Płonące oczy.

274 15 0
                                    

*Marinette*

Leżałam na łóżku, słychać było tylko dwa przyśpieszone oddechy. Mój własny i Czarnego Kota. W moim pokoju było ciemno, moje ręce przyszpilone do łóżka. Raz po raz wyrywałam je tylko po to, aby wpleść palce w jego włosy i przyciągnąć mocniej do siebie. Nasze usta były sklejone pocałunkami już długo.

Czarny Kot po raz kolejny zdjął moje ręce ze swoich blond włosów i przyszpilił je do łóżka. Na ustach igrał mu ten jego łobuzerski uśmiech.

-Skarbie koniec, bo to zajdzie za daleko.- Cmoknął mnie w nos.

-Jeszcze jednego całuska.- Uśmiechnęłam się słodko, Kotek stracił na chwile czujność co poskutkowało tym, że znalazł się plecami na łóżku, a ja siedziałam na nim. Zaczął się rzucać i prychać, chyba mu się to nie spodobało. Ale skoro skoroon mógł to ja też!- Teraz nastąpi zemsta.- Zaśmiałam się złowieszczo i zbliżyłam się do jego twarzy. Ugryzłam go w nos.

-Ała!- Szarpnął się, ale mój kurs samoobrony zdziałał swoje. Chyba że Kot pozwalał mi wierzyć w to.- Puszczaj.- Wysyczał przez zęby.

-Nie.- Wyszeptałam mu do ucha i lekko go ugryzłam w szyje, poskutkowało to jego zawyciem. Złośliwy uśmiech wpełzł mi na usta.- Nie ma szans.- Odpięłam jego kurtkę, pod spodem miał czarną bokserkę. Jego obojczyki były najcudowniejsze na świecie więc właśnie na jednym z nich, postanowiłam zostawić mu malinkę.

-Mari złaź ze mnie.- Syczał, a ja tylko zaśmiałam się. Kiedy poczuł moje usta, na obojczyku prychnął.- Mari tak się nie bawimy.- Zassałam się na kości, po paru chwilach po prostu bez słowa z niego zeszłam. Kątem oka jednak zauważyłam ślad, który mu zostawiłam. Nie był on gigantyczny jak te, które on zostawił na mojej szyi, ale był o wiele mocniejszy.

-Teraz jesteśmy kwita.- Zwinęłam się w kłębek i nakryłam kołdrą. Słyszałam za plecami, jak Czarny Kot prycha i paska był zły, ale mnie nie powstrzymał.

-Kwita?- Wymruczał mi do ucha, w jego głosie słychać było pożądanie. Chwycił mnie za ramiona i obrócił mnie do siebie. Wtedy zobaczyłam jego oczy, płonęły żądzą w ciemności. Wpił się w moje usta po raz kolejny, dziko, pożądliwie. Świat woku zawirował, ale musiałam się opanować. Położyłam mu rękę na usta.

-Kocie, bo parapet będzie Twój.- Jego dziki uśmiech dalej widniał na wargach, mój głos drżał, a on doskonale widział dlaczego.

-Już, już.- Przytulił mnie do siebie, jego ręce zawędrowały na moje plecy, pod koszulką a jakże inaczej.

Wtuliłam się w niego i zasnęliśmy.

Przepraszam za tak krótki rozdział, jednak ostatni nawał nauki mnie zabił.

Rozdział jest króciutki, aczkolwiek uważam, że warto było wyeksponować ten krótki tekst.

A wy co o tym sądzicie?

Biedroneczko, zostań...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz