Mały zakład.

377 15 5
                                    

*Marinette*

Co ten mały szatan znowu wymyślił, zakładów się zachciało. Z drugiej strony jednak bardzo kusiło w sumie zapytać zawsze można.

-A cóż to za zakład miałyby być, podstępny Kocie?- w moim glosie sama słyszałam ciekawość, na jego twarzy pojawił się przebiegły złośliwy uśmieszek.

-Cóż może na początek mały pojedynek?- w jego oczach zalśniła pewność siebie,wpatrywał się we mnie rejestrując każdy najmniejszy mój ruch. Przeszedł mnie dreszcz a co jeśli będzie przebieglejszy niż ja?- Szermierka co na to moja Królewna?

-Twoja królewna długo ćwiczyła szermierkę, wiec rozwalę Cię w pierwszym starciu- zaśmiałam się z niego, moje włosy powiewały na wietrze zaczynałam marznąc- Co jeśli wygram?- podszedł do mnie i przybliżył swoja twarz do mojej tak że czułam jego perfum pachniał goździkami, uwielbiam goździki, a do niego miałam coraz większą słabość.

-Jeśli wygrasz, powiem Ci cos o sobie zgoda?- wyszczerzył swoje śliczne białe ząbki, dałam mu pstryczka w nos. To było silniejsze zachichotałam, on cofnął się gwałtownie pocierając nos.- Kochanie koty tak nie lubią.!

-A co jeśli przegram koteczku?- W jego oczach zalśniły iskierki, och zboczony Kocie co Ty ze mną robisz?

-Co wtedy? Hmm pomyślmy od dawna mam ochotę wpić się w Twoje słodkie, różowe usteczka które jak na złość pachną arbuzem a ja uwielbiam arbuzy więc jeśli wygram będę mógł Cię pocałować zgoda?-Te oczy ta intensywna zieleń, będą mi się śnic w koszmarach och Kocie bądź przeklęty.

-Zgoda.- sama nie byłam pewna czy powinnam, ale szermierkę miałam w małym palcu wiec czemu nie.

*Adrien*

ZGODZIŁA SIĘ! Ale nie mogę jej ograć od razu, co jeśli przegram i to z wielką klęską? W sumie ćwiczę te 10 lat, ale co jeśli ona będzie lepsza. Eh nie ma szans będzie moja, sprawie że będzie moja w ciągu paru miesięcy. Podszedłem do niej, powoli a ona zaczynała się cofać pod ta sama ścianę. To słodkie, przecież wiedziała jak to się skończy. A może ona mnie tylko podpuszcza?

-Kocie mecz rozegramy jutro dobrze?- Jej słodki arbuzowy zapach owinął moja twarz, spojrzała błagalnie.-Proszę?

-No dobrze Kropeczko.- Zamruczałem jej do ucha po czym, delikatnie przejechałem po nim językiem, poczułem jak zadrżała.-Czyżby Ci było zimno skarbie?- Poruszyłem lekko brwiami co ja chyba zirytowało, a zirytowana była piękna.

-Och kocie jesteś obleśny, naprawdę.- położyła mi dłoń na twarz, po czym mnie zgrabnie ominęła.-Dobranoc.

-Dobranoc My Lady.- ściągnąłem jej rękę z mojej twarzy i pocałowałem, była miękka i pachniała arbuzem, czy ona cala musi nim pachnieć? Najchętniej to bym ja zjadł!

Widziałem jak zgrabnie skacze po dachach, aż w końcu zniknęła z pola mojego widzenie. Królewno kiedyś się dowiem kim jesteś.

Zawiało mocniej, ale wciąż cisza najwyraźniej dzisiaj się już nic nie wydarzy. Wolnym krokiem ruszyłem w stronę domu, moja mina była miną zadowolonego kota. O tak! Bylem cholernie zadowolony.

*Marinette*

Jakim cudem ja się zgodziłam, byłam wściekła, ale postanowiłam wygrać z Kotem. Rodzice kazali mi chodzić na szermierkę, kiedy byłam w podstawówce i gimnazjum, za co jestem im terasz szczerze wdzięczna. Byłam wtedy dobra, bardzo dobra. Moje yo-yo zahaczyło się o barierkę werandy ostatni skok i jestem w domu. Wraz z dotknięciem stopami paneli mojego pokoju, strój przemienił się moje ciuchy. Tikki ledwo się trzymała, wzięłam ja na ręce, za co wyraz jej twarzyczki mówił, że jest wdzięczna zaniosłam ją do jej łóżeczka zrobionego z łóżeczka dla lalek. Przykryłam ja malutka kołderka, istotka w kołysce wtuliła buźkę w poduszkę i przykryła się szczelniej kołdrą. Zbiegłam na dół po kilka ciasteczek na rano dla kwami.

Biedroneczko, zostań...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz