Heinrich tymczasem śpiewał pod nosem coś po niemiecku, stukając stopą w wylaną betonem podłogę.
– Żył sobie kiedyś stalker – przeszedł na rosyjski i zmienił intonację. – Co zawsze trzymał Walker...
Westchnął cicho, na chwilę przerywając śpiew.
– I gdybym wiedział, co jest dalej – zanucił do poprzedniej melodii. – To bym śpiewał śmielej... A teraz piosnka mi się nie rymuje... jak zawsze wszystko się rujnuje...
Siewa z lekka zażenowany pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. Ziewnął potężnie, zakrywając dłonią usta.
Niemiec wstał i podszedł do okna, spoglądając na powoli rozjaśniające się niebo.
Gdy w Wolności służyliśmy
Wódki sobie nie żałowaliśmy
Każdego wieczoru dobre granie
Rankiem do Powinności strzelanie
Zawiesił na chwilę głos, opuszczając głowę.
Lecz kiedyś tam wrócę
Każdego obałamucę
I Czechowi w łeb strzelę
Sam stanę w Wolności na czele
– Nieźle zmyślasz drugą zwrotkę – prychnął Siewa i zaśmiał się cicho. – Poza tym, Czechow już dawno nie jest liderem Wolności, zapomniałeś?
– Fick dich – mruknął Niemiec, wzruszając ramionami. – Za mojego życia nim był.
Aleksiej zamrugał zdziwiony kilka razy i spojrzał zdumiały na Heinricha. Ten nadal stał do nich tyłem i wpatrywał się w rozchodzące się po niebie ciemnoniebieskie chmury.
– Artefaktów kiedyś szukałem – nucił już pod inną melodię, wsuwając dłonie do kieszeni. – Trafiłem na pijawek zgraję.
Siewa westchnął ciężko.
– Skończ z tym fałszem – przerwał mu znużony, wstając z kanapy. Rozległ się cichy syk sofy, który przypominał jęk ulgi. – Rozjaśnia się.
– Mogłem iść na muzyka, a nie gnoić się z resztą stalkerów w tym zapchlonym miejscu – burknął pod nosem Heinrich, obracając się w stronę swojego towarzysza. – Może by mnie teraz znali jako... jako... – zawiesił głos i pochylił zamyślony głowę. Po chwili nią pokręcił. – Nieważnie. Jako kogoś tam by mnie znali.
Siewa tylko uśmiechnął się ze skrywaną drwiną.
– Oczywiście.
Wyszedł z pokoju, zostawiając na chwilę Aleksieja z Heinrichem samych. Młodzieniec wstał i otrzepał spodnie z kurzu, po czym wziął swój kałasznikow. Wysoki blondyn przyglądał się jasnymi oczami Aleksiejowi, cały czas marszcząc przy tym brwi.
– Chłopcze, nie spotkaliśmy się już kiedyś? – spytał, gdy szatyn czyścił z nudów lufę karabinu. – Skądś cię kojarzę...
Młodzieniec pokręcił przecząco głową, czując nagły przypływ bólu. Syknął cicho, przykładając dłoń do skroni.
Heinrich przyjął odpowiedź w milczeniu, a w tym samym czasie wrócił Siewa z radosnym uśmiechem na pokrytej płytkimi zmarszczkami twarzy.
– Możemy ruszać – oznajmił pogodnym tonem, pocierając kilkudniowy zarost.
CZYTASZ
Deszcz łusek
Ciencia Ficción26 kwietnia 1986 roku wybuchł reaktor elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Oficjalnie zginęło zaledwie kilkanaście osób, ale nieoficjalnie wiemy, że ofiary liczy się w tysiącach. Skażenie objęło ogromny obszar, a jego skutki odczuwamy po dziś dzień. D...