Rozdział 2

9.4K 480 194
                                    

Wszędzie krew, znów to samo.
Ich krzyki.
Tak wielu, tak cholernie dużo.
Za dużo...

Krzyk rozdarł ciszę panującą w sypialni. Zielone oczy z pełną świadomością i ogromem przerażenia, wpatrywały się niewidzącym wzrokiem w sufit. Trwał jeszcze chwilę, zawieszony między jawą a snem.
Harry czuł, jak jego klatka piersiowa unosi się w przyspieszonym tempie. Wydawało mu się, że przy każdym skurczu serca czuje wręcz ból, jakby protestowało przed pompowaniem do niego nowych porcji krwi. Z każdym oddechem pojawiał się obłoczek pary. W pokoju było bardzo zimno. Jego ciało było zesztywniałe ze strachu i chłodu. Nawet nie próbował się poruszyć, wiedział, że to by nic nie dało. Czekał aż znów wszystko stanie się bardziej ludzkie, zwyczajne.
Z bezruchu wyrwało go dopiero lekkie skrzypnięcie zamka w drzwiach od jego komnaty. Nie miał siły sięgnąć po różdżkę, nawet nie był pewny, gdzie ona jest. Poruszył samymi oczami. W drzwiach stał Severus Snape. Osoba, której najmniej się tu spodziewał.
Mężczyzna, nie czekając na żaden przyzwalający znak z jego strony, wszedł do pokoju. Przystawił lekki, obity zieloną materią fotel do łóżka i zasiadł w nim. Przez dłuższą chwile mierzyli się wzrokiem, oceniając przeciwnika, przewidując ruchy i zamiary.
- Potter, możesz odpowiedzieć mi na dwa pytania?
- To zależy od pytań.
- Powiedz tylko tak lub nie. Dwa pytania, nic więcej. - Głos Severusa stał się jakby głębszy i napięty. Chłopiec rozważał przez chwilę tę propozycję.
- Chyba nie mam już nic do stracenia, prawda?
Wargi Mistrza Eliksirów wykrzywił szyderczy grymas.
- Nigdy nie miałeś, Potter. - Mężczyzna patrzył na niego przez chwilę w zamyśleniu. - Od kiedy to, Złoty Chłopiec Gryffindoru jest wieszczem i to potężnym magicznie?
- Potężnym magicznie? - spojrzał na profesora ze zdziwieniem.
- W sumie nie powinienem być zaskoczony, nigdy nie grzeszyłeś spostrzegawczością. - Harry zacisnął pięści w bezsilnej złości, ale nie był w stanie zrobić nic innego. - Dla twojej informacji, odkąd wczoraj tutaj się pojawiłeś, w całym Malfoy Manor czuć twoją magię. Imponującą, muszę dodać. Zechciej mi to wytłumaczyć.
Harry rozważał możliwość udania świętej niewinności pogrążonej w niewiedzy, ale mina profesora uprzedziła go, że taki numer nie przejdzie. Westchnął zrezygnowany, podciągając się lekko na posłaniu, mimo iż wszystkie jego mięśnie zaprotestowały przeciw temu ruchowi. Wpatrując się w swoje dłonie, starał się mówić obojętnym tonem.
- To zaczęło się po turnieju. Tak mi się wydaje.
- Po tym, jak wrócił Czarny Pan? - Chłopak wyraźnie usłyszał w glosie mężczyzny nutki zaintrygowania. Prawie się uśmiechnął.
- Tak, choć już wcześniej posiadałem coś w rodzaju przebłysków intuicji. Przynajmniej teraz, tak mi się wydaje. Te wszystkie wizje i koszmarne sny. To mogło mieć z tym coś wspólnego. - Odchylił głowę do tyłu, śledząc wzór na suficie - lekką abstrakcyjną łamigłówkę.
- Więc myślisz, że spotkanie z Lordem wyzwoliło twój dar. - Ironia tych słów była aż nadto oczywista. - Pewnie ta moc, to też efekt tegoż wydarzenia.
- A jeśli powiem, że tak? - Harry z gniewem wypisanym na twarzy, wpatrywał się w swojego nauczyciela. To tyle, jeśli chodzi o trzymanie siebie w ryzach. Pomyślał.
- Sądzę, że masz coś z głową, Potter, i to nie od dziś.
- Nic nie zauważyłeś u swojego Pana, prawda? Nic a nic - zaśmiał się w jakiś taki paskudny sposób. Snape patrzył na niego, jakby widział go po raz pierwszy. - Byłem słaby magicznie, a raczej przeciętny, gdy mając jedenaście lat trafiłem do Hogwartu. Jednak z każdym rokiem moja moc rosła i teraz nie jest tak znikoma jak wtedy. Chcesz wiedzieć, dlaczego? - mówił coraz szybciej, a jego twarz wręcz płonęła z rozgorączkowania. Wyglądało, jakby chciał to z siebie wyrzucić nim zapomni, co miał powiedzieć. - Dlatego, bo on wrócił, bo on znów ma swoją moc, bo jego moc rośnie, a moja wraz z nim. Jesteśmy nierozerwanie związani. Gdy zaklęcie odbiło się ode mnie, on prawie umarł. Utracił bardzo dużą część swej potęgi, a wraz z nim ja też. Moja moc jest jego mocą. Jestem tak potężny jak on, a on jak ja. Widzenie - ten dar, bądź przekleństwo, ujawniło się, bo on powrócił. To było jak katalizator i teraz już NIKT tego nie zatrzyma. Zaczęło się...
Chłopak opadł na poduszki z zamkniętymi oczami. Był słaby, bardzo słaby.
Severus wpatrywał się w Pottera bardzo długo, dając czas jemu i sobie na ochłonięcie. Nie spodziewał się czegoś takiego. Wiedział, że więź między jego Panem, a tym dzieciakiem jest mocna, bo i stworzyła ją potężna magia zaklęcia zabijającego, ale... Nie to niemożliwe. Tak silna więź, zależność, spójność magii, to... To mimo wszystko wiele wyjaśnia.
- Potter, jeszcze jedno pytanie - poczekał aż chłopak na niego spojrzy, zanim dokończył. - Kto ci to zrobił? Kto cię tak zmasakrował?
Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że pytanie wywoła u chłopaka hiperwentylacje.
Harry doskonale słyszał swój świszczący oddech, ale nie potrafił nic na to poradzić. Wspomnienia tamtego wydarzenia otoczyły go grubym murem. Ból, rdzawy zapach, smak krwi i ten śmiech. Och, jak bardzo GO nienawidził, jak nikogo innego. Poczuł, jak ktoś go przytrzymuje, te ręce...
- Nie! - rozdzierający krzyk wypełnił pokój. Severus patrzył, jak chłopak wije się, chcąc wyrwać z jego uścisku. Ze wszystkich sił starał się go utrzymać w miejscu. W takim stanie mógłby zrobić sobie krzywdę. Wiedział jednak, że jego dotyk tylko pogarsza sprawę. Mieszanina obrzydzenia, nienawiści i strachu na twarzy tego dzieciaka powiedziała mu, że ktokolwiek mu to zrobił, zranił coś więcej niż tylko ciało.
- Petrifikus Totalus - cichy głos od strony drzwi zaskoczył Snape'a.
Mistrz Eliksirów odwrócił się, stając oko w oko ze swoim chrześniakiem. Draco uporczywie wpatrywał się w Pottera, teraz już nieruchomo spoczywającego na łóżku. Severus mógłby się założyć, że gdyby chłopak nie był Malfoyem, to na jego twarzy odmalowałoby się niebotyczne zdumienie, ale niestety był nim.
- Co on tu robi? - spytał sztywno Draco.
Severus wychwycił jednak lekkie drżenie głosu przy słowie „on".
- Bella popisała się inteligencją i postanowiła zrobić z niego prezent. Czyżbyś pisał się na jego zapakowanie?
- To mi nie wyglądało na pakowanie.
Severus pokiwał głową, nie siląc się na wyjaśnienia. Nie miał na nie teraz czasu. Wezwał skrzata i dał mu dokładne instrukcje, jakie eliksiry ma przynieść. Odwrócił się do łóżka. Chłopak leżał jak martwy, ale jego serce wciąż bilo, a te szczególne uczucia, które mężczyzna zauważył wcześniej, wciąż wyzierały z jego oczu.
- On jest przerażony - wstrząśnięty szept Draco przywołał go do rzeczywistości. - Co mu zro...
- Nic - Snape przerwał mu twardo. - A przynajmniej nie my.
- Ciocia?
- Też nie. Wydaje mi się, że to ktoś, kogo chłopak znał. Nieźle go urządził. - Jad w głosie wuja powiedział Draco, że tu zdarzyło się coś jeszcze, a on nie byłby sobą, gdyby się nie dowiedział.
Uspokojenie Pottera i doprowadzenie go do stanu, w którym mógłby go zostawić, zajęło Mistrzowi Eliksirów sporo czasu.
Młody Malfoy czekał cierpliwie aż jego wuj skończy. Chciał wiedzieć, co tu się dzieje, a tylko od niego mógł dowiedzieć się najwięcej.
- Ciągle tutaj? - Severus uśmiechnął się kącikiem ust i gestem kazał chłopakowi iść za sobą. To, co ma do powiedzenia musi poznać szersze grono, a po drodze do głównego salonu, może opowiedzieć młodemu wczorajszy dzień.

diabeł Stróż (Nie Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz