***
Znalazłam jakieś moje stare wypociny o skokach sprzed kilku lat, więc postanowiłam je tutaj pokazać :D
Żadne z opowiadań nie jest poprawione, więc trochę żenadix, ale i tak życzę miłego czytania! :*
/elczx
***„Mójidol o mnie wie"
Roktemu zdarzyło się coś o czym chciałabym opowiedzieć całemuświatu, który już o tym wie.
Tobyło w kwietniu, w moje urodziny. Dostałam kupę prezentów. Moimnajwiększym marzeniem było porozmawiać z moim idolem KamilemStochem. W ten dzień, dwudziestego szóstego kwietnia odważyłamsię spełnić moje marzenie. Weszłam na facebooka, kliknęłam na„wiadomości" i napisałam tak: „Kamilu, mam nadzieję, żeprzeczytasz tę wiadomość. Napisanie jej i rozmowa z Tobą to mojenajwiększe marzenie. Jestes moim autorytetem. Oglądam wszystkieTwoje skoki, jestem pełna uznania. Przepraszam, że zawracam głowę,ale wierzę, że przeczytasz te słowa i coś odpiszesz. Mamnadzieję, że do zobaczenia, albo usłyszenia". Kiedy pisałam tęwiadomość nie byłam pewna, czy dobrze robię. Nadzieja na to, żete słowa zostaną przeczytane to był taki malutki promyczek poimsercu. Codziennie, kiedy tylko miałam chwileczkę czasu wchodziłamna facebooka i sprawdzałam, czy moja wiadomość jest jużprzeczytana. Niestety, przez pierwszy miesiąc nie było pod moimisłowami nie było wyrazu „Przeczytano". Moja nadzieja zgasła.Było mi bardzo smutno, chociaż mogłam domyśleć się, że takasławna osoba nie zwróci uwagi na jedną Elę. Jakiś czas póżniejweszłam na facebooka i na pasku zobaczyłam jedną wiadomość.Otworzyłam ją. Serce waliło mi jak szalone. To był Kamil Stoch!Napisał do mnie tak: „Cześć Ela! Cieszę się, że mogę byćdla Ciebie autorytetem. Jest mi bardzo miło. Wcale nie zawracasz migłowy. Bardzo chętnie z Tobą porozmawiam. Na facebooku pisz domnie kiedy tylko zechcesz. Też mam nadzieję, że do zobaczenia,albo usłyszenia". Po przeczytaniu nie mogłam uwierzyć, żerozmawiałam z samym Kamilem Stochem. Rok temu wydawało mi się tonie realne. Po jakimś czasie, jak zawsze czytałam wywiad z Kamilem.Ku mojemu zdziwieniu w tym padło pytanie: „Komu zawdzięczasz tenzłoty medal?". A odpowiedź na nie brzmiała tak: „Oczywiściemojej żonie Ewie, moim rodzicom i bliskim, całemu sztabowiszkoleniowemu, oraz trenerowi, ale ten medal chciałbym jeszczezadedykować dziewczynce, którą poznałem przez facebooka. Nazywasię Ela Szopka. Pisaliśmy przez ostatnie dwa miesiące i wiem, żeona też mnie bardzo wspiera. Dziękuję Ci za to, Elu".Zaniemowiłam. Te słowa zapadły mi w pamięć. Wiedziałam, że tenwywiad wywoła dużo kłutni pomiędzy fanami Kamila, i tak sięstało. Jedni fani zostawali przy Kamilu, a inni jakby nigdy nicsobie poszli. Kamil wcale nie zwracał na to uwagi. Dalej ze mnąpisał i powiedział, że jego słowa wypowiedzianie na tym wywiadzieto cała prawda. Podziękowałam mu, że obdarzył mnie tylomapięknymi, ciepłymi słowmi. Bronił mnie przed wszystkimi ludzmi,którzy mówili na mnie złe słowa. Rodzice o tym nie wiedzieli, alegdy przeczytali wywiad, w którym Kamil o mnie wspomniał najpierwmięli mieszane uczucia, a później cieszyli się z mojegoszczęścia.
Następnejwiosny, na moje urodziny rodzice zabrali mnie do Zakopango, gdziebyłam umówiona z moim idolem. Razem z nim cieszyliśmy się z moichkolejnych urodzin i roku znajomości z Kamilem.
_____________________
„Marzeniasię spełniają"
Opowiemwam historię o pewnym spotkaniu. Ta historia na zawsze pozostanie wmoim sercu.
Zdarzyłosię to dwa miesiące temu, w styczniu. Pojechałam z rodzicami iwujkiem do Planicy. Tam w tym roku miały odbyć się „MistrzostwaŚwiata w Lotach Narciarskich". Nie mogłam się doczekać, aż poraz pierwszy w moim życiu na żywo zobaczę mojego idola, KamilaStocha i innych bardzo dobrze skaczących skoczków. Specjalnie naten dzień pomalowałam sobie paznokcie na biało-czerwono, a nakciukach napisałam białym lakierem moje imię. Wzięłam dużąflagę, na policzkach narysowałam małe flagi i założyłambiało-czerwoną czpkę z pomponem. Po konkursie była możliwośćodebrania zdjęcia z podpisem wybranego skoczka. Ja poszłam pozdjęcie do Kamila. Rozdawał je wszystkim, którzy wyciągali ręce.Dając mi je, niechcący zauważył paznokieć u mojego kciuka.Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego uśmiech.Dał mi zdjęcie i rozdawał dalej. Nie potrafiłam zapomnieć jegoradosnego spojrzenie. Ciągle o nim myślałam. Wróciłam dorodziców. Jeszcze chwilkę zostaliśmy pod skocznią, bo tata robiłjej zdjęcia. Póżniej piechotą, powoli wracaliśmy do hotelu.Rozmawialiśmy o tym, co działo się na skoczni. Po chwiliusłyszałam znajomy mi z telewizji głos, który krzyczał mojeimię. Odwróciłam się i zauważyłam znajome mi radosne spojrzeniei piękny uśmiech. Zabrakło mi tlenu. To był sam Kamil Stoch!Wydawało mi się nie realne, to co się w tym momencie działo.Powiedziałam rodzicom i wujkowi, żeby poszli do hotelu, a ja dojdępóżniej. Odeszli. Powiedziałam do Kamila: „Skąd znasz mojeimię?".Odpowiedział mi tak: „Kiedy dawałem ci zdjęciezobaczyłem jakieś imię napisane na kciuku. Pomyślałem, że totwoje. Jak widać nie pomyliłem się.". Uśmiechnęłam się doniego i powiedziałam: „Nie, nie pomyliłeś się. Dlaczego akuratza mmną pobiegłeś? Przecież masz jeszcze dużo różnych fanek,ja jestem jedną z nich". Spojrzał mi głęboko w oczy iodpowiedział z radością: „Nie znałem ich imion. Nie każdypisze swoje imię na paznokciu. Wydajesz się być bardzo miłąosobą i potrafisz szczerze się uśmiechnąć, Elu.". „DziękujęKamil. W tej chwili spełniło sie moje największe marzenie –spotkanie i rozmowa z tobą. To wszystko dzieki tobie." –powiedziałam. „Masz tu mój numer telefonu, dzwoń kiedy tylkobędziesz miała ochotę. Tylko nie wtedy, kiedy mam konkursy. Wpowietrzu nie mogę odebrać połączenia." – zaśmiał się, aja razem z nim. Pożegnaliśmy sie i odeszliśmy, każdy w swojąstronę. W hotelu opowiedziałam wszystko rodzicom. Śmialiśmy sięz tego i przysięgnęliśmy sobie, że napewno, kiedyś zadzwonimy doKamila.
Ta historia zostanie w moim sercu na zawsze.
CZYTASZ
"Sweet Secret" ~ Kraftboeck
Fanfiction"Ja chyba byłem hetero..." Historia dwóch skoczków: Michaela Hayboecka i Stefana Krafta, których drogi łączą się właśnie na skoczni. Wszyscy myślą, że są tylko przyjaciółmi. To jest ich słodka tajemnica. Lecz kiedy dostaje się ona w niepowołane ręce...