18.

3.9K 335 57
                                    

PERSPEKTYWA KAKASHIEGO

   Każdego czasami łapią stany depresyjne. Zależy to od pogody, sytuacji, w której się znajdujemy, naszego poranka czy nawet tego, czy smakowało nam śniadanie. To jeden z najtrudniejszych stanów, w których możemy się znaleźć. Może i nie jest to zaraźliwe, ale gdy tylko ktoś zobaczy, że mamy ponurą minę, to i jego humor ucieka. Zabawne, prawda? Jednakże takie jest życie. W nim nie pomogą ci nawet twoje ero-książki.

   Sam dałem się złapać w sidła tej choroby i próbowałem pozbyć się jej ze swojego życia, ale to nie było wcale takie proste. Używałem przeróżnych technik. Od rozmów z ludźmi, którzy mogliby mi pomóc pod względem wyleczenia psychiki, aż po dyskusje z osobami, które się od tego uwolniły. Nic ani nikt nie był w stanie mnie uratować. Chociaż wierzyłem, że jeżeli ona by się przebudziła, to z całą pewnością zyskałbym chęci do życia, ale nic nie zapowiadało jej powrotu do rzeczywistości.

   Nie. To wcale nie tak, że się poddałem. Ja wciąż walczyłem, by móc ją wybudzić. Codziennie po treningu szedłem odwiedzić moją przyjaciółkę. Zawsze o tej porze pielęgniarka podłączała jej nową kroplówkę, a później patrzyła na mnie przelotnie współczującym wzrokiem. W odpowiedzi uśmiechałem się, przymykając odsłonięte oko.

   Rozmawiałem z nią o różnych rzeczach. Właściwie... ja mówiłem i wierzyłem, że ona jednak mnie słyszy, chociaż w rzeczywistości na pewno głęboko spała. Czułem się źle z tym, że dziewczyna została tak brutalnie pobita zamiast mnie. Czemu nie udało mi się jej ochronić? Może tak po prostu miało być. Historia dalej musi się toczyć swoją ścieżką. Co ma być to będzie, prawda?

   Tego dnia trenowałem z drużyną ciężej niż zwykle. Byłem wykończony psychicznie od jakiegoś czasu, ale sytuacja pogorszyła się w ciągu kilku drobnych godzin. Potrzebowałem się na czymś lub kimś wyżyć, dlatego po prostu nie spóźniłem się jak zwykle na trening i zacząłem go wcześniej. Dzieciaki były zadowolone, jednak nie dawały z siebie stu procent.

   – Naruto, Sasuke, Sakura! Weźcie się do roboty, jeżeli chcecie zdać egzaminy na chūnina! – podniosłem głos, widząc, że nawet blondyn pofolgował sobie za bardzo.

   – Ale Kakashi-sensei! Trenujemy piąty dzień z rzędu. Jesteśmy już wyczerpani, dattebayo! – jęknął dres, siadając na zielonej trawie.

   – Naruto ma rację. Sensei nie daje nam ani chwili odpoczynku! – żąchnęła się Sakura, która i tak najmniej robiła z całej drużyny.

   Zmierzyłem ich obojętnym spojrzeniem i westchnąłem głośno. Już dawno mi się nie sprzeciwiali. Musiał w końcu nadejść ten czas. Postanowiłem, że jednak dam im dwa dni wolnego, skoro i tak nie mają zamiaru wysilać się na treningu. Po co miałem marnować swój i jednocześnie ich czas? No właśnie, nie miałem ku temu powodów.

   – Dobrze, dobrze... Możecie już sobie iść. I tak zbiera się na deszcz – mruknąłem, patrząc, jak Naruto po usłyszeniu moich słów automatycznie wstaje i podchodzi do różowowłosej.

   – Hej, hej, Sakura-chan! Co powiesz na randkę? – Podszedł do niej tak blisko, że stykali się ramionami.

   Dziewczyna od razu zacisnęła ręce w pięści, a po chwili usłyszałem głośny zgrzyt jej zębów.

   – Naruto, idioto! Jesteś za blisko! – warknęła, uderzając blondyna z całej siły w twarz do tego stopnia, że z jego nosa pociekła krew.

   – Dlaczego przydzielili mnie do tak żałosnej drużyny? Idioci... – po raz pierwszy od przyjścia na trening odezwał się Sasuke.

   Czasami nie zauważałem jego obecności przez to, że był tak jakby wyizolowany. W porównaniu z tamtą dwójką zachowywał się spokojnie. Nawet nie pamiętam, czy kiedykolwiek podniósł głos. A nie, przepraszam. Poza Sakurą on krzyczał na Naruto. W końcu tylko oni mogli przemówić temu dziecku do rozsądku.

Kakashi [Kakashi x Reader PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz