18. Czas wspomnień

517 43 3
                                    

**
Uwaga. Teksty pisane pochyłą czcionką, to wspomnienia Krafta.
Chciałabym was też strasznie przeprosić za moją długą nieobecność. Było to spowodowane brakiem czasu i weny. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu :)
/elczxx
**

"Wstałem wcześnie rano. Praktycznie wraz ze wschodem słońca. Pobiegłem szybko do okna i odsłoniłem błękitną firankę. Słońce rozświetlało niebo różowymi smugami. Dopiero świtało. Niedaleki las lekko kołysał się w rytm śpiewu ptaków. Na polance spostrzegłem kilka zajączków radośnie skaczących i bawiących się.
Oparłem rękę o parapet i rozmarzyłem się. Postanowiłem wyjść na dwór. Na całe szczęście mieszkałem na parterze, więc otworzyłem okno na oścież i wyskoczyłem.
Lipcowy wiaterek czochrał moje długie włosy, odsłaniając uszy. Pobiegłem na polankę do tych wszystkich zwierząt. Kiedy byłem już trochę zmęczony, położyłem się na wilgotnej trawie. Słońce było już dość wysoko. Opalało moją bladą, pulchną twarz. Czułem się taki wolny... Chciałem latać.

- Mamo, tato! Ja chcę latać, jak ptak tam na niebie!"

Pik. Pik. Pik.
Otworzyłem oczy i zauważyłem okropnie jasne światło. Zamknąłem je z powrotem.

"Wysiadłem z samochodu i ujrzałem kompleks małych skoczni w Innsbrucku. Od K-6 do K-30. Wiedziałem, że to tutaj będą spełniać się moje marzenia. Tata otworzył mój bagażnik i wyciągnął z niego narty, jednak szybko mu je wyrwałem. Chciałem być samodzielny. Pożegnałem się z tatą i poszedłem w stronę domku, w którym miałem spotkać się z trenerem, żeby mi wszystko wyjaśnił. Troszkę się stresowałem. Wszedłem do środka i przywitałem mojego nowego szkoleniowca."

Znów otworzyłem oczy, jednak ból głowy kazał mi je zamknąć z powrotem.

"Usiadłem na belce skoczni K-20 i czekałem na zielone światełko. Pogoda była piękna. Bezchmurne niebo. Ciepłe sierpniowe słońce ogrzewało moje policzki, które wiatr zaś chłodził.
Zobaczyłem trenera machającego do mnie chorągiewką, więc ruszyłem. Zaczął się mój pierwszy skok. Szybko się wybiłem i zacząłem lecieć. O tym uczuciu marzyłem. Czułem się wolny, jak ptaki na niebie. Mogłem latać.
Wylądowałem na 18-tym metrze i byłem z siebie dumny. Trener również.
Wtedy przekonałem się, że to jest sport dla mnie i na pewno z tego nie zrezygnuję."

- Dzień dobry, panie Kraft.- usłyszałem głos pielęgniarki, ale nie dałem rady jej odpowiedzieć.

- Jest mi niedobrze.- tylko to byłem w stanie powiedzieć. Zwymiotowałem.

"Wszedłem niedawno do kadry narodowej. Dziś miał odbyć się mój pierwszy trening z nimi. Bardzo się stresowałem. 

O godzinie 11.00 wyszedłem z mieszkania, które wynajmowałem i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej, która znajdowała się blisko mojego miejsca zamieszkania. Szedłem powoli, krok za krokiem. Ku mojemu zdziwieniu miasteczko było puste. Cisza i spokój otaczały mnie z każdej strony. Wsłuchiwałem się w śpiew ptaków i szum szeleszczących liści. Każdy metr przybliżający mnie do sali powodował u mnie lekki paraliż. Co jeśli mnie nie zaakceptują? Jak to będzie? W mojej głowie kłębiło się wiele pytań. 

Stanąłem pod drzwiami. Na zegarku widniała godzina 11.20, czyli wszystko w porządku. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem lekko drzwi. Szybko zauważyłem, gdzie jest szatnia i poszedłem do niej. Nie było w niej nikogo, ale leżało pełno toreb i porozwalanych rzeczy. Tu koszulka, tam dezodorant. Ocho, będzie ciekawie. Z tą myślą zacząłem się przebierać. Kiedy byłem już gotowy, poszedłem do pokoju trenera - Alexandra Pointnera. Zapukałem i usłyszałem, że mogę wejść.

- Dzień dobry, trenerze.- powiedziałem.

- O, witaj Stefan!- uśmiechnął się szeroko i podał mi dłoń. Odwzajemniłem gest.- Mów mi Alex.- wiedziałem, że to będzie trudne.- Chodź, zabieram cię na trening. Nie stresuje sie, chłopcy są bardzo kontaktowi i na pewno przyjmą cię z otwartymi ramionami. Nie mówiłem im o jakimś nowym członku drużyny, więc zastaniesz ich w naturalnym środowisku.

Podczas tej bardzo długiej podróży na salę, Pointner opowiadał mi, jak te treningi wyglądają. Co najpierw, co później. Słuchałem dokładnie każdej jego rady. Wiedziałem, że się przydadzą.
Byliśmy już bardzo blisko, a ja coraz głośniej słyszałem wydobywające się z pomieszczenia odgłosy. Krzyki, śmiechy. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Trener po cichu otworzył drzwi i weszliśmy do środka niezauważeni. Co tam zobaczyłem? Bandę skaczących po sobie, po podłodze i po ścianach chłopaków. Wygłupiali się, tańczyli, krzyczeli. Wyglądało to komicznie.

- Ekhem!- usłyszałem głośne chrząknięcie trenera. Wszyscy uspokoili się i odwrócili w naszą stronę.- Mam dla was niespodziankę. Otóż, to jest wasz nowy kolega z drużyny - Stefan Kraft.- wskazał na mnie.

- Stefaaaan, czeeeeść!- krzyczał jakiś blondyn taranując mnie i powalając na ziemię, a za nim cała reszta.

- Nie przejmuj się, oni tak z każdym.- powiedział trener, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem"

Otworzyłem oczy. Czułem uścisk na mojej dłoni, więc z ciekawości postanowiłem zobaczyć, kto siedzi obok. Powoli przechyliłem głowę w prawo i zobaczyłem Michaela. Popatrzył się na mnie i szepnął:

- Cześć, kochanie.

Chciałem i próbowałem odpowiedzieć, ale twarz odmawiała mi posłuszeństwa.

- Dobrze Krafti, śpij i odpoczywaj. 

Na te słowa zamknąłem oczy. Poczułem, jak dłoń blondyna gładzi moje czoło. Zasnąłem.

"Kolejny trening. W kadrze A byłem już pół roku. Zyskałem tutaj wielu przyjaciół. Nie byłem na Letniej Grand Prix, więc dla mnie sezon zacznie się za miesiąc, w listopadzie.

Siedzieliśmy na ławeczce i słuchaliśmy jakiejś paplaniny Alexa. Siedziałem pomiędzy Manuelem Fettnerem, a Michaelem Hayböckiem. Nudziło nam się, więc wraz z Michim postanowiliśmy sobie trochę urozmaicić ten czas. 

Ręce, ja prawą, on lewą, daliśmy za siebie i zaczęliśmy się siłować. Wyglądało to tak, jakbyśmy się trzymali za ręce, ale raczej tak nie było.
Kompletnie nie słuchaliśmy, o czym mówi trener. Nagle usłyszałem:

- Michael Hayböck.

Na te słowa chłopak puścił moją dłoń i gwałtownie podniósł ją w górę w celu zgłoszenia się, uderzając mnie przy tym mocno w twarz.

- Ała!

- Oj, przepraszam.

Kiedy już zabrałem rękę z policzka, popatrzyłem się wokoło. Na każdej twarzy malował się ogromny uśmiech. Chcąc nie chcąc, też się uśmiechnąłem.

- No co?- mówiłem, patrząc się na chłopaków.

- Nic, nic.- powiedział Morgi, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

Miał naprawdę śmieszny śmiech, więc słysząc go cała reszta wraz z trenerem zaczęła się śmiać."

- Dlaczego tutaj jestem?- zapytałem siedzącego obok Fettnera.

- Och Krafti, to długa historia.

- Mam tutaj bardzo dużo czasu, więc opowiedz mi.- patrzyłem na niego.

- No dobrze. Było to tak, że...- zaczął swoją długą opowieść, która bardzo mnie zaciekawiła.

"Sweet Secret" ~ KraftboeckOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz