Pierwsze spotkanie.

648 22 3
                                    

*Marinette*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*Marinette*

Znów zaspałam, biegałam jak szalona po pokoju w poszukiwaniu czarnego żakietu Tikki latała mi nad głową, pomagała w poszukiwaniach. Jeśli myślicie, że to papuga to się mylicie. Jest to stworzenie jedyne w swoim rodzaju, magiczne, mała istota przypominająca barwa biedronkę z dużymi niebieskimi oczkami latała po pokoju.

Podeszłam do niej i pomogłam, małe stworzenie uśmiechnęło się cieplutko do mnie. Znów pochłonęły mnie własne myśli, przez co po raz kolejny zapomnialam na jakim świecie żyję, mimo woli poszłam po torbę, rzecz jasna potknęłam się po drodze i obaliłam jak długa na podłogę. Cała ja, kompletna łamaga. Jednak to mnie obudziło, zerknęłam na zegarek 07:55, pozbierałam się najszybciej jak potrafiłam, wybiegając z piekarni zabrałam kilka ciastek dla Tikki. Biegłam potykając się, ale zdążyłam. Alya śmiała się ze mnie widać jak dysze.

-Mari czy Ty zawsze zasypiasz?- śmiała się radośnie, znamy się już bardzo długo i wiedziała, że bardzo rzadko udaje mi się wstać na czas. Jak zawsze była przygotowana na to, że biegłam, podała mi butelkę wody- A może powinnyśmy znaleźć Ci kogoś, kto będzie Cię budził?

Czułam jak robie się czerwona, moja przyjaciółka oczywiście to zauważyła i wybuchła śmiechem. Przeszłyśmy dziedziniec i skierowałyśmy się do klasy. Jednak kiedy przekroczyłam próg sali zobaczyłam nowa twarz. Był śliczny, błąd włosy w nieładzie i te oczy tak intensywnie zielone, wpatrywały się we mnie z ciekawością, bardzo natarczywa ciekawosia. Byłam przekonana, że już gdzieś widziałam te oczy i uroczy uśmiech, ale w ostrzejszym wydaniu. To niemożliwe by byli ta sama osoba, on miał o wiele łagodniejsze oczy i uśmiech podobne, ale jednak tak bardzo inne.

*Adrien*

Otwarłem zaspane oczy, odwróciłem głowę i spojrzałem na zegarek była 5 rano, westchnąłem i bardzo powoli zsunąłem się z łóżka. Ta wczesna godzina to jedyny czas, kiedy nikt nie był w stanie mnie kontrolować. Nachyliłem się i zerknąłem pod łóżko no tak Plagg spał. Ubrałem się w szary dres i ukradkiem wymknąłem z domu, aby pobiegać. Wciąż jeszcze było ciemno a w powietrzu czuć deszcz no tak w nocy padało, po raz kolejny zerknąłem na zegarek, który wskazywał 6:30. Za pół godziny Nathalie wejdzie do pokoju, aby mnie obudzić, musiałem się pospieszyć. Przyspieszyłem tempo, kiedy wchodziłem do willi cały czas budynek był w uśpieniu. Przemknąłem się do siebie, wziąłem szybki prysznic, kiedy wychodziłem z łazienki, usłyszałem jak moja guwernantka wchodzi do pokoju.

-Dzień dobry Adrien, śniadanie zaraz będzie podane a limuzyna podstawiona przy wejściu o 7:45 dobrze?- Nathalie posłała mi ciepły uśmiech.

-Dziękuje.- zacząłem się pakować to pierwszy dzień w tej szkole. Bałem się, jeśli znowu mnie nie zaakceptują tylko dlatego, że jestem modelem?

Założyłem torbę na ramie i z człapałem się po schodach do jadalni, pustej jadalni no ale czego się spodziewałem, ojca nigdy nie było w domu. Zjadłem śniadanie w ciszy, zawsze obok całego śniadania dostawałem dwa camemberty, nikt nie pytał, po co Plagg jednak był tym zachwycony. Jeden z serów schowałem do torby z drugim poszedłem do góry, gdy tylko wszedłem do pokoju mój czarny kwami leżał na łóżku.

-Powiedz, że masz dla mnie ser.- zaczął z wyrzutem- jestem tak głodny, że zaraz chyba umrę.- Plagg udawał zagniewanego, jednak gdy tylko wyjąłem jego ukochany ser a on rzucił się na niego z okrzykiem radości, mimo woli uśmiechnąłem się na widok tak szczęśliwego koto podobnego stworzenia.

-Idziemy Plagg.- odchyliłem biała koszule, aby stworzonko mogło się schować we wewnętrznej kieszeni, kwami bardzo niezadowolony jednak zrobił co kazałem. Zbiegłem po schodach, chwyciłem torbę i wybiegłem. Chciałem uniknąć limuzyny jednak ona już stała a przy drzwiach mój oprawca, który nigdy by mi nie pozwolił na spacer do szkoły.

Wsiadłem do auta, do szkoły nie było daleko wiec droga trwała zaledwie kilka minut, miałbym z tego miły spacer. Goryl, bo tak nazywałem tego dużego kolesia, który mnie pilnował chciał otworzyć drzwi mi jednak go uprzedziłem i szybko wybiegłem do szkoły. Nowe twarze, wszyscy się na mnie patrzyli z zaciekawieniem. Podszedł do mnie mulat w okularach, w ręce trzymał banki mydlane.

-Część.- uśmiechnął się bardzo przyjaźnie

-Hej.- bylem niepewny, chłopak chyba to zauważył, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Jestem Nino, co taka gwiazda robi w skromnych progach tej szkoły?- no tak, wiedział kim jestem, ale pytanie nie brzmiało złośliwie postanowiłem sobie ze zdobędę tu przyjaciół a Nino był bardzo miły.

-Eh, wszędzie jestem gwiazda, tu chce być po prostu zwykłym nastolatkiem, znaleźć przyjaciół uwolnić się spod klosza.- spojrzałem na niego ukradkiem.- Wiesz może gdzie znajdę klasę 109?

-O stary chodzimy do jednej klasy- zaśmiał się.- To może usiądziemy razem? Skoro szukasz przyjaciół może właśnie znalazłeś.- wybuchnął śmiechem, nieszyderczym przyjaznym to była mila odmiana, Nino nie zwracał uwagi na to że jestem gwiazda. Cieszyło mnie to.

Poszedłem za Nino do sali, usiedliśmy w pierwszej ławce, chłopak zaczął opowiadać o szkole o ludziach, miło nam się rozmawiało. W pewnym momencie do sali weszła dziewczyna, miała ciemne włosy spięte w dwa niskie kucyki, zupełnie jak ONA. Przyglądałem jej się uważnie, szukałem podobieństw, dziewczyna tez się we mnie wpatrywała, zrobiła się czerwona i siadając w swojej ławce się potknęła o powietrze, szybko się pozbierała i usiadła za mną. To nie mogla być ONA. Ponieważ by być nią musiałaby być zwinna.


Przepraszam za wszystkie błędy jakie się pojawiają, robie ich strasznie dużo, ale się staram :c

To pierwszy raz, kiedy cokolwiek wrzucam do internetu, podoba się?

Biedroneczko, zostań...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz