anioły zagłady.

41 6 2
                                    

Nocą myśli mają nieprzyjemny zwyczaj
...
Zrywania się ze smyczy.

Odwiedziłam dzisiaj Jo, była bardzo zadowolona. Ja mniej , bowiem piła ona krew z woreczka. Fuu. Jak ona może to robić.
- hej, nie przeszkadzaj sobie.- poprosiłam przyjaciółkę.
- mniam. - powiedziała wycierajac usta.
- aż takie dobre?- zapytałam zdziwiona.
- no tak chcesz spróbować?
- nie dzięki. Jeszcze do tego nie przywyklam.
- jesteś pół wampirem. Krew to twój drogi żywioł.
- narazie dzięki.
- ale jak coś to wiesz gdzie nas szukać.- jakiś wampir posłał mi ciepły uśmiech.
- dzięki za wsparcie Eili.- powiedziała Jo.
- imię jak z taniej komedii.
- hej Adel słyszałem.
- mamy dobry słuch. -wytłumaczyła
- dobra idę robota wzywa.- powiedziałam wskazują na telefon na którym widział SMS od Alexa.
- to pa.
Od godziny siedziałam na kanapie w salonie. Alex przyniósł stare księgi i teraz szukamy coś o mieszancach.
- tu coś jest. -ozywil się.
- no czytaj.
-"zmnienni powstają w wyniku zmieszania dwóch ras. Na szczęście jest ich nie wielu. Większość z nich umiera zaraz po narodzinach lub kilka lat później. Nie zna się starszych przypadków. Są to osobniki niebezpieczne. Należy je natychmiast likwidować."
- że co!? -krzyknelam
- ze mną jesteś bezpieczena. - oznajmił całujac moje wargi.
- wiem. Już późno pójdę spać.
W nocy śnił mi się ojciec jako wampir. Zaatakował on w nim kobietę. Krzyczała i płakała ale to nic nie dawało. Wampir posilil się nią a następnie wyrzucił do wody.
- nie krzycz. -głos Alex obudził mnie ze snu. - to tylko zły sen.
- ja wiem swoje.
- chodź. - przytulil mnie do siebie.
- kocham Cię.
- i vice versa.
Przez następne kilka dni męczył mnie ten sam sen. Mój ojciec je kobietę i wyrzuca. Niestety zaczynam też przejawiać oznaki kolejnej przemiany. Lykana. Wczoraj była pełnia. Jak dziki zwierz biegałam po mieście. Kiedyś zmieniałam się w wilka ale teraz tego nie kontroluje. Nie wiem kim jestem.
Kim jestem?
Czy jestem?
Czy mi wolno?
Pytania bez odpowiedzi. Ciągle cisza. Nikt nic nie wie. Leżę na łóżku. Ta sielanka nie może trwać wiecznie bo za chwile będzie tu smok i reszta. Czekamy na nich z toastem. Taka tradycja. Ubrałam się i wybiegłam do sali Anioła. Reszta już tu była. Nie długo potem przybył smok.
- witajcie moi drodzy! - zaczął.
- witaj. -powiedział tłum.
- źle wieści na początku. Sybilla nas okłamała. Przeszła na stronę Cieni.
Tłum był bardzo zły. Nie chcę być w jej skórze jak ją złapią.
- dobra to taka że wiemy co powoduje lament między rodami.- powiedział.- to Sybilla nas okłamywala co do zbrodni. Tak naprawdę to byli lykanie. Na szczęście nie z okolic i już sobie poszli. To tyle.
Tłum się rozszedl.
- Adelajdo zostań na chwilę.- przywołał mnie jego głos.
- słucham?
- jutro o tej samej porze pod wielkim dębem.
- ok.
Nadal nie rozumiem co jest tak ważne że mamy się spotkać pod magicznym drzewem. Dziwne ale prawdziwe. Całą noc nie spałam ciągle budził mine ten koszmar. Alex na szczęście śpi obok ale jak zabity. Jutro natomiast jadę po Jo. Wraca z Michałem do nas. Tu zamieszkają. Nad ranem zasypiam powoli tylko na chwilę. Już po chwili jestem zalana potem. To się nigdy nie skończy? Po śniadaniu jadę do przyjaciółki. Teraz moje posiłki to krew i kawałek mięsa.
- Jo jestem głodna. - mówię na początku.
-też się cieszę że Cię widzę.
- Jo litości co mi jest? Nie cierpię krwi a jednak chcę jej więcej i więcej.
- masz nie gadaj. - rzuciła mi butelkę pełną czerwonej cieczy. Wyrobiłam się już w tym.

************
Hej!
Jak się podoba?
Wracam do was :-)

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz