Legenda

248 11 0
                                    

*Marinette*

Adren ciągnął mnie za sobą, ja nie widziałam nic przez łzy, które spływały mi po policzkach. W pewnym momencie stanęłam, środku chodnika. Dlaczego szłam z Adrienem?

No tak sytuacja sprzed szkoły. Ciekawe czy Kot będzie zazdrosny.

-Coś się stało?- Glos Adriena jak zza ściany, nagle wszystko zawirowało i usłyszałam krzyk, chyba Czarnego Kota.

*Adrien*

Wszystko działo się tak szybko, moja mała Mari upadł. Bez powodu, po prostu upadła na kolana. Nikogo w pobliżu nie było, więc czym prędzej zmieniłem się w czarnego kota. Wziąłem ją na ręce, jej głowa bezwładnie opadała. Bałem się, że to koniec.

Wleciałem do szpitala niczym burza i pognałem na sale obserwacji. Lekarze odebrali dziewczynę z moich rąk. Usłyszałem tylko,że wszystko będzie z nią dobrze. Jednak widok Mari podpinanej do kroplówek wywołał we mnie szok. Upadłem na kolana i zacząłem płakać jak dziecko. Coś we mnie pękło po takim czasie, nie chciałem po raz kolejny stracić tak ważnej dla mnie kobiety.

Minęły może z cztery godziny, lekarz wyszedł i pokazał, że mam do niej wejść. Gdy tylko stanąłem w progu zobaczyłem, szeroki uśmiech na twarzy dziewczyny. Znów poczułem łzy na policzkach. Podszedłem do łóżka.

-Myślałem, że umierasz. Masz pojęcie, jak mnie przestraszyłaś?- Zapytałem przez łzy, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że dziewczyna mogła przez to odkryć moją tożsamość.

-Nie wiedziałam kocie, że nas śledziłeś.- Spojrzała w dół, nie widziała, że to ja jestem Adrieniem. Uff, doszło do mnie co właśnie powiedziałem.

-Kochanie obiecałem, że będę Cię mieć na oku cały dzień.- Odgarnąłem jej włosy.

-Dziękuje, ale właściwie co z Adrienem?- Mari trzymała mnie za rękę tak jakby to był jej ostatni ratunek.

-Odesłałem go do domu.- Kłamstwo, czy jeśli ona się dowie kim jestem wybaczy mi te wszystkie kłamstwa? Jeśli nie, to tylko skok z mostu.

Podszedł do nas lekarz, uśmiechnął się delikatnie.

-Możesz ją zabrać do domu?- Zapytał niepewnie.

-Jasne!- Lekarz wyjął wenflon z żyły dziewczyny, na co ta skrzywiła się z grymasem bólu na twarzy. Ścisnęła przy tym moją dłoń z taką siłą, że myślałem o moich kostkach jako połamanych. Został przyklejony plasterek.

Wyszliśmy przed szpital. Mari wtuliła się we mnie, bez powodu. To było niesamowicie przyjemne uczucie. Miłość była cudowna, kiedy jest odwzajemniona.

-Idziemy?- Zapytałem, wyraz twarzy dziewczyny mówił o podstępie.

-Do Ciebie?- Zamruczała. Wiedziałem, że coś knuje.

-Niestety skarbie do Ciebie. Chyba, że wiedząc kim jestem naprawdę nie uciekniesz ode mnie. A wierz mi, że gdybyś widziała już więcej bym Cię nie zobaczył.- Spojrzałem na nią smutno, pociągnęła mnie za sobą w kierunku jej domu. Szliśmy powoli za rękę, nikt ze znajomych nie mógł nas widzieć. Wszyscy byli w szkole.

Zatrzymaliśmy się przy drzwiach piekarni.

-Kocie, ale nie mogę tam z Tobą wejść, więc zmykaj na balkon.- Cmoknęła mnie w policzek, po czym weszła do piekarni.

Wskoczyłem na dach a z niego na balkon pokoju mojej Królewny. Minęło parę chwil i okienko do jej pokoju się otwarło.

Dziewczyna stała zmieszana, Podeszłą do mnie wolnym krokiem i mnie przytuliła, a ja nie byłem jej dłużny.

-Kotku, bądź przy mnie cały czas, tylko przy Tobie jestem spokojna i tylko przy Tobie...- Zatrzymała się, spojrzała na mnie ze łzami w oczach.- Potrafię jeść.

Był to dla mnie szok, chciałem się móc nią opiekować nawet jako Adrien. Staliśmy wtuleni w siebie. Spojrzałem na zegarek już prawie 16.

-Skarbie będę przy Tobie zawsze w pobliżu, tak jak dzisiaj.- Pocałowałem ją we włosy.- A teraz muszę zmykać do domu, ponieważ mój ojciec wraca z delegacji.

Mari spojrzała na mnie ze strachem w oczach.

-Wrócę wieczorem i Cię nakarmię.- Pocałowałem ją w nosek, na usta dziewczyny wpełzł radosny uśmiech.

Wyszedłem przez okno, po dachach pognałem do domu. W parku nie było nikogo więc, szybko zamieniłem się w moje drugie wcielenie Adriena. Wszedłem do domu, ojciec już tam był.
-Odprawiłem służbę więc zostaliśmy sami synu, śmiem sądzić, że jesteś już na tyle dorosły by usłyszeć historie naszego rodu.- Weszliśmy do salonu, ojciec po raz pierwszy nie wrażał się aż tak sztywno, jak zazwyczaj.

-Tato, Ty wiesz o kwami?- Na te słowa Gabriel wyjął z kieszeni spinkę, był śliczna.

Wyglądała jak pawi ogon, mój ojciec wsadził ją sobie we włosy, na co ja parsknąłem śmiechem.

-Adrien cisza.- W momencie, kiedy puścił spinkę, wyleciało z niego małe stworzenie. Było niebieskie, miało malutki pawi ogon i ogromne błękitne oczy.- To jest Flappy, była Kwami Twojej mamy. Adrien Twoja matka żyje.

Po tych słowach dostałem zawału, moje serce było tysiąc razy szybciej. Moja matka? Żywa?

-Ale, ale jak to?- Sam nie wiem, czy się jąkałem, czy nie. To był dla mnie szok.

-Więc synu posłuchaj.

"Dawno temu, jeden z naszych przodków zawarł pakt. Ni to ze złem, ni to z dobrem. Z małą pokraczną istotą. Ta podarowała mu biżuterie. Zaczarowana, jednakże co kilka pokoleń miało rodzić się dziecko, które będzie chciało wykorzystać je w służbie złu. Przodek ten się zgodził, ponieważ jego rodzina była skazana na śmierć a małe zaczarowane istoty, które zamieszkiwały ową biżuterie mogły ich uratować. Tak przechodziła ona z pokolenia na pokolenie."

-Ja posiadałem skrzydlatą brożkę, zamieszkiwał ją duszek o nazwie Nuru, Twoja matka była posiadaczką miraculum pawia, je zamieszkuje Flappy. Kwami Twojej matki. Ty posiadasz jedno ze stworzeń oraz dziewczyna, która jest Ci przeznaczona. Resztę posiada strażnik.- Ojciec spoglądał na mnie ukradkiem.- Jak wygląda Twoje kwami?

-Plagg?- Z mojej kieszeni wyjrzał stworek o zielonych oczach, cały czarny. Ojciec się do niego uśmiechnął, od kiedy matka zniknęła to był jego pierwszy uśmiech.

-Tak więc witaj Czarny Kocie.- Pochylił się przede mną.

-Tato daj spokój.- Machnąłem na to ręką- Co z mamą?

-Twoja matka była wybranką mojego życia, dlatego została obdarowana Flappym. Skoro Ty posiadasz Plagga to dziewczyna, która jest Twoim przeznaczeniem posiada Tikki, prawda?

Skinąłem głową. Mój ociec wstał i skierował się do swojego pokoju.
-Dokończymy tą rozmowę jutro, w końcu jeszcze musisz kogoś odwiedzić.- Uśmiechnął się i poszedł.

Przepraszam za wszelkie błędy, jednak jestem w szpitalu. Całe dnie przesypiam, więc wybaczcie za opóźnienia i wszystko. Komentarze i gwiazdki milutko widziany <3

Biedroneczko, zostań...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz