawy, bawcie się dobrze! - Pomachała nam na pożegnanie i odjechała samochodem. Odwróciłam się w stronę Hali Lustrzanej. Był to okrągły budynek, w którym miały odbyć się Targi Podróżnicze.

- Nad czym się Emily zastanawiasz? Chodź! - Monika krzyknęła do mnie, po czym potruchtała do wejścia. Pobiegłam za nią. Pchnęłyśmy ciężkie drzwi, aby ujrzeć wielką salę. Wszędzie znajdowały się różne stoiska, wokół których chodzili ludzie. Naprawdę był duży tłum. Jakby tego było mało, na ścianach wisiały szerokie lustra (od nich wzięła się nazwa hali), przez które człowiekowi się wydawało, że sala nie ma końca.

- Wow! Ile przyszło osób! - zawołałam.

- Prawda. A kogo zaprosiłaś na Targi? - spytała się Monika.

- Ciebie, Asię, Michała oraz Adama. - Przyjaciółka zaczęła się rozglądać. Nagle uśmiechnęła się.

- Muszę cię opuścić. - Poszła w kierunku stoiska związanego z Alpami. Stał tam Adam. Przywitali się i zaczęli o czymś rozmawiać.

Trochę mnie to zasmuciło. Myślałam, że z powodu randki ten dzień spędzi ze mną. Jak widać nie było to dla niej tak oczywiste. Uznałam, że jednak wolę sama chodzić po Targach niż być piątym kołem u wozu. Rozgoryczona ruszyłam w przeciwną stronę niż przyjaciółka. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś znajomego. Po 12-stu minutach błądzenia w końcu znalazłam punkt informacyjny. Stanęłam w kolejce, aby dowiedzieć się o możliwych spotkaniach z podróżnikami. Na szczęście stała przede mną tylko jedna dziewczyna. Jak się okazało pyta o to, co mnie najbardziej interesowało.

Mój narzeczony kotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz