Rozdział 26

1.1K 65 4
                                    

Obejrzałam dokładnie swoje odbicie w łazienkowym lustrze. Oczy całe sczerwieniały i spuchły od płaczu. Miejsce uderzenia stało się koloru śliwkowego. Obok kości miednicy znajdował się kolejny siniak przez upadek na podłogę.

Jednak nic z tych rzeczy nie bolało tak bardzo, jak moje serce.

Na całe szczęście Harry nie wracał już przez dłuższy czas. Nie miałam najmniejszej ochoty go widzieć.

Gorączkowo zastanawiałam się, co mam zrobić. Czułam się jak śmieć. Jak nic nie warte gówno. Tak mnie potraktował.

Szybkim krokiem podreptałam do sypialni. Jednym ruchem zrzuciłam swoje ciuchy z szafy do walizki. To samo zrobiłam z resztą rzeczy. Jeszcze raz upewniłam się, że wszystko zabrałam, po czym wyszłam za pokoju.

Dlaczego to musi tak boleć?

Wyciągnęłam telefon z kieszeni, przeglądając loty. Niestety musiałam spędzić jakieś 10 godzin na lotnisku. Z rozmyśleń wyrwało mnie uderzenie w czyiś tors.

- Przepraszam - bąknęłam, wymijając chłopaka.

- Cassie, co jest? -

- Dylan daj mi spokój, proszę - westchnęłam, patrząc w jego brązowe oczy. Było mi go bardzo szkoda, przecież nic nie zrobił. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie pomieszane z winą. Jeszcze kilka sekund staliśmy w ciszy, po czym chwyciłam mocniej walizkę i poszłam na miejsce, gdzie miała na mnie czekać taksówka.

***

Pogoda w Londynie była okropna. To dziwne uczucie przyjeżdżać z kraju w którym było 40 stopni do kraju z 15 stopniami.

W drodze do mieszkania czułam się, jakby wyjęto ze mnie jakąś część. Pustka ogarniała moje ciało. Pożerała je, wyniszczała. Z godziny na godzinę było coraz gorzej. 

Gdy taksówka podjechała pod osiedle, wyciągnęłam walizkę i jak najszybszym tempem powędrowałam do ukochanej siódemki. Lou i Jess trochę się zdziwią, bo tutaj jest 1 AM.

Wyciągnęłam klucze, po czym weszłam do domu. Z ulgą postawiłam walizkę. Ściągnęłam buty oraz kurtkę. Zastanawiałam się, czy budzić przyjaciółkę. Zaglądnęłam do kuchni, a tam zobaczyłam przerażoną blondynkę z patelnią. Nie wytrzymałam i po prostu wybuchnęłam śmiechem, pomimo mojego złego samopoczucia.

- Cassie! Ja tu na zawał umieram! - krzyknęła, upuszczając patelnię na podłogę i robiąc przy tym dużo hałasu.

- Co tu się dzieje - mruknął zaspany Louis, przecierając twarz dłonią.

- Cass?! - zapytał zdziwiony, wytrzeszczając oczy. Spojrzałam na nich współczująco, chyba bym się zabiła gdyby ktoś w taki sposób mnie obudził w środku nocy.

- Co się stało? - Jessica jak zwykle potrafiła wyczytać moje emocje z twarzy.

- Ja... Muszę z tobą porozmawiać sam na sam - mruknęłam, patrząc przepraszająco na Tomlinsona.

- To jaa... idę zapalić - uśmiechnął się w zrozumieniu. Narzucił skórzaną kurtkę, chwycił paczkę papierosów i wyszedł z mieszkania. Przyjaciółka pociągnęła mnie do ich sypialni i wskazała gestem, żebym mówiła. Skróciłam jej całą kłótnię, jeżeli można to tak w ogóle nazwać.

- Nie no, ja go wykastruję! Jak on śmiał?! Wiedziałam, że jest tylko głupim dupkiem! Zabiję go! - zaraz po tym, jak skończyłam Jess wybuchnęła. Mimo ciemności, widziałam, że jej twarz stałą się czerwona ze złości. Przytuliła mnie mocno, powtarzając, że wszystko będzie dobrze.

Nie, nie będzie.

Opowiedziałam jej także o mojej decyzji, co zrozumiała. Z ogromnym smutkiem, ale zrozumiała.

Wyciągnęłam Iphone'a i wybrałam numer Horana.

- Cześć Cassie- mruknął. Słychać było, że wyrwałam go z głębokiego snu.

- Niall pamiętasz, jak mi powiedziałeś, że mogę na ciebie liczyć w każdej sytuacji? - zapytałam. Poczułam, jak moje ręce pocą się ze stresu.

- Oczywiście. Coś się stało? - w jego głosie słychać było zmartwienie.

- Zarezerwuj nam jak najszybciej samolot do Irlandii -

- Wyjeżdżamy? Na ile? -

- Na zawsze -



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Zapomnij mi |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz