Uczta była naprawdę mega. Nigdy nie widziałam tyle jedzenia naraz. Po kolacji Percy zaprowadził nas do pokoju wspólnego. Po drodze spotkaliśmy Irytka, czyli upierdliwego ducha. Percy powiedział, że hasło to "Caput Draconis", które jest nam potrzebne, żeby dostać się do sypialni i pokoju wspólnego. Kiedy przeszliśmy przez portret Grubej Damy moim oczom ukazał się dość duży salon, wyglądał na prawdę przytulnie. Prefekt pokazał nam nasze dormitoria. Razem z dziewczynkami udałam się do miejsca, w którym mam spać przez najbliższe siedem lat. Chyba, że mnie wywalą, ale nie widzę do tego powodów. Zajęłam sobie łóżko obok okna. Zapoznałyśmy się i stwierdziłam, że wszystkie są bardzo odważne. Ja natomiast byłam tego przeciwieństwem, gdyż szara myszka ze mnie raczej. To dziwne, bo przecież w Gryffindorze ceni się odwagę. No, ale tiara tak zadecydowała i nie mam, co nad tym rozmyślać. Przebrałam się w moją ukochaną piżamę, czyli zdecydowanie większą koszulę - o jakieś trzy, może dwa rozmiary na mnie i krótkie spodenki. Położyłam się w wygodnym łóżku i spojrzałam w sufit, zastanawiając się nad jutrzejszym dniem. Po krótkim czasie odpłynęłam do krainy snów.
***
Mijały tygodnie, a ja coraz bardziej przyzwyczajałam się, że świat magii nie jest normalny. Mało co mogłoby mnie już zaskoczyć. Szczerze stałam się odważniejsza. Przynajmniej tak mi powiedział Harry, kiedy siedzieliśmy razem w pokoju wspólnym odrabiając pracę domową do Snapea. Eliksiry zdecydowanie są czymś, czego nienawidzę. Do tego nauczyciel Severus Snape nienawidzi Gryfonów, więc cały nasz dom ma u niego po prostu przesrane. Podobały mi się natomiast lekcje transmutacji, gdzie po wypowiedzeniu jednego zaklęcia i odpowiednim ruchu różdżką można np. zmienić mebel w zwierzę. Czy jest coś bardziej niezwykłego? Chyba nie. Po pierwszej lekcji, kiedy profesor McGonagall, która zresztą jest opiekunką Gryffindoru, kazała nam zamienić zapałki w igły udało mi się już przy trzeciej próbie. Mimo to, że była naszą taką jakby wychowawczynią, w ogóle nie traktowała Gryfonów ulgowo. Czasami miałam wrażenie, że jeszcze bardziej naciska właśnie na nas.
Siedziałam w sali od zaklęć obok Harry'ego, z drugiej strony siedział Ron, a obok niego Hermiona. Ćwiczyliśmy właśnie "Wingardium Leviosa", czyli zaklęcie unoszące w powietrzu różne przedmioty. My mieliśmy za zadanie unieść piórko. Hermiona właśnie kłóciła się z Ronem, a ja próbowałam poderwać to białe wkurzające pióro do góry, kiedy ktoś mnie uprzedził. Usłyszałam tylko "Oooo Pannie Grenger się udało, popatrzcie! Dziesięć punktów dla Gryffindoru!" Powiedział to oczywiście profesor Flitwick. Zrobiło mi się trochę przykro, że ktoś mnie ubiegł, a zwłaszcza Hermiona, bo można powiedzieć, że nasz zakres wiedzy jest bardzo wyrównany. Z tych całych nerwów moje piórko uniosło się do góry, a ja zapomniałam o tym szybkim objawie zazdrości i chamstwa. Ron jednak był nieźle wkurzony. Szłam razem z Harry'm, Ronem i paroma innymi chłopakami na dalsze lekcje. Rudzielec właśnie nabijał się z mojej koleżanki z dormitorium, która pokazała na zaklęciach, że zdecydowanie jest dobrą czarownicą. Chodziło oczywiście o Hermionę. Właśnie ją przedrzeźniał, gdy przebiegła koło nas z płaczem. Najprawdopodobniej słyszała, co Weasley mówił. Zrobiło mi się jej trochę żal i sama poszłam na następną lekcję unikając Rona, który zachował się jak świnia. Dziewczyna jednak się nie pojawiła. Postanowiłam jej poszukać. Nieważne, że opuściłam lekcje. Musiałam ją pocieszyć, bo widocznie sam sobie nie dawała rady. Znalazłam ją w łazience na drugim piętrze. Próbowałam ją przekonać, żeby wyszła, ale ona była nieugięta i siedziała zamknięta w kabinie. Po jakiś trzech godzinach wyszła, żeby przemyć twarz i pójść ze mną do dormitorium, żeby się położyć spać. W tedy właśnie drzwi łazienki się otworzyły z wielkim hukiem i w drzwiach stanął ogromny troll. Przerażone schowałyśmy się w kabinie, a potem kucnęłyśmy, żeby uniknąć maczugi. Cała łazienka została zdemolowana przez potwora. Można powiedzieć, że już było praktycznie po nas, kiedy przybyło wybawienie. Mówię oczywiście o Potterze i Weasley'u. Powalili trolla na ziemię, a Ronowi udało się użyć Wingardium Leviosa i wyrwać mu maczugę. Po całym zdarzeniu do toalety przybyła profesor McGonagall, Snape i profesor Quirrell - nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Mi i Hermionie McGonagall odjęła po dziesięć punktów, a Harry i Ron zyskali po, dziesięć, więc nic w tabeli punktów nie uległo zmianie. Po tej całej akcji musieliśmy po prostu się zaprzyjaźnić.
Hej kochani!
Tutaj macie same początki Meghan w Hogwarcie. W następnym rozdziale przeniesiemy się trochę w czasie ;)
Sadie
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...