- Cześć Książę! - Zaczęłam rękoma wycierać łzy.
- Sebastianie, proszę przypilnować naszego zabijakę. - John opuścił miecz.
- Tak jest, panie. - Przy gardle Mike'a pojawiło się nowe ostrze. Książę podszedł do mnie, wyraźnie kuśtykając na lewą nogę i pomógł mi wstać.
- Dziękuję - szepnęłam do niego.
- Nie ma za co, nie chcemy, żebyśmy oboje byli obolali. - Mrugnął do mnie i dodał - A Pani Weroniko proszę nas nie opuszczać.
Moja prześladowczyni podczas całego zamieszania powoli wycofywała się do drugich drzwi. Na jej nieszczęście drogę zagrodziła jej Eleonora, trzymająca w prawej ręce sztylet.
- Ani mi się waż, wiedźmo - syknęła do Weroniki. Myślałam, że to sen. Udało się!
- Sebastianie zabierz proszę Mike'a do celi, żeby przemyślał swoje zachowanie. - Po chwili zaskrzypiały drzwi.
- Nie uda się wam. Zawsze będę górą - wykrztusiła Cath ze złością.
- Nic ci nie jest? Nie było to miłe uczucie, gdy znikąd poczułem mocny ból w nodze - John zignorował Weonikę, zwracając się do mnie.
- Tak. Teraz jest okej - uśmiechnęłam się do niego.
- Nawet nie wiesz, jak jestem ci wdzięczny za ratunek. Pomimo takiego niebezpieczeństwa, postanowiłaś nas uratować. Dziękuję. - John ucałował mnie w czubek głowy. Ze wszystkich sił próbowałam powstrzymać moje poliki przed zarumienieniem się.
- Nie ma za co. Wiesz, to nie byłoby miłe uczucie, gdybym tak nagle umarła.
- Domyślam się. A tak w ogóle - jak się tu dostałaś?
- Oj to długa historia! - westchnęłam, na co książę jeszcze bardziej się rozpromienił. Chwilo, proszę trwaj.
Jakoś jednak nie chciała.
- Dziewczyno, odsuń się od niego - usłyszałam za sobą złowrogi głos. Razem z Johnem odwróciliśmy się. Aż mnie zatkało.
- T...tato? - wyszeptał zdziwiony John. Król Bastandii trzymał w dłonii miecz.
- Odsuń się od niego albo poczujesz smak królewskiego ostrza - zagroził król. Powoli zaczęłam się cofać. 1 krok, 2 kroki, 3. Jakim cudem nie zauważylismy jak wszedł do gabinetu?!
- O co tu chodzi, tato? - zapytała się Eleonora, wciąż kierując broń na niewzruszoną Weronikę.
- Elo, puść sztylet.
- Ale...
- Puść! - Sztylet spadł na ziemię.
- Nareszcie! Już myślałam, że się tu zestarzeję. - Cath odeszła od Eleonory i oparła się o biurko.
- Ojcze, dlaczego pomagasz Weronice? - zapytał coraz bardziej wściekły książę.
- To dla waszego dobra. A teraz proszę powiedz mi, gdzie wasza matka schowała te dokumenty. - Prawie upadłam z wrażenia. Wszystko połączyło się w jedną całość. Nagłe moje zniknięcie, porwanie, Weronika w pałacu, dokumenty... Wtedy się domyśliłam.
- To pana sprawka! To pan porwał Johna! - krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać tej przerażającej myśli.
- Zamilcz, dziewczyno. Ty o niczym nie wiesz! - król z furią na mnie spojrzał.
- Dla...dlaczego? Tato? - Po policzkach Eli zaczęły płynąć słone łzy.
- To dla waszego dobra! I dla dobra królestwa!
CZYTASZ
Mój narzeczony kot
Fantasy"- Co znowu? Jakie miejsce? No, mów człowieku! - czułam się jakbym zaraz miała dostać migreny. - Człowieku? Na pewno? - zawadiacko się uśmiechnął, gdy nagle otoczyła go złota mgła. Zaczęła się kręcić wokół niego, pobłyskując jak płynne złoto. Po c...