**Anders**
Michael... Co mogę o nim powiedzieć? Jest taki przystojny, że nie mogłem się oprzeć i musiałem go pocałować. Pragnąłem tego już od dawna. Nie wiem, o co chodziło mu z tym, że pobyt Stefana w szpitalu jest moją winą, ale prędzej czy później się tego dowiem. Zawsze mówią, że od nienawiści do miłości jest bardzo blisko.Weszliśmy do wielkiego szarego budynku. Michi podszedł do recepcji i dowiedział się, w której sali leży jego ukochany. Nie było z tym większego problemu, bo powiedział, że jest jego bratem, a ta pani nie poprosiła nawet o dowód. To był fuks.
Ruszyliśmy więc wgłąb długiego białego korytarza w poszukiwaniu pokoju z numerem 226.- Dwieście dwadzieścia cztery, dwieście dwadzieścia pięć... Jest!- prawie krzyknął Hayboeck, ale powiedziałem mu, żeby się trochę uspokoił.
Powoli nacisnął klamkę i wszedł jako pierwszy. Ja poszedłem za nim.
- Cześć, Stefi!- powiedział radośnie blondyn, gdy zauważył, że chłopak leżący na łóżku jest przytomny.
- Cześć kocha- przerwał zauważając mnie. Patrzył na mnie z góry na dół.- Co on do cholery tu robi?!- zacisnął usta w wąską kreskę, a ja zesztywniałem.
- Przyjechał ze mną. To nie on zostawił ten pakunek. Uwierz mi.
- Jasne.- syknął tylko.
- Naprawdę.- próbowałem jakoś go przekonać.
-Zamknij się i wyjdź!
Michi podszedł do mnie i nachylił się do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki po plecach. Czułem jego ciepły oddech na mojej szyi. Przełknąłem głośno ślinę.
- Wyjdź Anders, proszę.- szepnął.
Skinąłem tylko głową i poszedłem na korytarz. Siedziałem tam bardzo długo. Po jakichś 20 minutach zacząłem się stresować oraz spacerować. Co chwila zerkałem na zegar.
...13.40...
...13.55...
...14.17...
W końcu po czterdziestu minutach z sali wyszedł Hayböck. Był blady i przerażony. Zauważyłem nawet, błyszczące w kącikach jego oczu łzy. Przestraszyłem się.
- Michi... Co się stało?- szepnąłem zbliżając się do chłopaka.
- Bo Stefan- urwał, a z jego oczu popłynął strumień łez. Nie mógł ich powstrzymać, a mi zrobiło się bardzo przykro, więc przytuliłem go.
- Spokojnie Michi.- mówiłem gładząc jego plecy.- Wszystko będzie dobrze.
- Stefan będzie miał operację!- wykrzyczał jeszcze bardziej zalewając się słoną cieczą.
Zmroziło mnie. Może wcześniej nie przepadałem za chłopakiemi robiłem mu głupie żarty, ale zrobiło mi się go bardzo szkoda. Do tego cierpiał przez to Michael.
- Ma krwiaka w mózgu i najprawdopodobniej to wywołało omdlenie.- powiedział już trochę uspokojony.
Zwróciłem jego głowę do mojej tak, by musiał na mnie popatrzeć. Byłem niższy, ale jakoś dałem radę to zrobić.
Trzymałem twarz chłopaka w dłoniach i delikatnie przetarłem płynące po policzkach Michaela łzy.- Wyjdzie z tego. Na pewno.- powiedziałem cicho.
Ku mojemu zdumieniu, po tych słowach blondyn złączył nasze usta.
Pocałunek był pełen smutku, a zarazem ulgi. Trwał długo. Obydwaj tego potrzebowaliśmy. Czułem słony smak . Zamknąłem oczy i całkowicie oddałem się chwili.
Dłonie Hayboecka złapały moje w mocnym uścisku, ten gest mówił: "zostań przy mnie".- Zostanę.- powiedziałem trzymając rasze palce splecione.
- Dziękuję.
Po tych słowach ruszyliśmy do wyjścia.
***
**Michael***
Fannemel... Co mogę o nim powiedzieć? Kiedyś szczerze go nienawidziłem, ale ostatnio stał mi się bliższy. Zaczynam wierzyć, że to naprawdę nie jego wina. I muszę przyznać, ten chłopak zajebiście całuje.Po powrocie ze szpitala każdy z nas poszedł do swojego pokoju.
CZYTASZ
"Sweet Secret" ~ Kraftboeck
Fanfiction"Ja chyba byłem hetero..." Historia dwóch skoczków: Michaela Hayboecka i Stefana Krafta, których drogi łączą się właśnie na skoczni. Wszyscy myślą, że są tylko przyjaciółmi. To jest ich słodka tajemnica. Lecz kiedy dostaje się ona w niepowołane ręce...