Rozdział 14

69 4 1
                                    

- Cześć Książę! - Zaczęłam rękoma wycierać łzy.

- Sebastianie, proszę przypilnować naszego zabijakę. - John opuścił miecz.

- Tak jest, panie. - Przy gardle Mike'a pojawiło się nowe ostrze. Książę podszedł do mnie, wyraźnie kuśtykając na lewą nogę i pomógł mi wstać.

- Dziękuję - szepnęłam do niego.

- Nie ma za co, nie chcemy, żebyśmy oboje byli obolali. - Mrugnął do mnie i dodał - A Pani Weroniko proszę nas nie opuszczać.

Moja prześladowczyni podczas całego zamieszania powoli wycofywała się do drugich drzwi. Na jej nieszczęście drogę zagrodziła jej Eleonora, trzymająca w prawej ręce sztylet.

- Ani mi się waż, wiedźmo - syknęła do Weroniki. Myślałam, że to sen. Udało się!

- Sebastianie zabierz proszę Mike'a do celi, żeby przemyślał swoje zachowanie. - Po chwili zaskrzypiały drzwi.

- Nie uda się wam. Zawsze będę górą - wykrztusiła Cath ze złością.

- Nic ci nie jest? Nie było to miłe uczucie, gdy znikąd poczułem mocny ból w nodze - John zignorował Weonikę, zwracając się do mnie.

- Tak. Teraz jest okej - uśmiechnęłam się do niego.

- Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny za ratunek. Pomimo takiego niebezpieczeństwa, postanowiłaś nas uratować. Dziękuję. - John ucałował mnie w czubek głowy. Ze wszystkich sił próbowałam powstrzymać moje poliki przed zarumienieniem się.

- Nie ma za co. Wiesz, to nie byłoby miłe uczucie, gdybym tak nagle umarła.

- Domyślam się. A tak w ogóle - jak się tu dostałaś?

- Oj to długa historia! - westchnęłam, na co książę jeszcze bardziej się rozpromienił. Chwilo, proszę trwaj.

Jakoś jednak nie chciała.

- Dziewczyno, odsuń się od niego - usłyszałam za sobą złowrogi głos. Razem z Johnem odwróciliśmy się. Aż mnie zatkało.

- T...tato? - wyszeptał zdziwiony John. Król Bastandii trzymał w dłonii miecz.

- Odsuń się od niego albo poczujesz smak królewskiego ostrza - zagroził król. Powoli zaczęłam się cofać. 1 krok, 2 kroki, 3. Jakim cudem nie zauważylismy jak wszedł do gabinetu?!

- O co tu chodzi, tato? - zapytała się Eleonora, wciąż kierując broń na niewzruszoną Weronikę.

- Elo, puść sztylet.

- Ale...

- Puść! - Sztylet spadł na ziemię.

- Nareszcie! Już myślałam, że się tu zestarzeję. - Cath odeszła od Eleonory i oparła się o biurko.

- Ojcze, dlaczego pomagasz Weronice? - zapytał coraz bardziej wściekły książę.

- To dla waszego dobra. A teraz proszę powiedz mi, gdzie wasza matka schowała te dokumenty. - Prawie upadłam z wrażenia. Wszystko połączyło się w jedną całość. Nagłe moje zniknięcie, porwanie, Weronika w pałacu, dokumenty... Wtedy się domyśliłam.

- To pana sprawka! To pan porwał Johna! - krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać tej przerażającej myśli.

- Zamilcz, dziewczyno. Ty o niczym nie wiesz! - król z furią na mnie spojrzał.

- Dla...dlaczego? Tato? - Po policzkach Eli zaczęły płynąć słone łzy.

- To dla waszego dobra! I dla dobra królestwa!

Mój narzeczony kotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz