17. Siedź cicho

538 52 8
                                    

Wróciliśmy dzisiaj nad ranem ledwo żywi. Nie pamiętam nawet, czy do hotelu przyszli wszyscy.
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Tak, z kacem zabójcą.
Michi tak samo. Ciężki dzień nas czeka.
Pamiętam tylko urywki wczorajszej zabawy.

Na przykład, kiedy już ostro napity Peter Prevc podrywał jakąś, jak to on mówi, loszkę. Widziałem tylko jak złapał ją za rękę i poszli do toalety. Nie chcę wiedzieć, co działo się dalej...

Pamiętam jeszcze Forfanga wymiotującego na środku parkietu. Mniam.

Widziałem Richarda leżącego w krzakach i Domena po drugiej stronie drzwi, też w krzakach.

Także było bardzo ciekawie.

Łyknąłem jakąś tabletkę przeciwbólową i poszedłem wziąć prysznic.

Na umywalce zobaczyłem leżącą kopertę zaadresowaną do mnie. Zdziwiony otworzyłem ją.

Moim oczom ukazała się zielonkawa kartka, a na jej środku było napisane dużymi literami "Akt Urodzenia", a należał on do...

- Michaela Hayboecka?- szepnąłem sam do siebie.

Dokument przeraził mnie, ponieważ jego lewy dolny róg był spalony i widział na nim ogromny czerwony napis: " TAK SKOŃCZY!".
Poczułem na moich policzkach słone łzy.

Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

Nieznany: Słodko wygladasz, kiedy płaczesz.

Ty: Nie! Odwal się od Michaela! Nie wiem kim jesteś, ale na pewno nie będziesz mu grozić.

Nieznany: Będę.

Dlaczego?! O nie, tak się bawić nie będziemy.

Ty: Dlaczego?! (Błąd wysyłania wiadomości)

Jeszcze raz.

Ty: Dlaczego?! (Błąd wysyłania wiadomości)

Kurwa.

Teraz mój smutek przerodził się w gniew. Bałem się o zdrowie i życie mojego chłopaka. Zapomniałem już nawet o moim bólu głowy.
Wszedłem do kabiny i wziąłem zimny prysznic. Potem umyłem zęby i ubrałem się w wąskie czarne jeansy i czerwoną koszulę.

Wyszedłem z łazienki.

Hayboeck leżał pod kołdrą i robił coś na telefonie. Rzuciłem się na niego i usiadłem na nim okrakiem.

-Dzień dobry.- uśmiechnąłem się i mocno pocałowałem Michaela.

- A cześć.- odpowiedział, kiedy już się od siebie odkleiliśmy.

- Jakie masz plany na dziś?- zapytałem.

- Przed treningiem idę na jakieś spotkanie. Nie wiem nawet z kim.- zaśmiał się.- Ale wiem, jakie są twoje plany.

- To znaczy?- popatrzyłem z niezrozumieniem.

- Na pewno teraz masz zamiar ze mnie zejść. Nie jesteś najlżejszy, kochanie.

- Oj, przepraszam.- od razu się opamiętałem i wstałem z Hayboecka.- Idziesz na to spotkanie sam?- bałem się o niego.

- Tak, a czemu?- zmarszczył brwi.

- Tak tylko pytam.- próbowałem być przekonujący.

- No dobra.- posłał mi szczery i piękny uśmiech.- Idę do łazienki. Widzimy się na śniadaniu.

Chłopak wyszedł spod ciepłej kołdry i ruszył w stronę łazienkowych drzwi. Odetchnąłem głęboko i poszedłem coś zjeść.

Po drodze spotkałem Simona Ammanna. Dawno go nie widziałem. Naprawdę. Ostatnio tylko powiedzieliśmy sobie "cześć" na skoczni, przed konkursem.
Nie rozmawialiśmy w ogóle o mnie i Michim.
Simon to bardzo miły i ciągle uśmiechnięty człowiek.
Pech chciał, że idąc na śniadanie, minęliśmy Andersa. Posłałem mu tylko groźne spojrzenie, co odwzajemnił, i poszliśmy dalej.

Chwila, chwila. Nigdy nie zastanawiałem się, kim jest Nieznajomy. Na pewno to jest ktoś, kto chce nieszczęścia mojego i Michaela. Może jest nim właśnie Fannemel? Może to on od paru dni mnie prześladuje?
Nie wiem. Trzeba to sprawdzić.

Wchodząc do dużej sali jadalnej zauważyłem Dietharta. Od razu zapaliło mi się światełko w głowie.
Pożegnałem się ze Szwajcarem i wręcz pobiegłem do mojego przyjaciela. Po kilku sekundach siedziałem już naprzeciw niego.

- Co ci się stało, Stefan?- zapytał zdziwiony Thomas.

- Mam do ciebie sprawę!- krzyknąłem przejęty.

- Słucham, w czym mogę ci pomóc.- zaśmiał się przyjaźnie.

- Chodzi o to, że Michael idzie dzisiaj na jakieś spotkanie sam. Mógłbyś za nim pójść i patrzeć, czy wszystko okej?- powiedziałem na jednym wydechu.

- Czekaj, co?- nie zrozumiał, więc wytłumaczyłem mu to na spokojnie po raz drugi.- Mam go śledzić?

- No tak jakby. Proszę, Thomas...- zrobiłem słodkie oczka.

- No dobra.. Ale dlaczego?

- Po prostu to zrób.- powiedziałem stanowczo.- Tylko tak, żeby cię nie widział.

- No dobrze, a kiedy?- wziął kęs swojej bułki pszennej z sałatą i pomidorem.

- Dzisiaj o 14 ma wychodzić.- wziąłem kubek z kawą Didla i upiłem z niego duży łyk.

- Ej no, to moja kawa!- zbulwersował się.- Zrobię to, ale kiedyś powiesz mi, dlaczego miałem to zrobić.

- No dobrze...- wziąłem głęboki oddech. Nie chciałem mówić nikomu o Nieznajomym.

- Coś się dzieje?- zapytał zmartwiony.

- Nie, nic.- uśmiechnąłem się sztucznie.- Idę wziąć coś do jedzenia.

Wstałem od stołu i zasunąłem delikatnie krzesło. Ruszyłem w stronę stołu. Wziąłem dwie kromki chleba pełnoziarnistego. Na jedną nałożyłem biały ser i rzodkiewkę. Drugi posmarowałem masłem i położyłem na niej plasterek sera i pomidora. Ciągle myślałem o tym, że Michałowi może się coś stać. Dlaczego ktoś się tak uwziął na mnie i na mojego chłopaka?
Jestem wdzięczny Diethartowi, że zgodził się mi pomóc. Przypilnuje, czy Michiemu nic się nie dzieje. Niby idzie na jakieś spotkanie biznesowe, ale zawsze lepiej wiedzieć.

Po zaparzeniu sobie kawy wziąłem talerzyk z blatu i znajdując wolny stolik, usiadłem przy nim. Chciałem być sam. Zacząłem jeść. Powoli przeżuwałem każdy kęs. Byłem zamyślony. Bałem się.

- Co ci? Wyglądasz, jakby ci ktoś umarł.- usłyszałem za plecami głos Gangnesa. Dosiadł się do mnie.

- Bo prawie tak jest.- ups, wymsknęło mi się.

- Co?!- przestraszył się.

- Nic. Muszę już iść.- wstałem z krzesła.

Odstawiłem talerz do okienka. Źle czułem się z tym, jak potraktowałem Norwega, ale prawie się wygadałem. Wiem, że się martwi, ale nie chce, żeby wiedział o Nieznajomym.
Wyszedłem z jadalni i skierowałem się do mojego pokoju. Hayboeck powinien tam jeszcze być, ponieważ nigdzie go nie minąłem.

Kiedy już miałem otwierać drzwi, zauważyłem stojące pod nimi pudełko. Było na nim napisane: "To dla Ciebie, Krafti. -N."
N.? To chyba ten Nieznajomy... Wziąłem paczuszkę do rąk. Była wielkości zeszytu A5, owinięta w czarny papier. Poszedłem do jakiegoś zaułka. Postanowiłem ją otworzyć.

Przeraziłem się.

W środku znajdowała się ogromna czarna taśma klejąca i szara karteczka.

"Albo stulisz pysk, albo twoje piękne usta zostaną zaklejone na zawsze.

Kocham, N."

To było ostatnie, co zapamiętałem. Chyba zemdlałem.

*****
Cześć!
Brak weny zabija ;-;
Ciekawe, z kim spotka się Michi? Kto jest N.?
Mam nadzieję, że się spodoba ;*
/elczx

"Sweet Secret" ~ KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz