Rozdział 17

1.6K 80 3
                                    

Wysiadłam z samochodu. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Harry uśmiechnął się do mnie, po czym mnie objął.

Jak zwykle musiałam się zarumienić.

Poprawiłam czarną sukienkę przed wejściem do restauracji. Chłopak jak zwykle przepuścił mnie w drzwiach. Rozejrzałam się po wnętrzu. Było bardzo bogato zdobione. Krzesła miały kolor ciemnobrązowy, na ich oparciach i siedzeniach były wyszyte różnorakie wzory na białym tle. Stoły były idealnie dobrane do krzeseł. Duże okna z pięknymi zasłonami i lustra ładnie uzupełniały wnętrze. Obrazy na ścianach dodawały wykwintności.

- Podoba ci się tu? - zapytał Harry, biorąc mój płaszcz. Pokiwałam lekko głową i usiadłam przy stoliku zarezerwowanym dla nas. Chwyciłam niechętnie za menu. Po kilku minutach podszedł do nas kelner. Był mniej więcej w naszym wieku. Uśmiechnął się do mnie słodko, nie zwracając uwagi na Harolda.

- Co podać? - zapytał, nadal na mnie patrząc.

- Ja poproszę sałatkę Cesar i wodę - odpowiedziałam.

- A ja lasange i cole - mruknął Styles, oddając nasze menu. Po tym młody chłopak odszedł. Zanim dostaliśmy zamówienie porozmawialiśmy sobie na luźne tematy.

Zauważyłam, że w mojej szklance znajduje się jakaś karteczka. Ciekawa wyciągnęłam ją. Zaśmiałam się, widząc na niej numer i imię kelnera. Harry zmarszczył brwi i wyrwał mi papier. Podarł go, po czym wrzucił do kosza.

- Przepraszam, co to miało być? - zapytałam, nie kryjąc złości. Totalnie mnie zignorował, zajadając się swoim daniem.

Kilka razy przełknęłam sałatkę, dla Harolda. Więcej mój organizm nie mógł znieść, więc odłożyłam miskę na bok. Dopiłam wodę, po czym postanowiłam robić to, co uwielbiam, czyli ogarnąć wzrokiem loczka. Ubrany był, jak zwykle w czarne rurki, rozpiętą koszulę w tym samym kolorze i biały podkoszulek. Na nadgarstku zauważyłam srebrny, drogi zegarek. Z zamyślenia wyrwał mnie kelner, który, jak przeczytałam na karteczce, miał na imię Adam. Zabrał puste naczynia, ponownie się do mnie uśmiechając. Zanim odszedł jeszcze do mnie mrugnął.

- Chłopczyku nie wiem, czy jesteś ślepy i mnie nie widzisz, ale tu siedzę i jeszcze raz spojrzysz na moją dziewczynę to ci roztrzaskam ten przesłodzony ryj - warknął nagle Harry, podnosząc się z miejsca. Wziął nasze kurtki i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

Byłam zszokowana.

Po wyjściu z lokalu wyrwałam się z jego uścisku zdenerwowana. Stanęłam w miejscu, krzyżując ręce na piersi.

- Wsiadaj - powiedział surowym tonem. Oczy mu pociemniały, przez co dostałam gęsiej skórki.

Bałam się go. Naprawdę się go bałam.

Postanowiłam wsiąść, obawiałam się odmówienia.

Styles ruszył z piskiem opon.

Samochód przyśpieszał i przyśpieszał.

- Harry zwolnij- wyszeptałam

- Harry błagam- poczułam, jak oczy robią mi się wilgotne. Chłopak zacisnął ręce na kierownicy. Przyśpieszył.

- Zwolnij, bo nas zabijesz! - krzyknęłam. Na szczęście już zbliżaliśmy się do bractwa. Gdy samochód się zatrzymał w sekundzie z niego wyskoczyłam. Moje ciało trzęsło się ze strachu. Przyśpieszyłam kroku. Chciałam być jak najdalej niego.

- Gdzie ty idziesz? - powiedział głośno, łapiąc mnie za nadgarstek.

- Odwal się ode mnie - fuknęłam, próbując się wyszarpać.

- Cassie ja nie chciałem - ściszył ton.

- Jak zwykle - przewróciłam oczami.

- Ja... Ja tylko chcę, żebyś była moja - wyszeptał. Przyparł mnie lekko do ściany, po czym pocałował mnie delikatnie i z wyczuciem. Bez zastanowienia oddałam pocałunek.

- Bądź moja, Cassandro McCartney -



Zapomnij mi |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz