27.

3.2K 289 159
                                    

   – Cieszę się, że w końcu pan wyzdrowiał. – starsza kobieta uśmiechnęła się serdecznie, patrząc prosto w oczy mężczyzny – Proszę już więcej nie nadużywać Mangekyō, rozumiemy się? – zapytała, mierząc go groźnym spojrzeniem.

   – Oczywiście. Dziękuję za opiekę – powiedział, kłaniając się lekko, po czym wyszedł ze szpitala.

   Stając przed wielkim budynkiem, zamyślił się na chwilę, a jego srebrne włosy w tym czasie zostały delikatnie przechylone na lewą stronę przez silny wiatr, który akurat wtedy zawiał. Zastanawiał się, którędy pójść do domu. Krótszą drogą czy tą dłuższą, którą zaczął chodzić jakiś czas po zniknięciu [Imię], by tylko sprawdzić, czy wróciła już do domu? Niestety, za każdym razem, gdy przemierzał tamtę ścieżkę, światło w jej mieszkaniu było zgaszone, a okna i drzwi zamknięte.

   Po kilkuminutowym myśleniu zdecydował, że zrobi jak zawsze i przejdzie się ulicą, na której mieszkała [kolor]włosa. W końcu nie zostało mu nic do stracenia. Ostatnią najważniejszą osobę w swoim życiu już utracił.

   Przechodząc obok niewielkiego budynku mieszkalnego, spojrzał na niego, licząc na to, że może w końcu coś się zmieniło. Drzwi były zamknięte jak zawsze, światła zgaszone, ale okno od sypialni dziewczyny zostało szeroko otwarte. Ciemne oczy srebrnowłosego prawie natychmiast się rozszerzyły, a on sam stał chwilę w osłupieniu, nie wierząc, że [Imię] mogła wrócić. Bicie jego serca przyspieszyło kilkakrotnie, po czole spłynęła kropelka potu, a ciało ruszyło się dopiero, gdy krzyk na drugiej stronie ulicy wybudził go z transu.

   – Nie ma jej. Wyszła gdzieś wczoraj rano i nie wróciła – powiedziała jakaś starsza kobieta, podchodząc do Hatake.

   – O której godzinie? – zapytał, odwracając twarz w stronę staruszki.

   – Może dziewiąta... – zastanowiła się przez chwilę – Nie! Dokładnie o dziesiątej trzydzieści cztery wyszła w stronę kwiaciarni państwa Yamanakich.

   – Dziękuję za informacje – powiedział szybko, po czym użył odpowiednich pieczęci, by przywołać swoje psy tropiące. – Tym razem musicie odnaleźć ją za wszelką cenę.

   Zwierzęta w odpowiedzi zaszczekały zmotywowane, po czym rozbiegły się w różne strony. Kakashi nie zamierzał stać w bezruchu, pozostawiając całą robotę swoim Ninken*, dlatego chwilę po ich wyruszeniu na poszukiwania sam pobiegł w jedną ze stron, by tylko przyspieszyć proces szukania [Imię].

•••

   – Kakashi! – krzyknął jeden z jego psów, hamując ostro przed nogami jōnina. – Mam ją, ale nie wiem, czy jesteś pewny tego, że chcesz ją zobaczyć... – ściszył głos, odwracając wzrok.

   – Nie obchodzi mnie nic więcej poza jej lokalizacją. Prowadź – rozkazał, odsłaniając szybko swojego Sharingana.

   Nie miał pewności, w jakiej sytuacji zastanie swoją ukochaną... jeśli można ją jeszcze tak nazywać. Bardziej przydałby mu się wtedy Byakugan, ale niestety go nie posiadał.

   Ruszył szybko za psem, obserwując po drodze otoczenie. Nie wiedział, gdzie zmierzają. Na początku wydawało mu się, że biegną w stronę jego domu, ale w ostatniej chwili zrozumiał, że po prostu wybiegają za bramę Konohy.

   Jeden z jego Ninken zaprowadził go prosto pod jaskinię znajdującą się kilkanaście metrów za Liściem. Mężczyzna odwołał swoje psy i skupił się na otoczeniu, które zaczął badać nie tylko Sharinganem, ale także idealnie wyszkolonym zmysłem słuchu. Zastanawiał się, co kunoichi mogła robić w takim miejscu. Przecież, skoro dopiero wróciła do Konohy, to dlaczego znowu z niej uciekała? Może... nie. To głupie, Kakashi. Uspokój się i rusz w końcu swoje cztery litery!, ponaglił się w myślach, przy okazji karcąc się za swoje niemądre pomysły.

Kakashi [Kakashi x Reader PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz