Uroczy poranek.

249 13 0
                                    

*Marinette*

Poczułam ciepłą dłoń na moim policzku, instynktownie się do niej przytuliłam.

-Królewno wstajemy.- Zamruczał przemiły głos blondyna, poczułam, jak odgarnia moje włosy. Nie chce wstawać, chce zostać w łóżku, chwyciłam kołdrę i nasunęłam ją na głowę.- Och widze, że ktoś jest tu śpiochem! Wstajemy Kruszynko.- Brutalnie ściągnął ze mnie kołdrę, na co zareagowałam przeciągłym jękiem. Zeszłam z łóżka i zwinęłam się w kłębek na kołdrze, owijając się nią.

-Jeszcze pięć minutek Koteczku.- Pewnie ledwo mnie słyszał, bo głowę miałam pod kołdrą. Poczułam szarpnięcie, zaraz potem zostałam za ramiona postawiona na nogi. Moja głowa bezwładnie zwisała, a ja prawie spałam na stojąco. Chwycił mnie pod brodę i zmusił do trzymania jej wysoko. Otwarłam oczy, obudziłam się w ciągu sekundy, widząc jego twarz niecały centymetr od mojej. Odskoczyłam gwałtownie, zakrywając twarz pierwszym ubraniem, jakie chwyciłam w dłonie. Otulił mnie zapach goździków, spojrzałam na ubranie, którym się zasłoniłam była to kurtka Kota. Zrobiłam się bardziej czerwona, kiedy na niego spojrzałam, stał przede mną ubrany w czarny podkoszulek. Wszystkie jego mięśnie były widoczne, a ja czułam jak mi się robi gorąco.

-Widze, że już się obudziłaś.- Zaśmiał się widząc moją minę, podszedł bliżej chciałam go pocałować, ale nie mogłam dać mu tej satysfakcji.

-Tak zdążyłeś mnie przerazić w pierwszej sekundzie mojej pobududki.- Zaczęłam zbierać pościele i ścielić łóżko.

-Ciesze się.- Puścił mi oczko.- A teraz Mari muszę uciekać, bo no niestety też mam szkołę. Lecz w każdej wolnej chwili będę Cię obserwować po wczorajszym.- Podszedł do mnie pocałował w czoło, zarzuciła na siebie kurtkę i zniknął w otwartym oknie mojego pokoju.

Zostałam sama, on nie mógł mnie kontrolować, nienawidzę być kontrolowana.

Zeszłam na dół po ciastka dla Tikki, poszłam do mojego pokoju podałam kwami dwa duże ciastka z czekoladą. Zaczęła je obgryzać z każdej strony po troszeczku. Posłała mi słodziutki uśmiech i dalej pałaszowała ciasteczko. Ja w tym czasie spakowałam torbę. Kiedy byłam gotowa do wyjścia. Tikki wleciała do torby i ruszyłyśmy w drogę do szkoły.

*Adrien*

Wróciłem do domu, przemieniłem się, a w moich dłoniach wylądował Plagg. Kwami podleciał do mojej twarzy.

-Co Ty sobie wyobrażasz?!- Był oburzony, zaczął swoją małą łapką uderzać mnie w nos.- Ja po całonocnej straży domagam się tony sera i cały dzień odpoczynku!!- A więc chodzi o jedzenie, no tak czego się miałem spodziewać. Poszedłem do kuchni po jedzenie dla jaśnie pana obrażonego.

-Och już nie śpisz?- Nathalie nie wyglądała na zadowoloną, że tak wcześnie się szwendam po domu. Nie ufałem jej przez tę tajemniczą rozmowę. Poszedłem się ogarnąć, nakarmiłem tego głodomora i ruszyliśmy do szkoły.

W drodze myślałem tylko o tym, by pilnować regularnych posiłków Mari. Nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało. Wpadłem na nią na tym samym zakręcie, gdzie ostatnio się zderzyliśmy, była bardzo pogodna. Jednak coś w jej wyglądzie niepokojąco się zmieniło, od kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy.

Kolejny krótki rozdział, ponieważ mój ukochany komputer postanowił się aktualizować w momencie kończenia prac i nic mi się nie zapisało ;__;
Przepraszam :C

Biedroneczko, zostań...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz