*Marinette*
Lekcje się skończyły, dzisiejszy dzień był nadwyraz spokojny. Jednak mi spokoju nie dawał fakt, że gdzieś już widziałam Adriena, może był pod wpływem akumy? Ta twarz była mi znajoma to na pewno. Szłam przed siebie zamyślona wpadłam na kogoś z przyzwyczajenia tylko powiedziałam przepraszam i szłam dalej. Usłyszałam cichy śmiech za plecami, odwróciłam się za mną wolnym krokiem szła moja zagadka.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam, kompletnie zbita z tropu.
-Nie codziennie spotyka się kogoś, kto przeprasza słup.- uśmiechnął się. Wybuchnęłam śmiechem, Marinette Ty głupiutka przepraszająca słupy dziewczynko, kiedy wreszcie Twój pech odejdzie.
-No...ja wiesz, nie zauważyłam...- zaczęłam się jąkać i zrobiłam czerwona, na pewno myśli, że jestem dziwadłem.
-To było naprawdę urocze... Marinette?- zawahał się przy zadawaniu pytania, podrapał z tylu głowy i odwrócił swoje piękne zielone oczy w poszukiwaniu czegoś, w co może wbić wzrok.
-Tak?- zaciekawił mnie, jego zakłopotanie mogło wskazywać że to o co chciał zapytać mogło mnie zaciekawić.
*Adrien*
Jak mam ją o to zapytać? "Hej Mari czy Biedronka to ktoś z Twojej rodziny?" nie to nie wchodzi w rachubę, jednak fakt że chciałem ją o coś zapytać sprawił iż dziewczyna wyglądała na bardzo zaciekawioną. Przyglądała mi się z szeroko otwartymi oczami. Zacząłem, ale jak z tego wybrnąć? Już wiem.
-Mari znasz może jakieś ciekawe kawiarnie?- Adrien to banalne... ale najwyraźniej się nabrała, była naprawdę urocza, chyba nie wiedziała kim jestem. W sumie to całkiem zabawne.
-Em no jest taka jedna bardzo przytulna...nazywa się "Biedronkowe ciastko."- no tak na cześć JEJ mojej cudownej Biedronki.
*Marinette*
Gdzie widziałam tą twarz. Patrzyłam na jego łagodne rysy, blond włosy, słodki uśmiech. Chłopak był naprawdę słodki.
Staliśmy długo rozmawiając o kawiarence i bohaterach ratujących miasto, Biedronce i Czarnym Kocie. Adrien bardzo zachwyca się biedronka tak jakby znał ja trochę bliżej to podejrzane, zmyśliłam się, dalej starając się go wpasować gdzieś w moja przeszłość.
Zrobiło się szaro, na horyzoncie pojawiły się burzowe chmury, odrobinę boje się burzy. Poczułam jak zimne krople deszczu delikatnie dawały znaki do ewakuacji do domu. Zrobiło się zimno. Chłopak spojrzał na mnie z troską, popatrzył za mnie wyglądał na zirytowanego. W naszym kierunku jechała limuzyna, zatrzymała się tuż przy nas z auta wysiadła wysoka, szczupła kobieta.-Adrien czyżbyś zapomniał o szermierce?- jej słowa brzmiały surowo, usłyszałam westchnienie chłopaka. Zaczęło padać mocniej, zerwał się wiatr a do domu miałam spory kawałek. No cóż trochę zmoknę. Zobaczyłam ze jasnowłosy szuka czegoś w swojej torbie, po chwili wyjął parasolkę i rozłożył nademną, poczułam jak się czerwienie i wiedziałam że moje oczy rozszerzają się z podziwu.
-Zagadałem Cię, gdyby nie ja nie zmokłabyś wiec proszę- chwycił mnie za rękę położył na rączce parasola, moje serce zabiło mocniej- Uważaj na siebie.
Stałam jeszcze chwile patrząc jak wsiada do samochodu i odjeżdża, ruszyłam powoli do domu, kiedy usłyszałam huk pioruna gdzieś niedaleko. Wracałam odmieniona, czułam ciepło na sercu, on był idealny. Weszłam do piekarni rodziców, tata stał za ladą a mama układała słodkie bułeczki na półce.-Dzień dobry- przywitałam się z uśmiechem, po czym pobiegłam do swojego pokoju.
Z mojej torebki wyleciała Tikki, usiadła na biurku a ja rzuciłam się na różowe krzesło i oparłam policzek o biurko i westchnęłam cichutko.
Zamknęłam oczy, pod powiekami pojawił się obraz uroczego blondyna z parasolką.-Mari, musisz odrobić lekcje jeszcze czeka Cię nocny patol.- Tikki latała mi nad głową i leciutko dotykała w policzek. Och znowu będę spędzać czas z Tym kotem, który co drugie zdanie śle do mnie podtekst. Lubie kota, jednak zbyt często robi sobie żarty i chyba się we mnie zakochany o ile to również nie jest żartem z jego strony. Moja kwami przyglądała mi się z zaciekawieniem.
-Tikki cos się stało?- spojrzałam na nią wyciągając jednocześnie zeszyty z plecaka.
-Nie, ale może chciałbyś mi przynieść ciastko?- kwami była widocznie bardzo speszona, a ja zapomniałam zabrać jej obiadowych ciastek jak wróciłam.
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się i zeszłam na doł po ciasteczka. Rodzice siedzieli na łóżku i oglądali wiadomości, na ekranie pokazana była Biedronka i Czarny Kot podczas akcji z Lady Wifi. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdyby wiedzieli byliby dumni ze swojej córki. Za oknami zmierzchało, jeszcze trochę i znów będę Biedronka.
Wróciłam do odrabiania lekcji z Francuskiego. Po chwili już spałam na zeszytach.-Mrinette, to już czas. Marii!-Tikki latała koło mojej głowy i piszczała, abym wstawała. Powoli otwarłam oczy, kręciło mi się w głowie to nie mój dzień, ale obowiązki wzywają- Mari już jesteś spóźniona- Zapiszczała mała istota w kropeczki, ruszyłam myszką od komputera 22:12 no tak od 12 minut Kot musiał już czekać. Podniosłam się z krzesła.
-Tikki, kropkuj!- zamknęłam oczy, czułam jak moje ubranie zmienia się w obcisły strój w kropki. Wyszłam na werandę, rzuciłam yo-yem i już byłam na jednym z dachów.
Następny rozdział w poniedziałek wieczorem c:
CZYTASZ
Biedroneczko, zostań...
ФанфикDwoje młodych ludzi których połączyło przeznaczenie. Młoda Marinette i Adrien są bohaterami broniącymi swoje miasto, jednak skrywają swoje tożsamości czy odnajdą w tym wszystkim siebie?