łatwe jest zejście do piekieł.

54 9 3
                                    

Jeśli dostatecznie długo będziesz siedział na brzegu rzeki, zobaczysz, jak płynie nią ciało twojego wroga.
Przysłowie japońskie.

Jo xoxo.
Gdy Adel z Alexsem poszli na górę zostałam na dole czując silny ból głowy. Usiadłam na blacie kuchennym i czekałam. Nagle od strony ogrodu do domu wszedł mężczyzna blady jak kreda. Za nim trzech innych. Ze strachu nie mogłam powiedzieć ani słowa.
- pójdziesz z nami.- powiedział pierwszy z nich.
- dobra brać ją- powiedział inny gdy się nie ruszyłam. Podszedł do mnie i złapał za ramię . Zaczęłam się szarpać. Niechcący zranił mnie swoimi pazurem.
- przepraszam- wyszeptał aby nikt inny nie słyszał. Nie odpowiedziałam tylko krzyknęłam.
- Chodź tu... pomocy... Adel...- to ostatnie słowa jakie pamiętam. Dalej jest tylko ciemność.

-o wstała nasza śpiąca królewna- powiedział wampir. Był na oko osiemnastkiem, ciemne włosy jak atrament i żółte oczy.- nie bój się nic Ci nie zrobię.- powiedział- jestem Michał.
- tak ,tak zaproś mnie teraz na herbatę.- co on sobie myśli.
- jesteś nie miła.
- Irek wampirek.- żartowałam dalej.
- skąd wiesz kim jestem?- zapytał nagle wystraszony .
- wiem bo moja przyjaciółka jest czarownicą.
- wiesz kim jest Adelajda?- nie dawał za wygraną.
- wiem kim jest Adel bo mi o tym powiedziała dawno temu. Przecież nie można winić kogoś za to kim się stał.- Długo milczał. W tym czasie zdążyłam mu się przyjrzeć. Miał około 180 cm wzrostu, był umięśniony, blady o białych jak śnieg włosach i żółtych oczach jak każdy.
- dobra ok co wiesz o wampirach?- chyba nadal był w szoku.
- pijawki- powiedziałam.- to znaczy pijecie krew ale jesteście zmutowani bo słońce was nie pali.
- to rodzaj czaru- wyjaśnił.
- dobra ok ale jak to znaczy tak w ogóle to jestem Jo.
- Jo? Ładne imię.- powiedział.
- dobra do konkretów, co ja tu robię.?
- jesteś tu bo twoja przyjaciółka ma coś co należy do nas.
- tu to znaczy gdzie?
- w moim pokoju.- powiedział. Rozejzalam się po pokoju. Jedno łóżko na którym właśnie leżałam, szafka nocna i biurko w rogu pokoju. Jedno nie duże okno.
- aha ok to sobie poczekam- oznajmiłam ku jego zdziwieniu.
- nie będziesz krzyczeć .- zdziwił się.
- nie , chyba że chcesz mi zrobić krzywdę?
- nie chcę .- zadzwonił telefon . Ktoś mu coś powiedział na co wstał i podszedł do okna- ok już się tym zajmę.
- mogę wiedzieć o co chodzi ?- zapytałam gdy skończył rozmowę.
- odchodzi północ idziemy do twoich przyjaciół. Choć - powiedział podając mi rękę.
Szliśmy wąskim korytarzem potem kilka schodów w dół i w górę.
- teraz zaśniesz- oznajmił.
- co zrobię ?- zapytałam jak on chcę to zrobić, a no tak to wampir.
- moja wielka moc uwodzenia Cię uśpić.
- nic mi nie będzie?- zapytałam.
- nie chyba nie.
- ufam Ci - powiedziałam a no zrobił to co zamierzał.

Adelajda xoxo
Dotarliśmy do parku przed północą.
- co tu tak ciacho i gdzie oni są?- zapytałam niecierpliwie.
- spokojnie jeszcze dziesięć minut.
Czas leciał bardzo powoli jak na złość. Usiadłam na ławce i patrzyłam w swoje buty.
- co ja mam ...- zastanawiałam się chwilę- to znaczy czego oni ode mnie chcą?
- nie wiem .- oznajmił siadają obok.
- ile jeszcze , zwarjuje tu .
- sekundy dosłownie.-powiedział i jak na zawołanie zza rogu wyszli oni. To znaczy wampiry, jeden z nich prowadził Jo. Trzymali się za ręce. Boże biedactwo . Chwila ten klan nie jest stąd. Poderwałam się szybko.
- witaj Adelajdo masz to co należy do nas?- zapytał jeden z nich. Był nie co wyższy ode mnie .
- tak i nie bo nie wiem co to jest . - zawahałam się - i kim ty jesteś?
- jestem Vincent.- oznajmił szatyn. Wyciągnął do mnie rękę. Już chciałam mu podać moją kiedy Alex powiedział "nie". Spojrzałam na niego . Od razu odwrócił głowę.
- miło mi - powiedziałam podając rękę. Miał zimne palce . Bo wampiry są martwe.- moje imię znasz.
- tak znam.- rozluźnił się a jego przyjaciele byli w szoku.
- Jo jak się czujesz?- spytałam koleżankę.
- dobrze, nawet bardzo dobrze.
- wracają do interesów- przerwał wampir obrażając kły.- wiesz czego chcę ?
- powiem tak ...- zaczęłam- nie musisz próbować mnie straszyć bo ja lubię wampiry. Nigdy nie byłam waszym przeciwnikiem mimo że mój ród Mongo i ród Cieni za wami nie przepadają.
- miło mi to słyszeć - oznajmił- ale czasu rzeźni nie cofniesz.
- niestety nie . Wim że mnie nie lubicie ze względu na to kim jestem ale trudno.
- może kiedyś ...- powiedział.
- wątpię- oznajmiła - cóż interesy . Ty chcesz coś w zamian za moją przyjaciółkę. A ja chcę aby moja Jo była cała i zdrowa.
- czyli dobijemy targu?
- tak o ile powiesz o co chodzi?!
- cóż chodzi o naszyjnik który dała Ci matka przed zniknięciem.
- skąd o tym wiesz?- zapytałam byłam w szoku, to oni ich zabili. Szukali naszyjnika.
- obserwowaliśmy ją. To naszyjnik naszych przodków ważny aby ...- przerwał mu blondyn. Był niższy od innych.
- nie mów jej.-powiedział.
- powiem- oznajmił Vincent.- powinna znać prawdę.- odwrócił się do mnie.
- więc powiedz.
- około sto lat temu twoja mama zabiła oczywiście w obronie własnej naszego przywódcę...- przerwał patrząc mi prosto w oczy.- zabrała naszyjnik i uciekła. Jest on dla nas ważny ponieważ bez niego nowi z nasz nie mogą chodzić za dnia.
- i jak go odzyskasz to dokończysz przemianę?- zapytałam.
- tak.
- czy w takim wypadku nie zabiłeś moich rodziców aby go odzyskać?- byłam zła jak diabli.
- nie mogę przysiądz na krew klanu że to nie my nie nasz klan nie mamy z tym nic wspólnego.
- wierzysz mu- zapytał Alexa szeptem. Powiedziałam cicho "tak".
- wierzę Ci - oznajmiłam.- ta przysięga jest bardzo odważna . Oddam Ci ten naszyjnik. Tylko...
- tylko co?- zapytał spokojnie.
- jest on w domu - oznajmiłam.
- to nie najlepiej dla twojej przyjaciółki.
- nie zrób jej...- przerwał mi.
- nic jej nie zrobię obiecuję.
- czy możemy zrobić tak ...-zawahałam się- puścisz Jo a ja jutro dokładnie o północy przyniosę Ci twoją własność?
- a jaką mam pewność że mnie nie oszukasz?
- taką - powiedziałam rozcinając skórę na nadgarstku.
-przysięga krwi - powiedział . Jego towarzysze ledwo stali. Chyba są głodni.- dobrze - powiedział robiąc to samo co ja przed chwilą.
- przysięgam na krew moją i moich przodków iż dotrzymam danej obietnicy.- oznajmiłam
- przyjmuje twoją przysięgę.- oznajmił wampir i przyłożył ranę do rany.
- teraz ją pójść- nalegałam
- pójść ją Michał.- chłopak uwolnił rękę i zrobił krok w tył.- do jutra.- oznajmił i już ich nie było.
- Jo kochanie- krzyknęłam przytulając przyjaciółkę.- martwiłam się .
- a ja się bałam- oznajmiła z łzami w oczach.- chodźmy już.
Po powrocie do domu Jo poszła od razu spać.
- muszę powiadomić Luka - powiedziałam do Alexa . Razem z Jo ustaliliśmy że powiemy mu tylko skrawki tego co się stało.
- ok to ja idę na górę .- ucałował mnie w czoło i poszedł.
- hejo Luk muszę z tobą pilnie pogadać. Chodzi o Jo.
Przyszedł szybciej niż się spodziewałam. Cóż kto o czwartej w nocy chce słuchać kogo kolwiek.
- mów bo nie wytrzymam.- streścilam mu całe zajście.
- no i teraz śpi - skończyłam .
- o Boże . Dobra pogadamy jutro.- pożegnał się i wyszedł. To była dziwna realizacja. Jego dziewczyna będzie wampirem a ot tak po prostu wyszedł. Miałam zbyt dużo myśli więc poszłam spać. Może to w czymś pomoże .

- ------------
Dobra i Jo uratowana .
Sorry za błędy i takie krótkie :-)

ZakazaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz