– Co to, do cholery, ma być?! – krzyknęliście zgodnym chórem, ignorując to, że mogą was napaść jakieś niebezpieczne zwierzęta.
– Jakim cudem wzięliśmy nie ten zwój co trzeba?! – krzyknęłaś, łapiąc się za głowę.
Wewnątrz dokumentu znajdował się przepis na zupę z borsuka. Byłaś tak zdenerwowana, że po prostu wstałaś z ziemi i podeszłaś do drzewa. Kopnęłaś je z całej siły, dając upust emocjom.
Po chwili usłyszałaś donośny odgłos pękającej kory. Spojrzałaś na wielką sosnę, która w tamtym momencie zdecydowała się polecieć właśnie na ciebie. Stałaś chwilę zszokowana, że udało ci się powalić kilkuletnie drzewo, jednak ocknęłaś się, gdy iglasta roślina była dosłownie metr nad twoją głową. Odskoczyłaś szybko w bok, obserwując, jak drzewo po drzewie się przewraca. Wyglądało to jak żywe domino — tylko o większym zasięgu i wadze.
– Co się dzieje?! – Natychmiast u twego boku znalazł się Kakashi, który nadal trzymał w dłoni zwój.
– Wyrzuć to – zakomenderowałaś.
Mimo że lekko się uspokoiłaś, to patrzenie na ten zwój nadal napawało cię złością.
Srebrnowłosy posłuchał twojego rozkazu i wyrzucił zwój gdzieś hen! daleko.
– Pozostaje nam poleganie na własnej pamięci i informacjach, które sami wywnioskowaliśmy z krótkiej prezentacji, a także tych wiadomościach, które zdobędziemy. To będzie długa podróż. – Założyłaś ręce za głowę i poszłaś z powrotem do miejsca, w którym się rozbiliście.
Czemu ciągle jest taka cisza? Zaczyna mnie to nudzić! Westchnęłaś i odwróciłaś się w stronę towarzyszącego ci shinobi. Mężczyzna siedział razem z tobą przy ognisku, czytając "Eldorado Flirtujących" — tyle zdołałaś przeczytać z okładki. To była ta sama książka, co tamtego wieczora. Dobrze pamiętałaś tę okładkę, te dłonie, które teraz przewracały kolejną kartkę.
– Gapisz się. – zauważył, wypowiadając te słowa lekko rozbawionym tonem głosu.
Natychmiast odwróciłaś wzrok na jego oko, które teraz oświetlone było przez tańczący płomień. Patrzył na ciebie. Wyglądał na rozmarzonego. Stwierdziłaś, że lepiej nie wnikać dalej w to wszystko. W końcu to zboczony ninja. Z takimi nigdy nic nie wiadomo.
– Kakashi. – spróbowałaś zagaić rozmowę.
Mężczyzna tylko mruknął ciche Hm? i spojrzał ponownie na ciebie, odrywając się od lektury.
– Właściwie, jesteśmy razem na misji i to dość długiej, a ledwo się znamy. Może opowiesz coś o sobie? – zapytałaś z miłym uśmiechem, licząc na to, że Kopiujący się zgodzi.
Odniosłaś sukces, bo chwilę po tym pytaniu chłopak zamknął książkę, włożył ją do kieszeni, po czym usiadł po turecku w twoją stronę, kładąc łokcie na kolanach, a na dłoniach podpierając głowę.
– Co mogę ci opowiedzieć? – Przymknął na chwilę oczy, udając zamyślonego, by po chwili uchylić je i nawiązać z tobą kontakt wzrokowy. – Jestem, jak zapewne wiesz, jōninem i mam swoją drużynę. Jednego jej członka już znasz. Mam na myśli Naruto. – Uśmiechnęłaś się, wspominając sobie blondyna. – Kolejnymi osobami z drużyny są Sasuke i Sakura. – Kiwnęłaś głową, gdy zauważyłaś, że mężczyzna wzrokiem pyta cię, czy kontynuować. – Hm, nie przepadam za słodyczami i smażonym jedzeniem. Nie lubię ludzi, którzy nie szanują swoich przyjaciół, ani zdrajców różnego pokroju. Mam dwadzieścia sześć lat. – Wzruszył ramionami, sygnalizując, że nie wie, co ma ci jeszcze powiedzieć. – Teraz ty.
– No to ten. Też jestem jōninem, tylko rok młodszym od ciebie. Już jako mały bachor nauczyłam się pierwszej wodnej techniki. Nie było to nic trudnego, ale ucieszyłam się, jakbym przynajmniej nauczyła się latać. – Zaśmiałaś się cicho. – Bardzo lubię jeść [potrawa], siedząc na parapecie w domu albo gdzieś na świeżym powietrzu. Nie przepadam za zimą. – Podniosłaś wzrok na Kakashiego, który non stop wpatrywał się w ciebie, jakby coś analizował.
– Czyli... jestem starszy, ha! – Klepnął się w kolano, wydając przy tym śmieszny okrzyk. Najwyraźniej zmęczenie dawało się we znaki...
– Idź już spać, później cię obudzę. – Wskazałaś ręką na namiot, który stał obok twojego.
Było już bardzo ciemno, co oznaczało, że zaczyna się twoja warta. Kakashi podniósł się, podszedł do ciebie i zmierzwił ci włosy na głowie. Zarumieniłaś się delikatnie. W końcu nie spodziewałaś się po nim tego. Chociaż... Nie. Nie spodziewałaś się i koniec. Chłopak włożył rękę do kieszeni i wszedł do namiotu, życząc ci powodzenia.
•••
Właśnie zaczynała się warta Kakashiego. Postanowiłaś go obudzić. W końcu nie miałaś zamiaru nie przespać nawet minuty.
Doczołgałaś się do namiotu mężczyzny i szybko rozpięłaś zamek od wejścia. Przetarłaś oczy zdziwiona widokiem srebrnowłosego tulącego się do śpiwora. Wyglądał słodko. W dodatku miał zdjęty ochraniacz i swój strój. Mogłaś przysiąc, że jest strasznie pociągający, gdy zrzuci z siebie tę maskę obojętności.
Wsunęłaś się do środka, by za chwilę móc dotknąć jego twarzy. Odgarnęłaś z niej kosmyk bladych włosów, a chwilę później lekko go szturchnęłaś. Uchylił oczy, ukazując tym sposobem połyskującego w ciemności Sharingana.
– Co się stało? Jesteś cała czerwona – powiedział ochrypłym głosem.
– T-To z gorąca. – Nawet nie poczułaś, że robiłaś się buraczkiem, będąc w jego namiocie. – Teraz twoja warta, idę spać. – Zakłopotana wyszłaś na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem.
Chwilę później leżałaś już spokojnie w swoim śpiworze i spałaś.
~
Pozostawiam to bez komentarza. Poważka, to wszystko jest strasznie nudne. Uwielbiam przeciągać jedną sytuację w nieskończoność, przepraszam. ;^;
I jeszcze zrobiłam nową okładkę, bo tamta była robiona tylko po to, by być. Podoba Wam się? ^3^
CZYTASZ
Kakashi [Kakashi x Reader PL]
FanfictionZAWIESZONE (i raczej już odwieszone nie będzie) To... dość nietypowa opowieść, bo kto normalny posądziłby zwykłego, czytającego książki dla dorosłych w miejscach publicznych i wiecznie spóźniającego się shinobi o... no właśnie. To tajemnica, nikomu...