Rozdział 6.2

119 12 4
                                    

Nie będę się z nim bawić. Mam dosyć gierek.

- Wiem, wiem. Mama wysłała mi SMS-a i dopiero co go zobaczyłam. Nie no wiesz, nie poznałam cię w garniturze,wujku - Jakoś dziwnie mi go było nazwać wujkiem. Ten odetchnął z ulgą. Miał coś do powiedzenia, ale uznałam, że skoro świat ma mnie w dupie, to ja mam w dupie świat. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie jak to mówiło przysłowie. Odwróciłam się plecami do mężczyzny, aby powiedzieć coś Monice.

- Przykro mi z tego powodu. Sądziłam, że będziemy mieć trochę czasu na rozmowę. Jak widzisz przeliczyłam się - uśmiechnęłam się do niej. Jezu. Zazdroszczę jej, że żyje w tej pięknej nieświadomości.

- Ee no dobra. Cześć Em. Do jutra. Do widzenia panu. - Pomachała na pożegnanie i odeszła. Ja znów skierowałam swoją uwagę na nieznajomego. Prawie się zaśmiałam, widząc jego naburmuszoną minę. Zwykła dziewczyna go zignorowała - jego duma musiała ucierpieć.

- Dobra, gościu. Powoli wkur...rza mnie to całe szaleństwo. Nieznajomi ludzie wiedzą więcej o moim życiu niż przyjaciele, jestem ratowana przez psychopatkę, mam tajemniczego "wujka". Powiedz mi o co tu chodzi. Po prostu, bo zaraz zwariuję! - ostatnie zdanie wykrzyczałam tak głośno, że wszyscy ludzie się na nas spojrzeli.

- Chodźmy na spacer. Dłuugi spacer. - Wyciągnął ponownie rękę. Ale on ma zarąbisty głos - pomyślałam. W ogóle co w nim nie było zarąbiste?!

- Dobra. Ale wokół moich terenów. Nie mam zamiaru znów szukać komisariatów. - Nie przyjmując ręki, poszłam na przód. On po chwili mnie dogonił. Szliśmy tak z 5 minut w ciszy, gdy w końcu się odezwał.

- Dziękuję, że mi zaufałaś po tym wszystkim. Chętnie ci wszystko opowiem, ale musimy pójść w jakąś boczną uliczkę. - CZY TEN GOŚCIU CHCE MNIE ZGWAŁCIĆ?!  Facet złapał się za uszy.

- Nie krzycz! - Zatrzymałam się. Zacisnęłam pięści, mając nadzieję, że będę mogła ich użyć. Nie wiedziałam,  czy się rozpłakać, czy zawyć z wściekłości. Jako kompromis wybrałam spokojne pytanie.

- Czy ty czytasz mi w myślach? - Wyglądał jak małe dziecko złapane na gorącym uczynku. Czyli jednak.

- To właśnie chciałem ci wyznać. Znaczy w tej postaci mogę usłyszeć tylko część, a i tak muszą być bardzo głośne. Jak na przykład to przed chwilą. - Na jego twarzy ukazała się skwaśniała mina. Dobrze ci tak - specjalnie pomyślałam głośniej. Jeśli można to tak nazwać. Mężczyzna prychnął.

- Och, Bastet! Co mnie pokarało, aby mieszać się w tę sprawę - powiedział do siebie.

- Ja cię zaraz pokaram, jeśli zaraz mi wszystkiego nie powiesz. - Uznałam, że powinnam powstrzymać komplementy w myślach na jakiś czas. Och, ale on ma ładne włosy... Cisza! - "wujek" się uśmiechnął - Kurde, chyba to usłyszał.

- Nie pobiję cię, nie zgwałcę, nie zaprowadzę do Cath, nie porwę. Nic złego nie zrobię. Po prostu wyjawię rąbek tajemnicy. Zgoda? - Nie miałam wyboru.

- No dobra. Chodź, wiem nawet, gdzie możemy pójść. - Przyspieszyłam. Im szybciej dojdziemy, tym szybciej zakończy się ten cały koszmar.

Po 5 minutach weszliśmy na moją ścieżkę. Otoczeni pięknym widokiem zatrzymaliśmy się w pewnym momencie.

- Proszę. Tu nas nie zauważą. - Rozpostarłam ręce, aby dokonać prezentacji miejsca. Facet zaczął się rozglądać.

- Na boginię Bastet! Przecież to to miejsce! Mogłem się tego spodziewać - wesoło na mnie spojrzał. Złożyłam ręce na piersiach.

- Co znowu? Jakie miejsce? No, mów człowieku! - Czułam się jakbym zaraz miała dostać migreny.

- Człowieku? Na pewno? - zawadiacko się uśmiechnął, gdy nagle otoczyła go złota mgła. Zaczęła się kręcić wokół niego, pobłyskując jak płynne złoto. Po chwili aura zniknęła, a z nią nieznajomy. Co to kurwa ma być?! Czary jakieś, czy to już początek schizofrenii? Jeszcze tego mi brakowało... - przetarłam oczy, a "wujka" wciąż nie było. Wtedy usłyszałam cichutki głos w głowie, lecz nie mój.

- Spójrz w dół, ciamajdo. - Zrobiłam to, co kazał mi głos. Dobrze, że przyzwyczaiłam się do niecodziennych zdarzeń, bo inaczej to bym zemdlała... W miejscu, gdzie stał przystojny mężczyzna, najzwyczajniej w świecie rozciągał się mój Książę! Teraz to już naprawdę nic nie rozumiem - pomyślałam i usiadłam na ziemi. - Mam przesrane.

*******************

Ten rozdzialik jest krótki, bo jest tylko uzupełnieniem poprzedniego. No, powiedźcie! Jak podoba wam się rozwój akcji? ;) Miałam wenę, więc dość dużo napisałam. Miłej dalszej lektury, aga120.

Mój narzeczony kotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz