Rozdział 14

5.1K 290 62
                                    


Rozdział XIV Powstań i lśnij.

Modlił się, by po tym wszystkim, jego żołądek nie dołączył w podróżach po kanalizacji Hogwartu do Jęczącej Marty. Był zniesmaczony własną naiwnością. Powiedział Sverusowi, że nic mu nie jest i sobie poradzi, a nie doszedł nawet do drugiego piętra, gdy musiał znaleźć jakąś łazienkę. Ciałem Harry'ego znów wstrząsnęły torsje. Przed oczami miał widok dzieła Śmierciożerców. Wiedział, że w każdej chwili mógł odmówić Marvolo, jednak chciał zobaczyć to o czym do tej pory czytał w Proroku. Wtedy wydawało mu się to przerażające, teraz był tego pewien. Jednakże, miał dziwne przeczucie, że Voldemort uczynił to gorszym niż miało być, by go przerazić, zniechęcić, obrzydzić mu to wszystko. Jakby chciał mu pokazać, że jest zły i Harry powinien uciekać albo przyzwyczaić się, że takie rzeczy będą na porządku dziennym. Mężczyzna nie próbował go do niczego zmuszać, a to było jeszcze gorsze, bo sprawiało, że cała odpowiedzialność za wybraną drogę spadała na niego. Nie chciał być stawiany przed takim wyborem - pogodzenia pragnienia przeżycia z niechęcią do niszczenia ludziom życia i jego własne przekonania, w których nie było miejsca na nietolerancję. Odciął się od tych myśli, świadom, że nie jest na siłach podejmować teraz jakichkolwiek decyzji.
Podniósł się z klęczek i podszedł do umywalki. Jego twarz w lustrze wyglądała upiornie. Obmył ją zimną woda i przepłukał usta, następnie ruszył do wyjścia, podpierając się dłonią o ściany. Wieża Gryffindoru wydała mu się w tej chwili zbyt odległym celem, jednak wspomnienie ciepłego i wygodnego łóżka było wystarczającą motywacją do dalszej drogi.

***

Powieki ważyły tony. To było jego pierwsze odczucie, gdy obudzili go krzątający się w dormitorium współlokatorzy. Leżał czekając aż wszyscy się wyniosą i w międzyczasie oceniał swoją sytuację. Był cholernie zmęczony. Miał coś w rodzaju kaca, a zarazem odczuwał dziwną lekkość. Wszelkie decyzje zostały podjęte i teraz musi się skupić na odpowiednim rozegraniu tej partii z Marvolo.

Wielka Sala była głośna jak zawsze. Wszyscy albo rozmawiali, albo kłócili się bądź spierali, albo wymieniali plotki. Zrobił krok w stronę stołu Gryffindoru, ale jedyne wolne miejsce znajdowało się obok Rona. Jego żołądek wyraźnie buntował się przeciwko takiemu rozwiązaniu. Wzruszył ramionami i jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, usiadł koło Malfoya. Zapadła totalna cisza. Wszyscy wlepiali w niego wzrok i tylko Ślizgon mrugnął porozumiewawczo, nalewając mu spory kubek kawy. Pewnie cienie pod oczami były bardziej widoczne niż mu się wydawało. Położył głowę na stole i przymknął oczy, nie zwracając już większej uwagi na wybuchający ze zdwojoną siłą gwar. Bardzo w tym pomocna okazała się dłoń Malfoya, masująca od niechcenia jego plecy.
- Zjedz coś, nie chcemy przecież, by Czarny Pan mnie publicznie zlinczował, gdy wylądujesz u Pomfrey z osłabieniem.
- Lord Bydlak jest zbyt zajęty własnym tryumfem, by się nami interesować - podsumował Harry, a Draco parsknął, z ledwością opanowując chęć głośnego roześmiania się.

***

- Dlaczego Harry siedzi przy twoim stole, Severusie? - Minerwa McGonagall pierwszy raz w życiu nie wiedziała co ma zrobić. Patrzyła na swojego wychowanka i... no właśnie i co?
- Podejrzewam, że siedzi tam w celu spożycia posiłku, zresztą jak my wszyscy. - Mistrz Eliksirów nawet nie raczył spojrzeć na kobietę, jego cała uwaga skupiona była na Gryfonie. Szukał wszelakich oznak kaca moralnego, histerii, szoku, czegokolwiek co miałoby związek z wydarzeniami ostatniej nocy. Jednak, jeśli nie liczyć zmęczenia, to nie było tam nic. Albo chłopak był naprawdę dobrym aktorem, albo... miał więcej wspólnego z Lordem niż Snape chciał przyznać.
- Tyle to i ja wiem, jednak czemu robi to przy twoim stole? - Kobieta była wyraźnie poirytowana. Severus wreszcie zwrócił na nią swoje zimne, bezdenne oczy.
- Czy ja jestem rzecznikiem prasowym Zbawcy Świata, by wiedzieć dlaczego robi on coś takiego, a nie innego? - powiedział to na tyle głośno, by usłyszał go każdy, jednak nie na tyle, by uznano, że krzyczy.
- Severusie... - ostrzegawcza nuta w głosie wicedyrektorki sprawiła, że mężczyzna stracił nawet ochotę do udawania, że jest miły i przyjazny środowisku, bo w istocie nie jest - choćby przez ciągłe zatruwanie go toksycznymi eliksirami.
- Och, skoro tak bardzo pragniesz wiedzy, to uprzejmie cię informuje, że pan Potter, w całej swej chwale i poszanowaniu dla pozostałych uczniów, postanowił zaszczycić swą obecnością inny Dom niż Gryffindor, by podnieś jego instynkty moralne oraz zintegrować się z nim. - Uśmiechnął się złośliwie. - Mówiąc prościej, ma dość lwiaczków i chce bez niestrawności zjeść posiłek, podobnie jak ja. Tyle, że widać w moim przypadku nie można liczyć na taką łaskę. - Wstał i wyszedł, ścigany zgorszonymi spojrzeniami kadry nauczycielskiej i rozbawionymi uczniów. Choć ci ostatni nie bardzo wiedzieli, jak powinni odebrać jego słowa i zachowanie.

diabeł Stróż (Nie Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz