Rozdział 5

7.5K 402 66
                                    

Podejrzewał, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie wyliczanki. Weź się w garść Severusie, jesteś w końcu Ślizgonem. To, że przez ostatnie tygodnie miałeś ścisły kontakt z podręcznikowym przykładem Gryfona wcale nie oznacza, że masz upodobnić się do bezmózgich grzywiastogłowych. Strofował się w myślach. Obiecał sobie solennie, że jeżeli dożyje powrotu do Hogwartu, to złamie swoje postanowienie i do kolejnych eliksirów wykorzysta szczątki uczniów, których wcześniej dorwie w lochach. Ten pomysł mu się bardzo podoba. Dużo pulchniutkich, bezbronnych Gryfiaków zdanych tylko na jego łaskę, a raczej niełaskę. Ileż to możliwości do tworzenia nowych eliksirów. Tak, to zdecydowanie było warte takiego poświęcenia, a i Czarny Pan będzie zadowolony. Snape uśmiechnął się z satysfakcją.
Na Grimmauld Place było spokojnie. Nienaturalnie spokojnie. Tak było od czasu zniknięcia Pottera. Nawet wilkołak starał się ograniczyć wizyty. Black stał się teraz nie tyle niepożądanym, co niebezpiecznym kompanem. Severus wiedział, że ten wyrośnięty kundel siedzi w dawnym pokoju Pottera. Mężczyzna aż się wzdrygnął na myśl o takim beznadziejnym podejściu do sprawy. Na jego miejscu zamiast bezczynnie gapić się na zdjęcie chłopaka, szukałby go. Wszystko wskazuje na to, iż panna Weasley nic nie powiedziała rodzinie o spotkaniu na Pokątnej. To zdecydowanie poprawiło jej notowania u niego. Nie żeby były one zbyt wysokie.
Pchnął drzwi do pokoju Pottera. Black zajmował swoje stałe miejsce, na łóżku Gryfona i nawet nie zauważył jego pojawienia się. Severus cicho zapukał. Syriuszowi dłuższy czas zajęło uświadomienie sobie, że to do jego drzwi.
- Snape, co ty tu robisz? - warknął. - Chcesz mnie podręczyć?
- Mam dla ciebie propozycje.
- Nie chce słuchać twoich propozycji.
Mistrz Eliksirów tylko wzruszył ramionami i odwrócił się.
- Twój chrześniak będzie niepocieszony - szepnął jeszcze przed wyjściem. Wykrzywił usta w kpiącym uśmieszku, gdy usłyszał gwałtowne skrzypnięcie materaca i dźwięk jakby ktoś zderzył się ze ścianą.
- Snape zaczekaj! Co miałeś na myśli, mówiąc to? - dopadł gwałtownie do mężczyzny i chwycił go za ramię. - Mów!
- Odpowiem, gdy mnie puścisz. - Syriusz szybko spełnił polecenie. Severus nie mógł się oprzeć porównania go do szczeniaka czekającego na kość. Wyciągnął z kieszeni kawałek czarnego papieru z mrocznym znakiem - ukłon w stronę Czarnego Pana za taki pomysł - i podał go Blackowi. - To świstoklik, zabierze cię prosto do chłopaka, o ile oczywiście kochasz go na tyle, by się odważyć go użyć.
Widział jak na widok mrocznego znaku, twarz Blacka wykrzywia grymas wściekłości. Po chwili jednak zamienił się on w rezygnację. Bez słowa skinął potwierdzająco głową. Tego się po nim, Severus nie spodziewał.
- Kiedy?
- Po spotkaniu Zakonu. - Wyraz twarzy Snape'a nagle stwardniał, o ile w jego przypadku jest to możliwe. - Black, nie radziłbym ci nikomu o tym mówić. Wolałbyś nie widzieć, jak coś takiego mogłoby się skończyć. - Ten znów skinął głową.

Na spotkaniu obecni byli wszyscy. Severus ledwo mógł znieść to natężenie gryfońskiej odwagi. Od kiedy warty przy Złotym Chłopcu nie były potrzebne, zjawiał się pełny skład. Wszyscy mieli grobowe miny. Co najmniej jakby oczekiwali, że dziś przekaże im informacje o wydaniu przez Lorda zwłok Pottera. Gdyby ci głupcy wiedzieli, co teraz robi ich nadzieja na lepsze jutro, smutek nie byłby w ich sercach dominującym uczuciem. Zdecydowanie nie. Na tę myśl uśmiechnął się z satysfakcją.

Do kuchni wszedł Dumbledore. On, w przeciwieństwie do innych, nic się nie zmienił. Energiczny krok, błysk w oczach za okularami i nawiedzona twarz. Nic dodać nic ująć - stary, dobry Drops znowu w akcji. Żeby, przynajmniej choć raz ubrał się jak normalny czarodziej, ale nie, on musi być...hmm inny.

Severus przez cały czas obserwował Blacka. Najwyraźniej pragnienie zobaczenia Pottera wygrało w nim z lojalnością dla Zakonu.
Zbierał się do wyjścia jako ostatni. Musiał jeszcze rozmówić się z tym kundlem. Na szczęście nikt specjalnie nie zwracał na niego uwagi. Odkąd Syriusz zaczął zachowywać się jak obłąkany, nikt nie zostawał w tym domu dłużej niż to było konieczne. Gdy drzwi zamknęły się za ostatnim członkiem Zakonu, przeszedł do salonu, spokojnie czekając aż Black do niego dołączy. Nie zwrócił uwagi na rozwścieczony wzrok mężczyzny. Nie spodziewał się ciepłego przyjęcia, łez i wdzięczności. Szczerze, nawet nie zdziwiłby się, gdyby oberwał niewybaczalnym. Jednak zobaczenie miny tego psa, gdy zrozumie jak jego chrześniak się zmienił, było warte ryzyka.
- Słuchaj, Black, bo nie będę się powtarzać. Zanim zobaczysz się z chłopakiem, musisz coś wiedzieć - uniósł dłoń w uciszającym geście, widząc, że mężczyzna ma zamiar coś powiedzieć. - Chłopak od początku swojego zniknięcia przebywa w Dworze Malfoyów.
- Porwaliście go!
Severus ledwie powstrzymał warknięcie, a w jego oczach rozbłysła irytacja.
- Chcesz się z nim zobaczyć, czy nie?
- Cholera jasna, wiesz, że tak, ale skąd mam pewność, że mogę ci ufać?
- Nie masz, twój wybór. Na mnie już czas. - Mistrz Eliksirów wstał. - I jeszcze jedno. Chłopak nie pała już fanatyczną żądzą mordu na Czarnym Panie. To tak, żebyś się nie zdziwił.
Ruszył do drzwi, ale nim zdążył zrobić pełne dwa kroki został z brutalną siłą pchnięty na ścianę. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie z wściekłością.
- Co wy mu zrobiliście? Pranie mózgu? Oczywiście, że Harry chce się pozbyć Voldemorta, nic się nie zmieniło. On nie przeszedł na waszą stronę!
Severus stwierdził, że był wystarczająco cierpliwy. Czarny Pan na pewno nie będzie się denerwował, jeśli tylko trochę pofolguje swojej niechęci do Blacka, na pewno nie. Błyskawicznie zmienił się miejscami z Blackiem i teraz to on przyciskał go do ściany.
- Tak mało zależy ci na tym chłopaku? Masz zamiar go poświęcić tak jak inni? - jego słowa chłostały jak bicz.
- Kocham go! - Syriusz próbował się wyrwać, ale mężczyzna okazał się wyjątkowo silny. - Nie chce jego krzywdy, dlatego musi zabić Voldemorta!
Snape niespodziewanie go puścił i zrobił dwa kroki w tył.
- Ty nic nie wiesz, prawda? - Po minie Blacka poznał, że ma rację. - On ci nie powiedział. Black, Potter nie może zabić Lorda.
- Może! Tak mówi przepowied... - przerwał mu głuchy śmiech.
- Przepowiednia nie ma nic do rzeczy. Teraz ważne są prawa magii. Harry nie zabije Czarnego Pana. Oczywiście mógłby to zrobić, ale kosztowałoby go to jego własne życie. Rozumiesz?
Black przez chwile stał jak skamieniały. Tak, zrozumiał. Osunął się po ścianie i ukrył twarz w dłoniach. Jego mały chłopczyk. Co oni mu zrobili?
- Jak...? - nie zdołał wykrztusić całego pytania, wydawało mu się, że jego gardło ścisnęła stalowa obręcz.
Severus widząc, co dzieje się z mężczyzną, prawie mu współczuł, prawie.
- Jak już mówiłem, magia. Przez moc zaklęcia, przez krew. Z tego, co mówił chłopak ich połączenie jest zbyt silne, by któryś z nich mógł przeżyć oddzielenie. Teraz, Potter jest najbezpieczniejszą osobą na całej ziemi. Chyba nikogo nie chroni tak wielu ludzi. Ironia losu prawda? - spojrzał na mężczyznę. - Black podnieś się z tej ziemi. Wiem, że jest to twoje naturalne środowisko, ale twój Harry chce cię widzieć. Nie rozumiem dlaczego, ale on cię kocha. - Widząc, że nie reaguje, brutalnie postawił go na nogi. - Nie zmuszaj mnie bym stał się niemiły. Pan kazał mi dostarczyć cię chłopakowi w stanie względnej używalności i świadomości, a to daje mi pole do popisu - warknął.
- Pan? Chcesz powiedzieć, że to Voldemort cię po mnie wysłał? - Niedowierzająca mina mężczyzny byłaby komiczna ,gdyby nie rosnące rozdrażnienie Snape'a. Wiedział, że po takiej dawce gryfonizmu przyjdzie mu długo dochodzić do siebie. - Nie rozumiem.
- Black, jakbyś zapomniał Potter jest teraz bardzo ważny. Mam ci to przeliterować?
- Co to ma do rzeczy? Dlaczego miałby mnie do niego sprowadzać?
- Cholera, a skąd ja mam wiedzieć dlaczego Czarny Pan coś robi? W przeciwieństwie do chłopaka nie siedzę w jego głowie.
Widząc, że kundel szykuje się by znów o coś zapytać, szybko wcisną mu w dłoń świstoklik i przeniósł ich obu do salonu w Malfoy Manor.

diabeł Stróż (Nie Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz