Camila może i zasnęła później niż Lauren, ale to jednak ona wstała szybciej niż jej dziewczyna. Zrobiła poranne czynności, a po tym miała jeszcze wystarczająco czasu by zrobić śniadanie oraz dać Lauren jeszcze trochę odpoczynku, a zwłaszcza że czeka ją dłuższy dzień dzisiaj.
Weszła do kuchni, po drodze rozejrzała się czy rodziców klucze jeszcze są na haczyku, ale okazało się, że nie ma, więc jest pewność że jakby co jej ojciec nie wejdzie na przykład na pocałunek jej i Lauren. Wyciągnęła z lodówki potrzebne rzeczy i zaczęła szykować śniadanie dla ich obydwóch.
Dziewczyna prawie kończyła przygotowywanie, ale wtedy poczuła ciepłe ręce wokół jej pasa. Nie musiała się odwracać by wiedzieć dokładnie kto to.
- Dzień dobry kochanie - powiedziała Lauren zachrypniętym głosem, na który Camila od razu miała miękkie kolana. Wywoływał u niej ciarki na całym ciele.
- Cześć - odpowiedziała po chwili Camila, dokańczając cały czas śniadanie, ale zdążyła ukraść poranny pocałunek - Jak samopoczucie? - dodała gdy Lauren się od niej odsunęła by móc chwycić talerz z przygotowanym już posiłkiem.
- Bywało lepiej, ale może po tym jak mi wyjaśni będzie dobrze. Zobaczymy jak to się ułoży, miło że pytasz - odpowiedziała Lauren, która zjadła pierwszy kęs jajecznicy.
- Zawsze będę pytać - powiedziała jej Camila posyłając uśmiech w stronę swojej dziewczyny. Zawsze będzie się o nią martwić, zawsze będzie ją wspierać, zawsze będzie dla niej, o każdej porze dnia i nocy.
- Wiem Camz, kocham Cię - odpowiedziała Lauren kończąc swój posiłek i wstając z krzesła - Zawsze będę - dodała znajdując się koło niej i łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Nie wyobrażała sobie by nie mogła jej kochać, nawet jakby nie były razem. Kochały się od dawna.
- Ja Ciebie też, zawsze - odpowiedziała Camila, po odłączeniu ust od siebie - Nie ważne co się stanie - dodała patrząc w zielone tęczówki, po czym przytuliła ją mając nogi wokół jej pasa a ręce na szyi, gdzie palce robiły różne ślady na karku, po których Lauren zawsze miała ciarki wzdłuż kręgosłupa.
********
Niecałą godzinę później dziewczyny pojawiły się już w szkole. Po krótkich pożegnaniach, udały się w przeciwną stronę by dojść do swoich klas. Normani i Lauren, podobnie jak Dinah i Camila, usiadły po wejściu do sal wspólnie w ławkach. Rozmowy były w każdej klasie, a nauczyciele już pierwszego dnia spóźniali się by zacząć lekcje. Kilka minut później, jednak zjawili się w każdej sali i rozpoczęli zajęcia.
Lunch jak i koniec lekcji, pojawił się dość szybko dla uczniów, więc o godzinie drugiej wszyscy byli już wolni. Mimo wczorajszego incydentu w barze obok ich szkoły, czwórka dziewczyn postanowiła tam wrócić, mając nadzieję, że Lucy nie będzie dzisiaj w pracy, bo do rozmowy między dwoma dziewczynami zostały dwie godziny, a z każdą minutą Lauren oblatywał co raz większy strach.
Po wejściu, rozejrzały się czy gdzieś nie widać kelnerki, a gdy droga była czysta, usiadły przy tym samym stoliku co ostatniego razu. Nie czekały długo na osobę która ich obsłuży, bo w ciągu kilku sekund po ich zajęciu miejsc, pojawił się kelner, który dostarczył wczoraj Lauren karteczkę.
- Witam ponownie drogie panie. Co dzisiaj sobie życzycie? - zapytał z uprzejmością
- Poprosimy jeden koktajl truskawkowy, jeden bananowy i dwa mango - odpowiedziała za wszystkie Normani, bo wiedziała która lubi jaki. Kelner zapisał zamówienie na kartce, po czym odszedł od stolika po drodze obsługując przy okazji inny. Czekając na zamówienie, dziewczyny mówiły już o pierwszym dniu w szkole. W sumie nie było na lekcjach nic ciekawego, tylko tak jak zawsze na pierwszych zajęciach z poszczególnego przedmiotu odbywała się lekcja organizacyjna, zasady i inne duperele, które można znać już na pamięć. Niestety w statucie szkoły jest obowiązek przedstawienia tego.
CZYTASZ
miłość CZY przyjaźń?
RandomSą rozdzielone już w dzieciństwie, jednak wraz z ukończeniem osiemnastego roku życia - Lauren wraca z powrtoem do Miami, gdzie oprócz przyjaźni, rozwija się także miłość.