– Aa! Mam tego dosyć! – krzyknęłaś głośno, łapiąc się za głowę.
Już drugą godzinę walczyłaś z grupą zamaskowanych ninja. Powoli zaczynałaś tracić siły, a wrogów wciąż przybywało. Nie wiedziałaś do końca, czy to klony powstałe przez replikację cienia, czy jakąś inną technikę. Na Boga! Wszyscy wyglądali identycznie! Fioletowe spodnie, fioletowe ochraniacze... cali byli w purpurze. Już powoli robiło ci się niedobrze na widok tylu odcieni fiołków.
Rozejrzałaś się kątem oka dookoła. Byłaś tam już tyle czasu, ale dopiero teraz postanowiłaś zbadać wizualnie teren. Nie było w nim nic nadzwyczajnego. Drzewa, drzewa, drzewa... i jeszcze więcej drzew.
Z obserwacji wyrwał cię nadbiegający z prawej shinobi. Odruchowo odskoczyłaś w tył, dezorientując wroga, który z impetem wbił swoją purpurową głowę w olbrzymi dąb. Tylko twoje położenie i sytuacja, w której się znajdowałaś, powstrzymały cię przed wybuchnięciem śmiechem.
Wyjęłaś z sakiewki na [prawej/lewej] nodze kunai i ruszyłaś na wroga. Do tej pory starałaś się walczyć defensywie, jednak nadszedł czas, byś pokazała wrogim ninja, że wcale nie jesteś taka słaba.
Pierwszych trzech powaliłaś na ziemię od razu, uchodząc z tego bez żadnej rany, jednakże nic nie jest idealne. Z kolejnymi mężczyznami nie poszło ci już tak łatwo. Zaatakowali w piątkę, pozostawiając na tobie płytkie rany.
W chwili, gdy jeden z nich miał przeciąć ci tętnicę szyjną, odskoczyłaś do tyłu i kumulując chakrę w stopach, wbiegłaś na drzewo. Dopiero tam zdałaś sobie sprawę, że możesz nie powrócić do Konohy z tarczą, lecz na niej.
Pozwoliłaś sobie na szybkie obmyślenie planu. Na obecną chwilę jest ich tylko dziesięciu. W sakwie mam pięć shurikenów i cztery kunaie. To oznacza, że mogę z łatwością wyeliminować dziewięćdziesiąt procent zebranych shinobi. Ten ostatni... hah, niech lepiej ucieka.
Wyjęłaś z sakiewki całą potrzebną broń długodystansową i skoczyłaś na następne drzewo, by mieć lepszy zasięg i zero szans na spudłowanie. Kto jak kto, ale twoją zdecydowanie największą zaletą była stuprocentowa celność. Odkąd byłaś kunoichi nie trafiłaś w cel może... dwa razy?
Wzięłaś głęboki oddech i skoczyłaś na trawę, uprzednio wypuszczając z dłoni shurikeny i kunaie. Klasnęłaś zadowolona w dłonie, gdy dziewięciu z dziesięciu ninja umarło od trafienia ostrym fragmentem broni w sam środek czoła, po czym rozejrzałaś się spokojnie i ujrzałaś ostatniego fioletowego ludzika. Podeszłaś do niego szybko, nie dając mu czasu na ucieczkę i jednym ruchem ręki skręciłaś mu kark. To teraz misja...
Westchnęłaś cicho i ruszyłaś w stronę obozu rozbitego przez tę bandę nieudaczników. Po drodze wyjęłaś swoje ostrza z zimnych trupów, wesoło się uśmiechając.
Było tam tylko kilka namiotów i trzy ugaszone ogniska, jednakże wyczuwałaś czyjąś obecność. Wyjęłaś kunai z sakwy i zaczęłaś badać teren dookoła obozowiska. Nikogo ani niczego podejrzanego tam nie zauważyłaś, więc postanowiłaś wtargnąć na teren wroga niezauważona, idąc na lekko zgiętych nogach.
– Nin nin*! – Złączyłaś dłonie, prąc dalej naprzód.
Sprawdziłaś już prawie każdy namiot. Został ten największy. Odsłoniłaś delikatnie kotarę. W twoje nozdrza niemalże od razu uderzył zapach [znienawidzony zapach kwiatów np. lawendowy] perfum, których mocno nie znosiłaś. Rozejrzałaś się na boki. Pusto! Czego innego mogłaś się spodziewać? Przecież dosłownie przed sekundą z namiotu wybiegło coś dziwnego. To. Było. Różowe. Ruszyłaś w pogoń za dziwacznym okazem natury.
CZYTASZ
Kakashi [Kakashi x Reader PL]
FanfictionZAWIESZONE (i raczej już odwieszone nie będzie) To... dość nietypowa opowieść, bo kto normalny posądziłby zwykłego, czytającego książki dla dorosłych w miejscach publicznych i wiecznie spóźniającego się shinobi o... no właśnie. To tajemnica, nikomu...