13. "Kocham Cię"

939 56 15
                                    

Minęły 4 dni od wybudzenia się Stefana. Codziennie do niego chodziłem. Nawet, kiedy miałem treningi przed konkursem w Innsbrucku. Z dnia na dzień było co raz lepiej. Wyniki były dobre, więc lekarze stwierdzili, że wypuszczą go w sobotę - w dniu konkursu, czyli za dwa dni. Tylko dwa dni!
Będzie miał tygodniową przerwę od treningów, a później ma zacząć ćwiczenia na sali.
Bardzo się cieszę, że wszystko już jest w porządku.

Wyszedłem że szpitala z bananem na twarzy. Była godzina 12.00, więc musiałem się pospieszyć, żeby zdążyć na trening. Na dzisiaj zaplanowane były luźne ćwiczenia na sali. Idąc tak mijałem park. Było biało od śniegu. Piękny widok. Widziałem grupkę dzieciaków walczących na śnieżki. Wspomnienia. Szedłem naprawdę blisko. Nagle poczułem uderzenie. Dostałem śnieżką w plecy. Zaśmiałem się i odwróciłem w stronę dzieci. Wszystkie miały koło 8 lat. Jeden chłopiec podbiegł do mnie, a za nim reszta.

- Przepraszamy, proszę pana.- widać było, że się przejął.

- Nic się nie stało.- uśmiechnąłem się uspokajająco.

- Ja pana skądś znam.- popatrzyła się na mnie jedna z dziewczynek.

- Ten pan, to Michael Haycośtam!- krzyknęła dziewczynka w różowej kurtce.

- To prawda?- wszyscy byli we mnie wpatrzeni. Widać, że oglądają skoki. W sumie, to mieszkając w takim miejscu nie jest to nic dziwnego.

- Tak. Jestem Michael Hayboeck.- zaśmiałem się.

- O jacie! Mogę od pana autograf?- tym razem zapytał chłopczyk w zielonej kurtce.

- Oczywiście.- zaśmiałem się.- Chcecie wszyscy?

- TAK!- odkrzyknęli wszyscy.

- Dobra, to chodźcie.- było mi tak miło. Lubiłem dawać autografy i robić sobie zdjęcia z fanami, ale nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja. To były najlepsze podpisy, jakie mogłem w życiu dostać.

°°°

W hotelu byłem później niż przypuszczałem. Szybko się przebrałem w czarne dresy i czerwoną koszulkę.
Wybiegłem z hotelu i popędziłem na salę. Byłem już spóźniony.
O dziwo, wchodząc na salę, nie widziałem trenera, tylko chłopaków wygłupiających się i leżących na sobie.

- Kanapka!- krzyknąłem i rzuciłem się na kupę leżących ludzi.

Wszyscy głośno jęknęli. Na samym dole leżał biedny Fettner przygnieciony przez drugiego Manuela, na którym leżał Thomas, na którym leżałem ja. Wyglądało to komicznie.

- Ekhem- usłyszeliśmy chrząknęcie Heinza.- Chłopaki, ogarnijcie się i usiądźcie ławce. Zaraz przyjdzie do was gość.

Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni, ale zaciekawieni. Kto to jest?

Po chwili zauważyliśmy dwie sylwetki idące w ich stronę. Kiedy mogliśmy już ocenić, kto taki chce nas odwiedzić, byliśmy bardzo szczęśliwi. Nie widywaliśmy tej osoby często, a teraz mogliśmy z nią porozmawiać, a nawet potrenować.

- Chyba nie muszę wam go przedstawiać. Wasz były kolega z kadry.- powiedział trener wskazując na osobę stojącą obok.

- Hej chłopaki, dawno was nie widziałem.- uśmiechnął się Thomas.

- Morgi!- krzyknęliśmy i rzuciliśmy się na niego w przyjacielskim uścisku.

- Widziałem, że idzie wam ostatnio bardzo dobrze. Słyszałem też o operacji Krafta i o wszystkim, co było po niej...- na te słowa zrobiło mi się smutno.

- Tak, ale ważne, że do nas wrócił.- powiedział Diethart.

- Chodźcie chłopaki, przyszedłem z wami poćwiczyć!- krzyknął Morgenstern po chwili niezręcznej ciszy.

"Sweet Secret" ~ KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz