Blask księżyca oświetlała salon, który okrążałam chyba tysięczny raz. Słyszałam tykanie zegara, które mnie dobijało. Tyk.. tyk.. tyk..Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie mogłam się uspokoić, ślub był dla mnie czymś niepojętnym. Skrzyp schodów dotarł do moich uszu.
- Nie śpisz?
- Nie, George.. - mruknęłam i oparłam się o oparcie. Chłopak ruszył do kuchni i zaczął brzęczeć naczyniami.
- Wszystkich obudzisz - spojrzałam w jego stronę.
- Wątpię, wszyscy śpią jak zabici - odparł. - No może oprócz ciebie, mnie i Freda, który próbuje ułożyć kostkę Rubika, mugole mają głupie zabawki - chłopak usadowił się obok i podał mi gorący kubek. - Czekolada - odpowiedział nim zdążyłam zapytać co to.
- Skąd Fred ma ten mugolski wnerwiacz? - zapytałam i spojrzałam na jego piegowatą twarz, była taka sama jak Freda, identyczna.
- Zwiedzaliśmy sobie ostatnio mugolskie sklepy, potrzebowaliśmy inspiracji - upiłam łyk gorącej czekolady, zadziałała jak lek kojący.
- Co u malucha? - położyłam dłoń na już sporym brzuchu, który rósł i rósł.
- Nie najlepiej, byłam dzisiaj u lekarza - westchnęłam, a George zrobił zdziwiona minę. - Miałam anoreksje, niedawno zabito we mnie horkruksa, który wyniszczył mi organizm - wyjaśniłam. - To nie jest nic dobrego dla rozwijającego się dziecka...
- No trochę się pospieszyliście, myślałam, że będziecie gdzieś w środku z dziećmi, a tu pierwsi - zaśmiał się cicho. Zapanowała cisza, w której rozbrzmiewało tylko tykanie zegara i delikatne wycie wiatru na zewnątrz.
- Co u Julii? - chłopak uśmiechnął się na samo wspomnienie o dziewczynie.
- Stara się o pracę w Ministerstwie - upił łyk. - Chce naprawić edukacje - pokręcił głową tak jakby się śmiał i załamywał jednocześnie.
- Oby jej się udało - odstawiłam pusty kubek na stół.
- Idź spać Meghan, dzisiaj ważny dzień - George poklepał mnie po plecach jak starego kumpla, a raczej kumpelę.
- Ty też - uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak tylko mogłam i ruszyłam na górę. Kiedy weszłam do pokoju, w którym miałam spać z Fredem paliło się światło, a chłopak siedział po turecku i układał kostkę Rubika, tak jak powiedział jego bliźniak. - Chodź pójdziemy już spać - szepnęłam.
- Nie mogę ułożyć tego gówna - powiedział zdenerwowany.
Podeszłam do niego i przytuliłam się. Stresował się tak jak ja, czułam to i widziałam.
- Chodź już - mruknęłam mu do ucha i położyłam dłoń na jego dłoni. Spojrzał na mnie i głośno westchnął.
- Megggg... - jęknął i położył głowę na moim ramieniu. Coś go męczyło, a ja nie wiedziałam co, nie był to ślub. Zaczęłam bawić się jego rudymi kędziorami.
- Wszystko będzie dobrze, prawda? - jego dłoń znalazła się na moim brzuchu. Pocałowałem jego czubek głowy, zawsze robił tak kiedy coś trapiło mnie, czułam się wtedy lepiej, teraz on tego potrzebował.
- Jak go nazwiemy? - zapytałam. Uśmiech pojawił się na twarzy Freda.
- Nie możemy go nazwać Maleństwo, prawda? - zapytał.
- Nie - zaśmiałam się, wiedziałam że na twarzy Weasley'a gości teraz uśmiech.
- Chodźmy już spać - szepnął po chwili. - W wielki dzień nie możemy wyglądać jak trupy - zaśmiałam się na te słowa.
CZYTASZ
Ja nie szukam żadnych kłopotów - to kłopoty zwykle znajdują mnie || Fred Weasley
FanfictionZanim zaczniesz czytać musisz wiedzieć, że jest tu pełno błędów ortograficznych, gramatycznych itp. Kiedy zaczynałam to pisać moje zdolności pisarskie nie były zbyt dobre, co nie znaczy, że teraz takie są. Poprawiona wersja znajduje się na moim prof...