Rozdział 11

124 15 2
                                    

-To tutaj. - odezwał się chłopak, gdy oboje stanęli przed niewielką kamienicą, która mieściła się około 15 minut od ścisłego centrum San Diego.

Skylar uważnie przyjrzała się budynkowi, który oprócz parteru miał trzy piętra. Musiał on być niedawno odrestaurowany i odnowiony, bo kremowe ściany nie miały ani jednego zacieku czy zadrapania. Mimo późnej godziny, w niektórych oknach nadal paliło się światło, co mogło tylko oznaczać jeszcze nie śpiących gospodarzy. 

Kiwnęła potakująco głową i spojrzała w stronę Dylana, ale ku jej zdziwieniu nie było już go tam. Jak się okazało chwilę później, w czas kiedy ona była zajęta badaniem trzy-piętrowego wieżowca, brunet zdążył otworzyć główne drzwi, a teraz z niemałym rozbawieniem obserwował rozglądającą w poszukiwaniu jego osoby, dziewczynę.

W końcu jej wzrok padł na nastolatka, który jak przystało na dżentelmena, trzymał dla niej otwarte drzwi. Skierowała się w jego stronę, a gdy tylko weszła do ciepłego i oświetlonego holu, podziękowała brunetowi, na co na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Mieszkanie chłopaka mieściło się na ostatnim, a zarazem na najwyższym piętrze budynku, więc od razu po wejściu w głąb kamienicy, od razu pokierowali się do windy, na którą musieli chwilę poczekać, ale w końcu znaleźli się w środku ruchomego pomieszczenia.

Dziewczyna, korzystając z okazji, że przez chwilę nie będą zmuszeni do ruchu, podparła ścianę, dając tym samym trochę luzu chłopakowi, który prawie cały czas trzymał ją i pilnował by się nie wywróciła. Nadal miewała zawroty głowy, ale chłodna, metalowa ściana, którą opierała się czołem, dawała niemałe ukojenie. Przymknęła oczy i zatraciła się w swoich myślach.

Winda nie była jakoś super oświetlona, ale światło panujące w niej w pełni wystarczyło chłopakowi do zobaczenia całej postury dziewczyny. Była ona niższa od niego o około 15 cm i niezwykle chuda, przez co brunet zaczął się zastanawiać, czy w ogóle coś je. Na sobie miała ubrania w ciemnych kolorach, które zakrywały najmniejszy skrawek jej ciała. Twarzy też nie mógł całej dostrzec, bo skutecznie zakrywały ją długie i ciemnobrązowe włosy, ale z wcześniejszych przeżyć wiedział, że miała jasną karnację, która aktualnie gdzieniegdzie była pokryta zaschniętą krwią zmieszaną z jej łzami.

Jego przyglądania przerwał dźwięk, oznajmujący o dotarciu na właściwe piętro. Oboje wyszli na korytarz, na którym mieściły się kilka drzwi i zaczęli zmierzać w stronę, gdzie prowadził brunet. Doszli, jak się okazało, do mieszkania nr 17c.

- Zanim tam wejdziemy, to lepiej żebyś wiedziała, że mieszkam z siostrą, która...em...nie jest najnormalniejsza i pewnie zacznie wymyślać jakieś niestworzone historie i mniemania dotyczące twojej osoby...więc nie przeraź się. -uprzedził ją chłopak, kończąc swą wypowiedź ogromnym uśmiechem, który musiał być zaraźliwy, bo usta dziewczyny prawie, że nie widocznie też się podniosły ku górze.

Dylan kochał Alex ( zdjęcie w mediach ) nad życie i nie wybaczył by sobie, gdyby coś by jej się stało. Była jego oczkiem w głowie, i mimo, że żadne testy tego nie wykazały musiał przyznać, że było z nią coś nie tak, ale oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. Zawsze uśmiechnięta i widząca pozytywne strony we wszystkim i w każdym, nawet dopiero co poznanej osobie. Jednym słowem, zdrowo walnięta, ale dzięki temu też jedyna w swoim rodzaju.

Chłopak szybko od kluczył drzwi i jednym ruchem ręki zaprosił brunetkę do środka. Dziewczyna, podpierając się ściany, powoli weszła do środka. Ukazał się jej mały korytarzyk, w którym mieściła się para drzwi oraz łuk, przez który widziała dalszą część mieszkania. Chciała jeszcze bardziej rozejrzeć się po swoim nowym otoczeniu, lecz nie zdążyła, bo dobiegł do niej ciepły i dziewczęcy głos.

- No nareszcie? Ile można iść po jedną paczkę żelek?! Serio, ja tu z głodu umieram!- zaraz po tym w progu pojawiła się drobna blondynka, gdzieś w podobnym wieku do Sky. - O cześć?! Jestem Alex.- gdy tylko zobaczyła brunetkę trochę się zmieszała, ale po chwili entuzjastycznie przywitała się z uśmiechem na ustach, ale gdy tylko zauważyła stan dziewczyny, wyraz jej twarzy drastycznie się zmienił. Teraz wyrażał współczucie. - Boże dziewczyno! Coś ty robiła? Biła, a może uczestniczyła w jakimś wypadku, albo może jesteś z gangu?- zasypywała zaskoczoną nastolatkę pytaniami, przy czym, przy ostatnim można było zobaczyć dziwny błysk w jej oku- Proszę powiedz, że jesteś! Fajnie by było mieć znajomą z gangu. -Blondynka, ewidentnie się rozmarzyła.

Dopiero chrząknięcie jej brata sprowadziło ją na ziemie.

-Alex, to jest Skylar i proszę nie męcz człowieka, przynajmniej o tak późnej porze.- upomniał ją Dylan, a widzą jak dziewczyna zamierza znowu coś powiedzieć, dodał, przy okazji ostudzając jej zapał- I nie, Sky nie jest w żadnym gangu.

-No dobra! Ale pomarzyć zawsze można, więc nie niszcz mi marzeń, ty psuju!- wykrzyknęła, a w jej głosie słyszało się rozbawienie.-I dawaj moje żelki!

Chłopak, załamany dziecinnością i gościnnością swojej siostry, podał jej smakołyk, po czym zaprosił brunetkę do salonu, który był połączony z kuchnią i nakazał usiąść jej na kanapie, a sam poszedł po apteczkę.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Hej,

Rozdział miał być wcześniej, ale miałam małe problemy z internetem, ale w końcu jest. Na życzenia wielkanocne trochę za późno, ale mam nadzieję, że spędziliście te święta w rodzinnej i wesołej atmosferze i odpoczęliście od codziennych zajęć.

-Nameless-

Czy to tak wiele? ~Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz