Zanim zdążyłem się zorientować, kolejne trzy miesiące minęły w mgnieniu oka. Do ślubu został równy tydzień, czy byłem podekscytowany? Bardzo.
Kupiłem sobie już garnitur, który idealnie opisał moje, trochę za grube, uda, skutki tych wszystkich przekąsek, które Kyung kupował, dobra, ja kupowałem.
Co do Kaia... widywałem go, niestety, codziennie, od kiedy postanowili być oficjalnie parą. Nie mogę narzekać, przyzwyczaiłem się do jego towarzystwa, ostatnio nawet udało nam się zamienić więcej niż jedno zdanie, to sukces, czyż nie?
Wracałem z pracy przez zaludnioną uliczkę do domu, mimo iż było dość późno, ludzie najwidoczniej nie mieli zamiaru pójść do domu i zaznać trochę snu. Mijałem bandę nastolatków, sądzę po ich wyglądzie, jeden z nich nawet krzyknął coś nieprzyjemnego o moim tyłku, chciałem cię odwrócić i pokazać im kto ma większą władzę, ale pewnie to ja bym dostał w kość. Dlatego zignorowałem głupi komentarz i poszedłem dalej.
Byłem wykończony i jedyne o czym marzyłem to szybki prysznic i mięciutkie łóżko, z którego już nigdy więcej nie wyjdę, no chyba, że do lodówki i z powrotem.
W domu zastałem zupełnie inny widok niż się spodziewałem. Kyungsoo siedział skulony na fotelu, przykryty puchatym kocem, jedząc żelki. Miał ogromne wory pod oczami, a jego twarz była bledsza niż zwykle.
- Coś się stało? - spytałem.
Kyungsoo mruknął coś pod nosem i przeniósł swoje zmęczone spojrzenie na mnie.
- Jestem wykończony - odparł. - Muszę brać dodatkowe zmiany za innych.
- Biedny ty - stwierdziłem, wchodząc do kuchni w celu zaparzenia herbaty dla nas dwóch.
Zrobiłem ulubiony napój Kyungsoo, herbata z sokiem malinowym, specjalnie dla przemęczonego chłopaka. Wiedziałem, że od pewnego czasu więcej pracuje, wraca późno, na dodatek wygląda jak chodzący trup.
Postawiłem parującą ciecz w kubku tuż przed Kyungsoo, siadając na fotelu obok. Wpatrywałem się w jakąś beznadziejną dramę, którą, swoją drogą, wielkooki uwielbia.
- Baek ja... - spojrzałem na niego. - nie dali mi wolnego - szepnął.
Nie. Nie. Nie.
- Co? Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz - jęknąłem.
- Przepraszam Baek, i przeproś również Luhana ode mnie - posmutniał.
Kyungsoo nie dostał wolnego, co oznacza, że nie pojedzie na ślub, co mnie bardzo zasmuciło. Jak można być takim potworem, by nawet na czyiś ślub nie dać swojemu pracownikowi wolnego? Kyung jest najlepszym pracownikiem jakiego kiedykolwiek mieli, zawsze jest na czas, wykonuje swoje obowiązki sumiennie. Zasługuje na trochę odpoczynku.
- Nie da się nic zrobić? - spytałem.
Kyungsoo pokręcił głową, wtulając się bardziej w puchaty koc.
Zakryłem twarz dłońmi. Czy w moim życiu wszystko musi się walić? Czy może być jeszcze gorzej?
- Nie martw się, Baekhyun. Kai z tobą pójdzie, poprosiłem go wczoraj. Zgodził się.
Widocznie może. Podniosłem wzrok na chłopaka obok, jak mógł wpaść na tak głupi pomysł? Ja i Kai? Czy to są jakieś żarty?
- Wiem, że nie macie zbyt dobrych kontaktów, ale nie zostawię cię samego - wydął wargi.
- Może jeszcze mam z nim tańczyć? - zaśmiałem się, ale chłopakowi obok nie było do śmiechu. - NIE MA MOWY! - wstałem z frustracji.
- Daj spokój - chłopak również wstał, podchodząc do mnie, powodując, że wróciłem na swoje miejsce. - Kai kocha tańczyć, nie odbieraj mu tej przyjemności - pokręciłem głową. - Prooszę - mrugnął kilka razy oczami, a ja uległem, zresztą jak zawsze.
CZYTASZ
It's just sex | ChanBaek
FanfictionPark Chanyeol i Byun Bakehyun mając za sobą wiele nieudanych związków, gotowi są zrezygnować z miłości i skupić się na przyjemnościach. Jednak jedna mała rzecz może zauważyć o całej przyszłości. Czy ta historia ma szansę na happy end? #113 Fanficti...